Nowe przywództwo i kierunek na Rosję: lewica wymyka się (na razie) wielkiemu wyzwaniu

Nowa sztuczka i lekcja z Rosji
Lewica ucieka (na razie) przed wielkim wyzwaniem

Analiza autorstwa Maximiliana Beera

Na ich konferencji partyjnej w Erfurcie lewica ma na porządku dziennym naprawdę wielkie kwestie. Wybiera nowe podwójne przywództwo i po gorących debatach uzgadnia stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie. Mimo to partii grozi teraz fala odejść.

Tak to już jest z hasłami zjazdów partyjnych, że często można je wspaniale powiązać z konstytucją partii. Lewica na przykład opowiedziała się w ten weekend za pół zdania Karola Marksa, który mówi: „…ważne jest, aby je zmienić”. Świat jest celem, ale liderka partii Janine Wissler powiedziała również, że musi to dotyczyć także lewicy. Jeśli chodzi o ich własny chaotyczny stan, wydaje się, że w ciągu ostatniej dekady niewiele się wydarzyło.

W każdym razie Gregor Gysi, który jest z partią od jej powstania 15 lat temu, tak brzmiał na konferencji partyjnej w Getyndze w 2012 roku. Już wtedy mówił o „denuncjacji”, kryzysie egzystencjalnym i zwracał się do swego sumienia jako lewicowiec: albo załatwimy to teraz i położymy kres wewnętrznym kłótniom, albo partii grozi upadek.

Tak się jeszcze nie stało, lewica walczy i nadal istnieje. O ile wtedy Gysi martwił się „nienawiścią” i „nieudanym mariażem” wschodnioniemieckich pragmatyków z zachodnioniemieckimi fundamentalistami, o tyle dziś chodzi o oskarżenia o seksizm, wojnę z Ukrainą, Rosją i NATO. Ale oczywiście jest też kwestia władzy.

Lider partii na okresie próbnym

W wyborach na kierownictwo partii około 570 delegatów w Erfurcie głosowało za Janine Wissler i Martinem Schirdewanem. To ostrożny nowy początek: po rezygnacji Susanne Hennig-Wellsow Wissler sam przewodził lewicy, a seria porażek wyborczych ciążyła na 41-latku. Chociaż Wissler przeprosił ofiary napaści na tle seksualnym w swoich szeregach. Jednak temat, który był wszechobecny na zjeździe partii, nadal będzie zajmował prezydenta.

Sama przewodnicząca partii jest oskarżana o to, że nie zareagowała odpowiednio na zarzuty, zwłaszcza rozczarowana młodzież lewicy po reelekcji. Z zaledwie 57% aprobatą Wissler uzyskał niski wynik.

Wagenknecht nic nie dostaje

Niemniej jednak nowy, stary prezydent też może odetchnąć z ulgą. Podobnie jak jego poprzednik Hennig-Wellsow, Schirdewan postrzegany jest jako pragmatyk, podczas gdy Wissler należy do lewicy. Jednak zaangażowanym stronom oszczędza się możliwości jeszcze większego konfliktu w dwóch kierunkach. Bo przeciwko Schirdewanowi pobił poseł Sören Pellmann, który jest przypisany do obozu Sahra Wagenknecht. Poseł do Bundestagu, jeden z najwybitniejszych lewicowców w kraju, w przeszłości wielokrotnie występował przeciwko Wisslerowi.

Wielkim zadaniem dla Wisslera i Schirdewana będzie zaangażowanie Wagenknechta i ich zwolenników. Ostatnie wypowiedzi Pellmanna pokazują, jak trudne może to być. Krytykował nowo wybrane kierownictwo partii w „Spieglu”: brak było prawdziwego dialogu między obozami, nowi prezydenci nie próbowali jeszcze z nim rozmawiać.

Można się zastanawiać, jak na wyniki zjazdu partyjnego zareaguje grupa, zwana w ramach partii „Wagenknecht”. Bo też musi ponieść druzgocącą porażkę pod względem treści. Jej poprawka, przez którą chciała zrelatywizować odpowiedzialność Rosji za wojnę na Ukrainie, najwyraźniej się nie powiodła. Czy teraz jest fala wydań? Jeśli tak się stanie, status frakcji parlamentarnej lewicy w Bundestagu może być zagrożony. Sama Wagenknecht przynajmniej nie wykluczyła pożegnania przed spotkaniem w Erfurcie, gdzie była nieobecna ze względów zdrowotnych.

Gorące debaty na temat wojny na Ukrainie

A programując? Delegaci zgodzili się co do celu, jakim jest neutralność klimatyczna do 2035 roku. Bardziej oczekiwana była jednak dyskusja nad głównym wnioskiem byłego szefa partii w sprawie polityki zagranicznej. Nosi tytuł „Bez zbrojeń, bez wojen. O nowy porządek pokoju i międzynarodowej solidarności”.

Dyskusja była gorąca. W pierwszej części dokumentu, który w niedzielę został przytłaczającą większością głosów, lewica potępia „wojnę zbrodniczej agresji Rosji w najostrzejszych możliwych słowach”. Sankcje nie są już odrzucane wprost, ale eksport broni nadal. „Staje się jasne, że Rosja prowadzi imperialistyczną politykę”, mówi o próbie „ustanowienia autorytarnych reżimów wasali” w krajach poradzieckich.

Wielu delegatów, w tym grupa skupiona wokół Wagenknecht, nie chciało tego przepuścić. W swoich nieudanych poprawkach wezwali do położenia większego nacisku na rzekomy współudział Zachodu. Mówiono np., że UE chce „włączyć” Ukrainę. Ponadto istnieje oczywiście ekspansja NATO na wschód i kapitalizm jako przyczyna wszystkich bolączek.

Pozostaje pokojowa solidarność

Prawdziwe pytanie, które nie zostało tak sformułowane, ale które czai się za wieloma przemówieniami, wnioskami i argumentami, wydawało się brzmieć następująco: Jak oraz Gdzie czy wyraźnie mówimy, że rosyjska wojna na Ukrainie jest nielegalna w świetle prawa międzynarodowego, ale że Zachód jest w równym stopniu odpowiedzialny za kryzysy naszych czasów? W drugim zdaniu, po „ataku Rosji na Ukrainę”, w zdaniu drugim pojawiają się „rosnące rywalizacje geopolityczne między różnymi imperialnymi roszczeniami do władzy”.

W ten sposób lewica często gubi się w wyniszczającym dwudniowym weekendzie. Udaje mu się skłonić większość do nazwania wojny rosyjskiej w ten sposób. Jednak nadal nie jest jasne, ile warta jest solidarność z Ukrainą, jeśli trzyma się ona profilu partii bezwarunkowego pokoju i nadal nie chce mieć nic wspólnego z dostawami broni.

Patricia Marsh

„Dożywotni gracz. Fanatyk bekonu. Namiętny introwertyk. Totalny praktyk Internetu. Organizator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *