An Poniedziałkowy wieczór nadszedł czas: najnowsze czołgi polskiej armii, amerykańskie Abramsy, opuszczają koszary na wschodnich obrzeżach Warszawy. Ostrożnie wymanewrowano ich przez bramę na przegubowych ciężarówkach i powoli skierowano do centrum. Ruch był zablokowany, ale nikt się tym nie przejmował. Niektórzy kierowcy trąbili przyjaźnie klaksonami, ktoś machał. Inaczej oczekiwani fotografowie telefonii komórkowej byli tym razem ostrożni. Wreszcie w lipcu parlament zrewidował ustawę, która stanowi obecnie, że fotografowanie i filmowanie jest zabronione pod groźbą grzywny i pozbawienia wolności.
Dotyczy to „obiektów o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa lub obronności państwa”, ale wyraźnie także „obiektów Ministerstwa Obrony Narodowej”, które nie są zaliczane do obiektów o szczególnym znaczeniu. Czy zbiornik jest „obiektem”? A co ze stacjami i mostami? Nikt jeszcze nie zna dokładnych szczegółów, ale ustawa, która nie została jeszcze podpisana przez prezydenta, ma wejść w życie dopiero jesienią. Ale jedno jest pewne: remilitaryzacja Europy, zapoczątkowana przez rosyjskie ataki na Krym i wschodnią Ukrainę w 2014 roku, trwa. Powracają również zakazy robienia zdjęć, które kiedyś były znakiem rozpoznawczym państw bloku wschodniego.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.