Polska: Nalot na ginekologa – rośnie presja na lekarzy – polityka

Maria Kubisa nadal nie wie dokładnie, co miała zrobić źle. Ale wie, że uporządkowanie całej dokumentacji medycznej zajęłoby miesiące.

9 stycznia ginekolog ma konsultację w swoim gabinecie w Szczecinie. Poczekalnia jest pełna, gdy przybywa sześciu policjantów. Odsyłają pacjentów do domu i konfiskują wszystkie zapisy wraz z dwoma notatnikami zawierającymi elektroniczne dane pacjenta i smartfonem. „Nie mogłem już pracować, nie mogłem już odbierać wyników badań laboratoryjnych, moi pacjenci nie mogli się do mnie dodzwonić” – mówi Kubisa.

Agenci są z Agencji Antykorupcyjnej (CBA). Ale to, że zabierają ze sobą dane pacjentów, nie oznacza, że ​​lekarz i jego prawnik uważają, że to kwestia podatków. Kubisa może wymyślić tylko jeden powód. Mianowicie, że chcesz wywrzeć na nich presję. Winnych widzi w tych, którzy są również odpowiedzialni za surowe polskie prawo aborcyjne. Czyli w prawicowym rządzie kierowanym przez PiS.

Wielu lekarzy się boi

Kubisa zapewnia, że ​​nie wykonuje aborcji. – Od ostatniego zaostrzenia prawa nie opiekuję się już kobietami w ciąży – mówi. Wielu lekarzy boi się i nie ma już odwagi przepisywać leków lub stosować ich w praktyce. Wszystko można zinterpretować w taki sposób, że chcesz pomóc w rozbiórce.

Od października 2020 r. aborcja jest w Polsce dozwolona tylko wtedy, gdy kobieta została zgwałcona lub jej życie jest zagrożone. Wady rozwojowe płodu nie są już powodem, nawet jeśli są tak poważne, że dziecko umiera po urodzeniu. Przypadek 30-letniej kobiety z Pszczyny, która zmarła w szpitalu na sepsę z powodu zbyt późnego potraktowania jej przez lekarzy, pokazał, że lekarze niechętnie poddają się nawet aborcji matki z obawy przed ściganiem, jeśli przyszła matka jest chora. Kobieta miała już córeczkę w wieku szkolnym. Jej śmierć jesienią 2021 roku wywołała ogólnopolskie protesty pod hasłem „Nigdy więcej”.

Kubisa prowadzi praktykę w Szczecinie od 1996 roku, studiowała w Niemczech, dziś pół tygodnia pracuje w klinice w Prenzlau w Brandenburgii, drugie pół tygodnia w Szczecinie. Czy wysyła do Niemiec pacjentki, które chcą przerwać ciążę? „Nie, to też jest karalne. To byłaby konsultacja”. Dodaje jednak, że „najwyraźniej komuś nie podoba się to, że ja też pracuję w Niemczech”.

W odpowiedzi na pytania polskich mediów prokuratura w Szczecinie poinformowała tymczasem, że istnieje podejrzenie aborcji wspomaganej. Ale według prawnika Kubisy, Rafała Gawęckiego, nie było oficjalnego śledztwa ani aktu oskarżenia. Nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem. Mówi, że w żadnym wypadku nie byłoby legalne noszenie przy sobie wszystkich danych pacjentów, wtedy musiałaby być tylko jedna. „Właściwie jest to całkowicie niemożliwe”.

Komisja Europejska powinna interweniować

Ze względu na surowe przepisy w Polsce, aktywiści starają się organizować, aby sobie pomóc. Na przykład „Aborcyjny Dream Team” udziela kobietom porad online i telefonicznie oraz organizuje leki aborcyjne z zagranicy. Przerwanie własnej ciąży nie podlega karze, zgodnie z polskim prawem, karze podlega tylko ten, kto pomaga kobiecie to zrobić.

Proces, który stworzy precedens, zakończy się we wtorek w Warszawie. Oskarżona jest Justyna Wydrzyńska, lat 47, założycielka Aborcyjnego Dream Teamu. Jest oskarżona o współudział, ponieważ wysłała kobiecie leki aborcyjne pocztą – w Polsce. W trakcie procesu wyszło na jaw, że kobieta była bita przez swojego partnera, że ​​ma już z nim dziecko i nie chce kolejnego. Mężczyzna zgłosił Wydrzyńską. Kobieta w ogóle nie przyjęła leku, ale potem straciła dziecko w wyniku poronienia. Wydrzyńskiej grozi do trzech lat więzienia.

Z punktu widzenia Janusza Rudzińskiego to wszystko nie jest już tylko sprawą państwa polskiego. Doktor chciałby, żeby Komisja Europejska zajęła stanowisko. Opisuje atmosferę strachu i niepewności wśród lekarzy i kobiet. Rudziński przez dziesięciolecia pracował jako ginekolog w klinikach w Polsce, Szwecji i Niemczech, a także dokonał wielu aborcji.

Dziś już nie wykonuje operacji – mówi osiemdziesięciolatek. Nadal jednak prowadzi praktykę w Schwedt an der Oder w Brandenburgii. Na jej polskiej stronie głównej widnieje napis „Walczę o prawa kobiet” wraz z trzema wykrzyknikami. I kategorycznie: „Każda kobieta – także ta Polka!!! – ma pełne prawo decydowania o swoim życiu!!!”

Kobiety w całej Polsce wciąż codziennie dzwonią do Rudzińskiego po poradę, czy to w sprawie aborcji, czy sterylizacji. Te też są zakazane w Polsce – precyzuje lekarz. Zaczyna się od tego, że kobiety z trudem ośmielają się postawić diagnozę ciąży przez lekarza. „Centralny rejestr ciąż istnieje od października. Każdy lekarz musi zgłaszać ciąże co miesiąc. „A nawet jeszcze nie wiemy, co tak naprawdę stanie się z tymi danymi” – mówi Rudziński.

Rudziński i Kubisa postrzegają opiekę zdrowotną kobiet jako całość jako zagrożoną przez surowe przepisy. Kubisa nie zgadza się z polskim rządem, ale jednocześnie nie chce porzucić swoich polskich pacjentów. Pod koniec lutego odzyskała pliki i zeszyty, ale nie telefon komórkowy. Jego pacjenci również wynajęli prawników i bronią się przed naruszeniem tajemnicy lekarskiej. Jak dotąd bez powodzenia.

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *