Jak polski rząd chce zubożyć Niemcy

W poniedziałek rano transmisja telewizyjna przed polskim MSZ. Ambasador Rosji w Warszawie Siergiej Andrejew cynicznie odpowiada dziennikarzom, że rosyjskie zbrodnie na Ukrainie to fałszywe wiadomości. Zaraz potem kamera przesuwa się do wnętrza ministerstwa, gdzie szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau, po długim wstępie o zamachach i ofiarach wojny, podpisuje dokument dyplomatyczny z groźną miną. Wszystko to będzie transmitowane w polskiej telewizji publicznej TVP.

Można by pomyśleć, że minister po prostu prosi ambasadora Rosji o ustąpienie. Ale nie. Tematem konferencji nie jest rosyjski agresor, ale niemiecki sojusznik. Minister Rau wysyła list do Berlina z prośbą o odszkodowanie za zniszczenia i zbrodnie II wojny światowej. Po 77 latach.

Świat zmanipulowany w polskiej telewizji państwowej

Zaraz potem rozpoczyna się retoryczne święto komentatorów i posłów rządzącej w Polsce prawicy. Powtarzają, że odmowa wypłacenia przez Niemcy reparacji na rzecz Polski jest powodem, dla którego Putin czuje się bezkarny w niszczeniu Ukrainy. Bo jeśli po wojnie Polska nie otrzymała reparacji od Niemiec, to Putin prawdopodobnie nie będzie musiał nic robić po inwazji na Ukrainę.

Autor

Witold Mrozek, urodzony w 1986 roku, pracuje jako dziennikarz działu artystycznego Gazety Wyborczej, najważniejszego dziennika lewicowo-liberalnego w Polsce. Pracuje również jako krytyk teatralny i dramaturg oraz publikuje teksty w Krytyce Politycznej.

O tym, że około 30% dzisiejszego terytorium Polski stanowi przedwojenne terytorium Niemiec, nikt w tych komunikatach nie wspomina. Propaganda rządowa w Polsce zwraca uwagę na polski wkład w obronę Ukrainy i narodu oraz na rzeczywiste lub przesadzone braki pomocy niemieckiej. W ostatnich dniach w „wiadomościach” telewizji rządowej najpierw pokazywano niemieckie bombardowanie z 1939 r., a potem dopiero zniszczenie ukraińskich miast w 2022 r. Oczywiście nie dotyczy to telewizji prywatnej. Większość mediów w Polsce jest nadal wolna. Ale ogólnopolska TVP ma bardzo duży udział w rynku.

Niemcy jako zagrożenie

„Naprawy cię uwolnią”. To napis na drzwiach Auschwitz, który skrajnie prawicowy artysta Wojciech Korkuć, znany ze swoich homofobicznych i seksistowskich plakatów, umieścił na jednej ze swoich prac. Od lat kwestia reparacji wojennych z Niemiec kojarzona jest z tak radykalnym i frywolnym sektorem polskiego społeczeństwa. Temat został uznany za zamknięty, ponieważ Polska wyrzekła się go w okresie stalinowskim w 1953 roku i powróciła do niego dopiero w 1970 roku wraz z podpisaniem traktatu granicznego z RFN.

To się teraz zmienia. W miarę zbliżania się wyborów parlamentarnych, populistyczna, nacjonalistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) daje więcej miejsca kwestii reparacji. PiS od początku swojego mandatu wielokrotnie wskazywał na Niemcy jako zagrożenie. Skierowana do starszego, mniej wykształconego okręgu wyborczego, stara się zidentyfikować i wykorzystać resztki powojennej resentymentu. Innym powodem antygermanizmu jest to, że PiS coraz otwarcie inspiruje się modelami tzw. Narodowej Demokracji, przedwojennej prawicowo-nacjonalistycznej partii, która zawsze była antyniemiecka i prorosyjska, nawet jeśli jest prorosyjska. -Rosyjski. -Rosjanizm zniknął z pamięci partii.

Zaufanie do Niemiec spadło

Jednocześnie ojciec „demokracji narodowej”, Roman Dmowski, zostaje uhonorowany przez PiS tytułem bohatera narodowego, a nawet powołano państwowy instytut jego imienia. Jednocześnie pamięć o Dmowskim jest kastrowana – jego antysemityzm, który tuż przed wojną skłonił go do wychwalania Hitlera, oczywiście nie jest doceniany. Ale po prostu o nim nie rozmawiają.

Ale sezonu antyniemieckiej polityki nie da się wytłumaczyć wyłącznie starymi historycznymi demonami. PiS korzysta także z obecnej sytuacji, w której zaufanie do Niemiec również w tej prodemokratycznej, zachodniej i liberalnej części społeczeństwa uległo erozji – ze względu na niezdecydowaną postawę władz na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę i lata zależność energetyczna od Rosji i zdaniem wielu Polaków niewystarczające wsparcie dla Ukrainy.

Front liberalny zgadza się z PiS

Być może dlatego argument „reparacji” powtarzany jest także przez Donalda Tuska i znaczną część opozycji demokratycznej. W czasie, gdy emocje patriotyczne nabierają tempa i znów pojawia się wojna, Platforma Obywatelska nie chce argumentować PiS, że działa w interesie Niemiec przeciwko Polsce. Dlatego uwzględniła Rosję w sejmowym projekcie uchwały o wsparciu działań reparacyjnych – bo Związek Sowiecki zaatakował także Polskę we wrześniu 1939 roku.

Jest bardzo prawdopodobne, że Platforma Obywatelska (PO) z jednej strony zagłosuje za reparacją, mając skrycie, że jeśli chodzi o władzę w przyszłorocznych wyborach, przyjmie politykę pragmatyzmu i dobre stosunki z wróci jej zachodni sąsiad. Na razie jednak największa partia opozycyjna zaczęła iść na praktyczne ustępstwa wobec PiS w sprawie niemieckich pieniędzy.

Polska ma prawo do reparacji

Jednocześnie PiS wykorzystuje kwestię reparacji jako argument przeciwko politykom z Unii Europejskiej – którą określa jako zdominowaną przez Niemcy – którzy obstają przy praworządności w Polsce. Jak powiedział poseł PiS Radosław Fogiel podczas sejmowej debaty o reparacjach 28 września: „Sugerowałbym, aby niemieccy politycy najpierw walczyli o praworządność we własnym kraju. Tą zasadą prawną musi być wypłata odszkodowań na rzecz Polski.

Z kolei polska lewica zwróciła uwagę, że rząd nie był przygotowany na problem, z którym się boryka. Adrian Zandberg z partii Razem: „Spotkałeś się z kierownictwem Zielonych, którzy są obecnie w rządzie? Czy poznałeś Die Linke? Czy spotkałeś się z kręgami antyfaszystowskimi? Bo jeśli ktoś powinien poprzeć żądanie reparacji dla Polski, to właśnie te partie. O ile mi wiadomo, nikt się z nimi nie skontaktował. Podejrzewam, że to dlatego, że od wielu miesięcy nie mieliśmy nawet ambasadora w Berlinie. Bądźmy też szczerzy w otwieraniu tak poważnej sprawy w czasie, gdy Polska nie ma ambasadora w Berlinie, to jest dyplomatyczne zaniedbanie”. Razem jest najbardziej lewicową partią w polskim Sejmie – a jej politycy są zgodni, że Polsce przysługuje reparacje.

Otwarcie starych ran nie ma sensu

Niektóre, ale jakie? Termin „reparacje wojenne”, których de facto nie można spłacić z powodu zrzeczenia się ich przez Polskę w czasach komunizmu, jest używany zamiennie z terminem „reparacje”, których zdaniem większości prawników i historyków można wymagać w wielu różnych kontekstach. Czy rekompensata dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych i ich dzieci byłaby uzasadniona? A może dla osób deportowanych do Rzeszy na roboty przymusowe? Odnosi się wrażenie, że zakres oczekiwań pozostaje celowo niejasny.

Na razie można powiedzieć, że w Polsce istnieje pewna logiczna sekwencja myślenia o zachodnich sąsiadach, ich bogactwie i powojennych zniszczeniach wyrządzonych przez Niemców. Ponieważ żyjemy razem w zjednoczonej Europie, Polska korzysta z unijnego budżetu, a sytuacja materialna obywateli w ogóle poprawia się, choć zbyt wolno, nie ma powodu, by na nowo otwierać stare rany. „Zagłosujmy na przyszłość”. Było to hasło wyborcze byłego działacza partii komunistycznej i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku.

Jarosław Kaczyński jest optymistą

To hasło od dawna wyznacza kierunek polskiej polityki. To się zmienia pod rządami prawa i sprawiedliwości – nie tylko dlatego, że polska prawica zawsze przedkładała przeszłość nad przyszłość. Ale także dlatego, że demony wojny ponownie zapukały do ​​drzwi, a ludzie boją się ubóstwa w czasach gwałtownej inflacji.

Nie należy jednak zapominać, że skrajnie prawicowa partia polska nie tylko straszy Niemcy, ale też lubi przesadzać, a nawet wymyślać własne sukcesy – i się nimi chwalić. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że kwota również znacznie poniżej 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych obliczonych przez PiS zostanie przedstawiona jako sukces, jeśli zrealizuje się z Niemcami.

W każdym razie przewodniczący rządzącej partii nie ukrywa, że ​​jego celem jest wyłudzenie od Niemców dużych pieniędzy. „Czasami nam się udaje, czasami zawodzimy” – powiedział Jarosław Kaczyński podczas spotkania z wyborcami w poniemieckim Kołobrzegu. Cokolwiek PiS dostanie na polski budżet, powie, że się udało.

Przekład z języka polskiego nadzorował Tomasz Kurianowicz.

Masz jakieś komentarze? Napisz do nas! briefe@berliner-zeitung.de

Bianca Robbins

„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *