O sklepie Yamena
Na szczycie łańcucha znajdują się osoby takie jak Abu Yamen w Turcji, który reklamuje swoje usługi na TikToku. Krótkie filmy pokazują ludzi wspinających się na płoty, siedzących ciasno w samochodach lub przedzierających się przez krzaki. „Dziś jesteśmy w drodze do Niemiec” – mówią przed kamerą. Abu Yamen – to kryptonim – sprowadza ludzi z Turcji do Europy za nawet 7 000 euro od osoby.
Przemytnik mówi Niemieckiej Agencji Prasowej w Stambule, że obecnie obsługuje około 50–60 klientów dziennie. Kilka tygodni temu było ich jeszcze 500, ale kontrole tureckiej policji stały się bardziej rygorystyczne. Do Polski, Niemiec czy Francji ludzie trafialiby za pośrednictwem sieci pośredników. Narzeka, że dużym problemem są gangi okradające uchodźców w Bułgarii i na Węgrzech.
Trzydziestoletni mężczyzna odrzuca oskarżenie o robienie biznesu na potrzeby ludzi. Uchodźcy są jego „braćmi i siostrami”. To po prostu pomaga im dotrzeć tam, gdzie chcą. „Gwarantujemy bezpieczeństwo” – przechwala się przemytnik.
„Sieci wysoce przestępcze”
Czy to tylko akt przyjaźni? Andreas Roßkopf widzi rzeczy inaczej. „Te organizacje przemytnicze to organizacje wysoce przestępcze o globalnej sieci” – mówi przewodniczący związku zawodowego policji odpowiedzialny za policję federalną i służby celne. Firma jest niezwykle profesjonalna.
Każdy, kto chce pojechać do Europy Zachodniej, przelewa od 8 000 do 10 000 euro lub dolarów amerykańskich na konto transferowe, które zostaje w pełni odblokowane dopiero po przybyciu na miejsce. Asystenci organizują podróż w odcinkach z różnymi kierowcami, którzy otrzymują współrzędne miejsca odbioru i odbioru za pośrednictwem kanałów takich jak Telegram lub Whatsapp. Kierowcy otrzymują opłatę w wysokości od 500 do 700 dolarów lub euro za przewożoną osobę. Wcześniej przesyłają dowód, np. zdjęcie osób przemyconych na terytorium Niemiec.
Pomoce z drabinami
Trasa do Unii Europejskiej przez Białoruś jest przypadkiem szczególnym, gdyż przemyt w Moskwie czy Mińsku jest częściowo wspierany przez państwo. Claudia Ciobanu, polska korespondentka Balkan Investigative Reporting Network, przyjrzała się sprawie bliżej. W rezultacie przemytnicy z Bliskiego Wschodu zapewniają migrantom rosyjskie wizy, które pozwalają im podróżować do Moskwy. Tam osoby są odbierane z lotniska i tymczasowo zakwaterowane przed przewiezieniem samochodem lub taksówką na Białoruś, a stamtąd do granicy z Polską.
Z badań Ciobanu wynika, że miejscowi wyposażają migrantów w drabiny lub narzędzia umożliwiające pokonanie wzniesionej przez Polskę bariery granicznej o wysokości 5,5 metra. Gdy tylko ludzie znajdą się w kraju UE, w Polsce, inni kierowcy odbierają ich i zabierają do Niemiec.
Najmniejsze trybiki w maszynie
To właśnie ci kierowcy sieci przemytniczych czasami utknęli na granicy – najmniejsze trybiki w kole. Następnie śledczy próbują dotrzeć do liderów organizacji za pośrednictwem danych z telefonów komórkowych i przepływów finansowych. Złożona praca nad łamigłówkami zajmuje dużo czasu i zwykle działa tylko na arenie międzynarodowej. W grudniu 2022 r. europejski organ policji Europol poinformował o wspólnej operacji śledczych z Niemiec, Polski, Estonii, Łotwy i Litwy, która trwała prawie rok. Ostatecznie zatrzymano 61 podejrzanych, podejrzanych o zorganizowanie ponad 100 przemytów na białoruskim szlaku.
Jednak w tym nielegalnym handlu jest tak dużo pieniędzy – według szacunków śledczych miliardy – że luki w nielegalnych sieciach najwyraźniej szybko zostają naprawione. Przemytnikom komercyjnym grożą już długie wyroki więzienia, ale najwyraźniej cały czas odkrywa się nowych popleczników i podżegaczy.
Zasada odstraszania
Policyjny związkowiec Roßkopf uważa, że należy dokręcić wszystkie śruby, na przykład aby utrudnić nielegalny przepływ pieniędzy i położyć kres reklamowaniu przemytników w sieciach społecznościowych. Pewne nadzieje pokłada w reformie azylowej UE, w której granice zewnętrzne są szczelniej zamknięte i powstają tam obozy pierwszego rozpatrywania wniosków o azyl. „Wtedy usuniemy wiele z działalności przemytniczej” – spodziewa się Roßkopf.
Zasada odstraszania w końcu zadziała, mówi Frank Malack, szef operacyjny policji federalnej, gdy Ahmed i jego grupa zostaną odkryci w Forst. Im więcej przemytników zostaje aresztowanych, tym większe ryzyko, tym trudniej jest znaleźć nowych kierowców i ostatecznie tym wyższa jest cena, przez co mniej migrantów może sobie na to pozwolić. To jest jego teoria i prawdopodobnie także nadzieja.
Dlatego Malack i jego koledzy jechali dzisiaj rano z prędkością 180 km/h z migającymi światłami na autostradzie w pobliżu polskiej granicy, kiedy przez radio napłynęła nowa wiadomość: kolejna grupa migrantów, tym razem w pobliżu Koppatz, niedaleko Forst . Tym razem przemytnik powinien zostać aresztowany. Podejrzany uznano samochód dostawczy z tablicą rejestracyjną z Oldenburga. Ale kierowca odjechał. Pozostawił 24 osoby, z których większość twierdziła, że jest Syryjczykiem i ma nadzieję na nowe życie w Niemczech.
„Dożywotni gracz. Fanatyk bekonu. Namiętny introwertyk. Totalny praktyk Internetu. Organizator”.