Nie ma powodu, by ufać polskiemu rządowi. Ostatnią próbę ustępstw Warszawy wobec Komisji Europejskiej można nawet uznać za bezwstydny przejaw nieufności. Organ dyscyplinarny zostaje oficjalnie rozwiązany, uznany za nielegalny przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Sędziowie tej izby pozostają jednak w Sądzie Najwyższym, nawet jeśli według ETS nie są sędziami prawowitymi. Powstanie nowa izba o podobnej funkcji i innej nazwie – nie trzeba studiować prawa, aby rozpoznać oszustwo.
Właściwie nie ma powodu, aby aprobować polski plan wypłaty miliardów z funduszu odbudowy korony (ale pod warunkiem, że polski rząd spełni inne warunki – np. powrót zawieszonych sędziów) . Ale ustawa o izbie dyscyplinarnej pokazuje, jak poważne jest PiS i jego mały prawicowy partner narodowy. Polski rząd jest pod tym względem bardzo konsekwentny. Niezależnie od rozmów, ostrzeżeń, a nawet wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, rządy prawa w Warszawie są demontowane od ponad pięciu lat, a Minister Sprawiedliwości rozważa już rozszerzenie swoich uprawnień.
Komisja Europejska mówi teraz, że Polski nie można traktować jak Węgry. Przecież wciąż trwają rozmowy z Polakami. Węgrzy całkowicie odmówili. Czym są te rozmowy? Rozmowy zawierające fałszywe obietnice, ustępstwa, które nimi nie są. Komisja nie może już grać w tę grę, nie chcieli tego też znani członkowie Komisji. Jeśli Komisja zaakceptuje polski plan naprawczy, rząd w Warszawie może go sprzedać jako sukces. Cena to grubo ponad 24 miliardy euro. Ceną jest zdrada własnych wartości i drugie Węgry, dalekie od jakiejkolwiek możliwości wpływu.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.