Według „Świat” Części rakiety znaleziono 22 kwietnia w lesie niedaleko Bydgoszczy, a więc zaledwie 300 kilometrów od polsko-niemieckiej granicy. Motocyklista, który znalazł ciało, powiadomił policję. Incydent zwrócił szczególną uwagę, ponieważ wykryty pocisk manewrujący był rosyjskim pociskiem Ch-55.
Welt poinformował również, że Ch-55 jest powszechnie używany przez rosyjskie bombowce dalekiego zasięgu i został częściowo zaprojektowany do przenoszenia głowic nuklearnych. Jednak w znalezionym w Polsce rakiecie odkryto betonową głowicę. Nie wybuchło. Odkrycie pocisku wzbudziło jednak narodowe obawy, w szczególności co do możliwości niezauważonego wślizgnięcia się pocisku w polską przestrzeń powietrzną.
Rosyjski pocisk leżał nieodkryty w lesie w Polsce przez cztery miesiące
Według raportu minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak jest w Polsce krytykowany za to, że pocisk rzekomo wleciał w polską przestrzeń powietrzną 16 grudnia ubiegłego roku i pozostawał niewykryty w lesie przez cztery miesiące. Opozycja domaga się jego dymisji.
Mocny „Świat” W Polsce dyskutowane są dwie teorie: Ch-55 mógł zostać zestrzelony z przestrzeni powietrznej Białorusi lub zachodniej Rosji i pierwotnie miał drażnić ukraińską obronę przeciwlotniczą. Alternatywnie, Rosja mogła próbować przetestować lub sprowokować Polskę jako członka NATO. W obu przypadkach potencjalnym celem byłoby miasto Bydgoszcz o znaczeniu wojskowym, w którym znajduje się kwatera główna NATO i główny wykonawca obronny.
Polska kontrola ruchu lotniczego mogła wykryć pocisk, ale ich przechwytywacze nie były w stanie dotrzeć do Ch-55 na czas. Ponieważ Polska modernizuje swój program obrony powietrznej i rozmieszcza m.in. niemieckie systemy Patriot i amerykańskie myśliwce, pozostaje pytanie, dlaczego rakieta nie była intensywniej poszukiwana. Incydent rodzi poważne pytania o bezpieczeństwo polskiej przestrzeni powietrznej i może mieć konsekwencje polityczne.
„Dożywotni gracz. Fanatyk bekonu. Namiętny introwertyk. Totalny praktyk Internetu. Organizator”.