Są daleko od domu i według własnych wypowiedzi od miesięcy czekają na pensję: Gruzini, Uzbecy, ludzie z Kaukazu i Azji Centralnej. Około 50 długodystansowych kierowców z polskiej firmy transportowej od kilku dni strajkuje w punkcie usługowym w Gräfenhausen w południowej Hesji. Strajkiem chcą narzucić uczciwe płace i godne warunki pracy. Wspierają ich związkowcy i stowarzyszenia.
Jednak w piątek sytuacja na A5 prawie się pogorszyła: podjechał spedytor z ochroniarzami i kierowcami zastępczymi, mężczyźni próbowali dostać się do ciężarówki. Szybka interwencja policji zapobiega najgorszemu. Właściciel i 15 jego ludzi jest obecnie aresztowanych. Zarzuca się im m.in. poważne naruszenie porządku publicznego, stosowanie przymusu, groźby, usiłowanie uszkodzenia ciała oraz zakłócanie przebiegu zgromadzenia – za zgromadzenie uważa się strajk w miejscu obsługi.
Policja w południowej Hesji poinformowała, że polski przedsiębiorca „w towarzystwie kilku osób” próbował „uzyskać siłą dostęp do zaparkowanych ciężarówek”. Stefan Körzell z Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych mówił w piątek o „zagrożeniu wojennym”. Pracodawca wysłał „paramilitarnych zbirów”, aby położyć kres demonstracji. Jest to „potworny proces” i musi mieć konsekwencje.
Jak poinformowała rzeczniczka policji, akcja rozpoczęła się około godziny 11:00. Zgromadziło się wielu urzędników. Mogli zapobiec starciom, grożąc użyciem gazu pieprzowego i pałek. Strefa odpoczynku musiała zostać zamknięta. Według policji nikt nie został ranny.
„Kierowcy cieszą się, że sytuacja się poprawia” – powiedział Körzell po uspokojeniu sytuacji i podziękował policji za szybką reakcję. Grupy oddzielono od siebie taśmą klejącą.
Rosyjscy kierowcy ciężarówek utknęli w południowej Badenii. Stowarzyszenie „Symbadische Truckerengel” zbiera datki dla kierowców.
21.03.2022 | 02:00 minut
Jeden ze strajkujących mówi:
W zamian za zwrot samochodu pracodawca miał zaoferować 1000 euro i ewentualne dalsze negocjacje. Ale piloci nie chcieli się angażować i walczyli dalej.
„Niestety, to, czego tutaj doświadczamy, jest trochę smutną rzeczywistością w transporcie towarowym w Europie”, mówi Michael Rudolph, prezes Hessian DGB. Sytuacja prawna jest właściwie jasna: „Obowiązują płace kraju, w którym pojazd jest prowadzony”. Niestety rzeczywistość jest inna. Wielu pracodawców wysyła kierowców „po całej Europie za znacznie mniejsze pieniądze, a ludzie nie tylko pracują w najbardziej niepewnych warunkach, ale także tam mieszkają”.
„Guru kulinarny. Typowy ewangelista alkoholu. Ekspert muzyki.