Co się dzisiaj dzieje na granicy Polski z Ukrainą

Stacja peryferyjna przyjmuje uchodźców. Fot. Nikodem Szczygłowski.

„Okolice to miejsce, o którym myślałem i o którym pisałem przede wszystkim w kontekście historycznym. Dziś to miasto niestety ponownie przeżywa historyczne momenty jako główny węzeł tranzytowy dla większości osób przekraczających granicę. Ukraińsko-polskie są tłumy ludzi na stacji, ale zarządza się nimi dość sprawnie – organizacje pozarządowe, harcerze, lekarze, policja miejska, wolontariusze.

Obywatele Ukrainy mogą tu liczyć na ciepłe posiłki, pomoc prawną, darmowe karty SIM oraz darmowy transport do niemal wszystkich większych miast Polski. Polskie Koleje oferują również bezpłatne bilety kolejowe na wszystkie linie krajowe. Tego samego nie można jednak powiedzieć o połączeniach kolejowych z Ukrainą – totalny chaos. Nie jest jasne, kiedy i które pociągi przyjadą i czy w ogóle przyjadą i odjadą. Setki osób pozostało na dworcu czekając na możliwość wyjazdu do Lwowa, który nie wie, kiedy to nastąpi. »

To wiadomość od Nikodema Szczygłowskiego, zamieszczona dwa dni temu na Facebooku z miejscowości Przemyśl na granicy z Ukrainą. To miasto, wielokrotnie uwikłane w wstrząsy historii, po raz kolejny znalazło się w epicentrum brzemiennych w skutki wydarzeń. Dziś tysiące Ukraińców uciekających przed wojną na Ukrainie lub wracających do ojczyzny dociera do niej pociągiem. Witają ich i towarzyszą im setki wolontariuszy, do których Nikodem przyczynił się w tych dniach. W poniedziałek wieczorem opowiedział portalowi „Bernardinai.lt”, co się tam w tej chwili dzieje.

Jaka jest obecna sytuacja w Przemyśli iw ogóle na granicy z Ukrainą?

Od początku konfliktu do Polski przez pięć przejść granicznych przybyło około 200 tys. osób. Samo miasto Peremyshl, liczące 60 000 mieszkańców, ma w tym roku około 25 000 odwiedzających. W rzeczywistości jest to już granica potencjału tego miasta. Do poniedziałku ludzie przebywali w szkołach, żłobkach, gimnazjach, ale dziś dzieci już po wakacjach wróciły do ​​szkoły. Powstało więc pytanie, gdzie teraz znaleźć miejsce dla tych ludzi. Samo miasto nie ma już takich możliwości. Trzeba powiedzieć, że nie dotyczy to wszystkich. Tylko dla tych, którzy właśnie uciekli bez kontaktów, bez planów. Dzięki Bogu większość z nich nie jest.

Rejestracja na stacji Peremyšlis. Fot. Nikodem Szczygłowski.

Inni już planują wyjazdy gdzie indziej, nie tylko do polskich miast. Więc niektórzy już kogoś spotykają, wiedzą, dokąd mają się udać. Wolontariusze oferują dziś pomoc ludziom na stacji Peremyshli – osobom posiadającym notatki z informacją, że zabierają ich do Krakowa, Warszawy, Gdańska, Tallina, Pragi i Berlina za darmo. Polskie Koleje oferują bezpłatne przejazdy po całej Polsce. Dziś widziałem kolejarzy w jaskrawych kamizelkach spacerujących wśród ludzi z urządzeniami mobilnymi, pytających, gdzie powinni jechać, wyjaśniających, jakimi pociągami mogą jechać i od razu wręczających im darmowe bilety. Naprawdę wszystko jest dobrze zorganizowane.

Stacja w Permie. Wolontariusz czeka na tych, którzy wyjeżdżają do Kowna, Rygi i Tallina. Fot. Nikodem Szczygłowski.

Na obwodzie znajdują się dwa ośrodki recepcyjne. Jeden tuż przy murze, drugi w samym mieście, obok dworca. Osoby, które nie wiedzą, co dalej po przyjeździe, są tam rejestrowane, są tam wymienione ich potrzeby. Pomagają tu harcerze, Czerwony Krzyż, Caritas, a także strażacy. Następnie znajdują się inni wolontariusze, którzy zabierają ludzi w określone miejsce. Transport zorganizowany przez rząd nie jest jeszcze dostępny, ponieważ wydaje się, że wystarczy wolontariat.

