DDużo się dziś mówi o obawach sąsiadów Białorusi. Polska, Łotwa i Litwa zwiększają bezpieczeństwo na swoich granicach i być może będą chciały je całkowicie zamknąć. We wtorek wypowiadali się na ten temat szefowie organów ochrony granic krajów związkowych. Ma dwa zmartwienia, stare i nowe. Ten przywódca Aleksander Łukaszenka po raz kolejny wysyła na granice masy migrantów, tak jak to zrobił jesienią 2021 roku. I że milicjanci Wagnera, którzy przybyli na Białoruś po jednodniowym powstaniu rosyjskim ich przywódcy Eugeniusza Prigożyna 24 czerwca, mogliby coś wypracować . .
Po śmierci Prigożyna i jego najwyższego rangą dowódcy wojskowego Dmitrija Utkina w katastrofie lotniczej pod Moskwą w środowy wieczór los bojowników na Białorusi jest bardziej niepewny niż kiedykolwiek. Polski premier Mateusz Morawiecki podkreślił jednak, że jest przekonany, że zagrożenie, jakie stwarzają bojówki na Białorusi, jedynie wzrosło. Nadzór Wagnera przypada bezpośrednio prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi.
Bojownicy przybyli na Białoruś na zaproszenie Łukaszenki, który w ten sposób pomógł Putinowi wyjść z kłopotów. Ale także on sam, bo z (zawsze obszernych) wypowiedzi Łukaszenki wyłania się obraz człowieka, który sam się boi, a przynajmniej martwi.
Przeciwnicy znikają w obozach jenieckich
Łukaszenka, który w przyszłą środę skończy 69 lat i rządzi Białorusią od 1994 r., utrzymał się u władzy dopiero od czasu masowych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich trzy lata temu przez jego siły bezpieczeństwa. I brutalne represje niespotykane nawet jak na jego standardy. Od miesięcy nie ma śladu ani znaku życia głównych przeciwników Łukaszenki z 2020 roku. Marija Kolesnikowa, Wiktor Babariko, Sergej Tichanowskij i wielu innych zniknęło w obozach jenieckich Łukaszenki.
Nie chodzi tylko o zemstę, ale także o zastraszenie. Na Białorusi jeszcze w 2021 roku, kiedy przetoczyła się fala protestów, można było jeszcze odczuć, jak wiele osób było przeciw Łukaszence. Na chodnikach wywieszono hasła skierowane przeciwko „Saszy”, do płotów przywiązano wstążki w barwach opozycji. Restauracja w Mińsku twierdziła, że je dużo, bo grubych ludzi „trudniej jest porwać”. Czy było to nawiązaniem do praktyki sił bezpieczeństwa polegającej na porywaniu przeciwników z ulic? „To żart” – upierała się kelnerka. „Nie porywamy ludzi, prawda?” Przywódcy i ludzie żyją w strachu przed sobą – a w tym roku Łukaszenka ma jeszcze więcej powodów do zmartwień.
Pod koniec lutego rosyjski samolot zwiadowczy został uszkodzony przez drona na lotnisku wojskowym pod Mińskiem. Do ataku przyznała się organizacja na uchodźstwie złożona z renegatów białoruskich sił bezpieczeństwa, a Łukaszenko oskarżył o atak ukraińskie tajne służby SBU i amerykańską agencję zagraniczną CIA. W tym kontekście aktywiści donieśli, że tylko w marcu przeszukano i aresztowano ponad 600 osób.
Kontroli granicznych jest teraz jeszcze więcej. Sprawdzane są smartfony, zachodnie wizy i dokumenty zagraniczne oraz pobyty na Ukrainie uznawane są za podejrzane. Część Białorusinów nie może wrócić do kraju pochodzenia, inni są aresztowani. Jego tajne służby KGB poinformowały Łukaszenkę o udaremnionych „atakach terrorystycznych”, w wyniku czego wielu Białorusinów zostało skazanych na dziesięciolecia więzienia za sabotaż obiektów kolejowych.
Opór wobec reżimu Łukaszenki i wojny moskiewskiej, prowadzony także na terytorium Białorusi, idą w parze. Również setki Białorusinów walczą po stronie rządu w Kijowie przeciwko rosyjskim najeźdźcom. Największą jego jednostką jest Pułk Kalinowskich, nazwany na cześć powstańca rozstrzelanego w 1864 r. przeciwko władzy rosyjskiej. Walkę o przetrwanie Ukraińców postrzega jako pierwszy krok w kierunku wyzwolenia własnej ojczyzny.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.