Nigdy wcześniej w Polsce nie było tak wielu gastarbeiterów jak za rządów PiS. To paradoks, bo partia rządząca oficjalnie ostrzega przed obcą infiltracją i zamiast diabła maluje na murze migranta w nadziei na wygranie jesiennych wyborów – ale „za kulisami” rząd PiS pozwala setkom tysiące obcokrajowców do kraju, aby złagodzić poważne niedobory siły roboczej. Klasyczny przypadek politycznych podwójnych standardów.
Nowy parlament zostanie wybrany w Polsce 15 października, a partia rządząca desperacko szuka spraw, które mogłyby pomóc jej w zwycięstwie. Nic tak naprawdę nie przykuwa uwagi elektoratu, ani nowe dary społeczne, ani stare wizerunki wroga, takie jak ateiści, mniejszości seksualne, „Niemcy”…
Jednym ze starych kapeluszy, które szef PiS Jarosław Kaczyński w desperacji wyciągał z kulek na mole, jest tzw. „przymusowe przesiedlenie uchodźców” w ramach UE – plan, który w rzeczywistości jeszcze nie powstał, ale nie przeszkadza robiąc to, by mówić o „szczególnie bezwstydnej dyskryminacji” Polski. Co więcej, w dniu wyborów Polacy mają nie tylko wybrać swój nowy parlament, ale także głosować w referendum w sprawie tzw. „przymusowych przesiedleń”. Kaczyński ma nadzieję, że poprawi to notowania partii rządzącej – strategia, która pomogła mu wygrać wybory w 2015 r., kiedy ostrzegał przed „islamizacją” kraju. Teraz ten sam trik stosuje PiS i sieje strach wśród migrantów.
Przedsiębiorcy proszą o pracowników
Rząd PiS od lat masowo ściąga ich do kraju – jako gastarbeiterów. Bo jedno jest niezaprzeczalne: Polska pilnie potrzebuje migrantów, aby uzupełnić rażący brak siły roboczej. Gospodarka domaga się tego od lat i rząd też jest świadomy problemu. Nie chce jednak zmieniać swojego oficjalnego stanowiska w sprawie polityki imigracyjnej, gdyż kierownictwo PiS uważa, że nękanie migrantów pozostaje świetnym sposobem na zdobycie głosów. Rząd jest więc pragmatyczny, ale dyskretny. Niezależnie od ksenofobicznej retoryki, legalnie zezwala na wjazd do kraju migrantom z terenów „kulturowo odległych od Polski”.
Już 51% przedsiębiorców postrzega niedobory siły roboczej jako przeszkodę w ich pracy. Dotyczy to głównie budownictwa, przemysłu elektronicznego i lekkiego, a także e-commerce oraz transportu i logistyki. W branży restauracyjnej i hotelarskiej jeden na dziesięciu pracowników jest już pracownikiem migrującym. Według szacunków profesora Pawła Kubickiego ze Szkoły Głównej Handlowej cudzoziemcy stanowią obecnie około 6,5% wszystkich pracujących w Polsce. Oczekuje, że ich udział podwoi się, a nawet potroi w ciągu kilku lat.
Według Ministerstwa Pracy liczba zezwoleń na pracę wydanych cudzoziemcom spoza UE osiągnęła w 2021 r. rekordowy poziom ponad pół miliona. W 2022 r. wydano kolejnych 365 tys. zezwoleń na pracę. Tylko 85 tys. z nich trafiło do uchodźców z Ukrainy. Lwia część z nich, około 280 000 sztuk, trafiła do przybyszów z innych, w większości krajów pozaeuropejskich – z czego ponad 130 000 do osób z Państw Islamskich, czyli dokładnie z tych krajów, które rządowa propaganda określa jako szczególnie niebezpieczne. Od dojścia PiS do władzy w 2015 r. liczba zezwoleń na pracę wydawanych cudzoziemcom spoza UE wzrosła 40-krotnie.Większość gastarbeiterów pochodziła z Indii, Bangladeszu, Uzbekistanu, Gruzji, Filipin, Nepalu i Turkmenistanu. Liczba Afrykanów już liczy się w tysiącach.
Spółka publiczna rozwija się dzięki pracownikom gościnnym
Brak rąk do pracy dotyka również PKN Orlen, największą polską grupę petrochemiczną. Państwowy gigant rozbudowuje obecnie swoją fabrykę pod Płockiem, inwestycja opiewa na prawie trzy miliardy euro. W przyszłości w kompleksie Olefin-III będą wytwarzane produkty petrochemiczne, które będą wykorzystywane m.in. do produkcji środków czystości i wyrobów medycznych. Na budowie pracuje już ponad 3000 osób. W fazie wysokiej za około rok powinno ich być od 10 do 13 tysięcy, w tym około 6 tysięcy z Azji i Bliskiego Wschodu. Na obszarze ośmiu hektarów powstało już ogromne miasto kontenerowe dla kilku tysięcy pracowników.
Przykład PKN Orlen dowodzi, że partia rządząca jest świadoma problemów demograficznych i ekonomicznych i wbrew antyimigranckiej retoryce próbuje rozwiązać problem przy pomocy pracowników z zagranicy. Ale społeczeństwo doskonale zdaje sobie sprawę z tego paradoksu i jest nieco zdezorientowane.
Polacy stają się stopniowo coraz bardziej tolerancyjni
Coraz więcej osób o ciemnej karnacji widać na ulicach, a także w obsłudze klientów korporacyjnych. Dla Polaków stają się one stopniowo oczywistością, nawet w małych miejscowościach. Mimo ich wzrostu przestępczość nie wzrosła, a kościoły nie są atakowane przez muzułmanów, jak głosiłaby propaganda PiS. Z sondażu przeprowadzonego przez instytut opinii Ipsos na zlecenie portalu OKO.press wynika, że tylko 27 proc. wyborców PiS boi się migrantów z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu, podczas gdy dla reszty populacji odsetek ten wynosi zaledwie sześciu. procent.
Przyczyniła się do tego również wojna na Ukrainie, gdyż po raz pierwszy polscy obywatele zostali skonfrontowani w bardzo bezpośredni i masowy sposób z abstrakcyjnym wcześniej terminem „uchodźcy”. To zmieniło ich stosunek do wszystkich cudzoziemców, w tym ciemnoskórych. Można więc dyskutować, czy antycudzoziemska retoryka PiS-u tym razem pomoże wygrać wybory.
Kolejne zwycięstwo wyborcze dzięki nęceniu migrantów?
„Nie ma wątpliwości, że antyuchodźcze przekazy przeważyły szalę na korzyść PiS w 2015 r. Ale od tego czasu zmieniliśmy się jako społeczeństwo. Znajdujemy się w innej sytuacji geopolitycznej i na innym etapie rozwoju po fali solidarności z Ukraińcy i mężczyźni, którzy uciekli przed wojną, Polacy znacznie lepiej i bardziej namacalnie rozumieją, czym jest wojna, konflikt i cierpienie dorosłych i dzieci – mówi socjolożka Karolina Podgórska z Uniwersytetu Lubelskiego. Wypróbowana metoda PiS polegająca na stworzeniu obrazów wroga i niebezpieczeństw, a następnie pozycjonowaniu się jako „obrońca”, może tym razem okazać się nieskuteczna.
Pośrednio potwierdza to lista spraw, które obecnie dotyczą Polaków. W badaniu opinii publicznej IBRIS dla dziennika „Rzeczpospolita” 34,8% wskazało jako główne priorytety wysokie ceny i skutki inflacji. Kolejne miejsca zajmują bezpieczeństwo narodowe (22,4%), zdrowie (17,4%) oraz wojna na Ukrainie (11,3%). Przesiedlenia migrantów, które PiS chce teraz wykorzystać jako temat kampanii wyborczej, zajmują ostatnie miejsce z wynikiem 5,7%.
Oferta z
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.