Ile trzeba było komunikować się z samymi Ukraińcami? Skąd oni pochodzą?

Nie zapominajmy, że wiele osób wraca na Ukrainę. To są trzy kategorie ludzi. Przede wszystkim są to mężczyźni, którzy pracowali za granicą (również na Litwie) i postanowili wrócić do domu i walczyć. Jest ich naprawdę dużo. Wracają też kobiety, które z różnych powodów zostały oddzielone od rodziców lub dzieci na Ukrainie. Jest ich też dużo, tylko ich sytuacja jest dość skomplikowana, bo transport po stronie ukraińskiej jest zakłócony. Pociągi nie przyjeżdżają na czas, nie wiadomo, kiedy odjadą i czy będą miejsca siedzące. Nie możemy powiedzieć, że nie ma chaosu.

Na stacji Peremyl. Fot. Nikodem Szczygłowski.

A historie ludzi, którzy przychodzą, są bardzo różne. Trudno byłoby znaleźć wspólny mianownik. Część z nich pochodzi ze wschodniej Ukrainy – z Charkowa, Zaporoża. Osoby podróżujące dalej spędziły w drodze co najmniej trzy dni. Wielu z nich nie dotarło jeszcze do granicy, ponieważ obecnie bardzo trudno jest przekroczyć samą Ukrainę. Podróż ze Lwowa trwa co najmniej dwa dni.

Widzimy wielką solidarność okazywaną przez naród polski, jaki jest stan umysłu w obliczu wojny?

Ta solidarność z Ukraińcami tłumiła (może na krótko) wielkie rozdrobnienie społeczeństwa polskiego. To niesamowite, jak ludzie o zupełnie różnych opiniach łączą siły dla wspólnego celu. Jasne jest, że interesy Ukrainy są również interesami Polski. To naprawdę wyjątkowy moment.

Wnętrze dworca Peremyšlis. Fot. Nikodem Szczygłowski.

Znasz dobrze ten region Europy Środkowo-Wschodniej, rozumiesz złożoną historię wielu miast. Obwód to jeden, ostatnio o tym mówiłeś. Jakie myśli odwiedzasz, kiedy dziś do niego wracasz?

To uczucie jest bardzo wyjątkowe. Mój artykuł na temat Perimeter Institute w zeszłym roku był oparty na refleksjach historycznych. Teraz, uznając, że wydarzenia historyczne znów się dzieją, od razu zaczynam je porównywać z innymi wydarzeniami, które pamiętałem z wcześniejszej wizyty tutaj. Przypomnę, że to miasto było jedną z największych austro-węgierskich twierdz wojskowych, która przetrwała najdłuższe oblężenie podczas I wojny światowej. Trwało to 153 dni. Miasto stało się jedną z pierwszych ofiar paktu Ribbentrop-Mołotow. Kiedy Sowieci najechali Polskę we wrześniu 1939 roku, rzeka staje się granicą między dwiema częściami miasta, między sektorem niemieckim a sektorem sowieckim.

Obwód. Fot. Nikodem Szczyglowski.

Kiedy widzę, co dzieje się dzisiaj na stacji Peremyslie (świetny przykład architektury austro-węgierskiej), zaczynam myśleć o tym, co się wtedy działo, jeśli nie było ludzi, którzy uciekali, to wojna. Te myśli są bardzo żywe.

W rzeczywistości coraz częściej dostrzegamy nawrót przeszłości w wydarzeniach teraźniejszości.

Tylko tym razem historia powtarza się jako żart. Ta wojna jest oczywiście zacięta, ale w wielu przypadkach niektóre wiadomości mogą opowiedzieć dowcip – że ich czołgowi zabrakło paliwa, inny czołg został skradziony przez miejscowych i inne podobne historie.

A dokąd teraz idziesz?

Wraz z moim przyjacielem Piotrem, który jest tu wolontariuszem, kierujemy się teraz na posterunek graniczny w Hreben. Spotkamy tam Ukraińców i pomożemy im zrobić kolejny krok.

Ciekawe? Zapisz się do newslettera i czytaj nas codziennie

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *