Ukraina – Marzenie o chlebie i koronach

Sytuacja w Kijowie był beznadziejny. 7 lutego 1918 r. napastnicy rosyjscy przemaszerowali blok po przecznicy w kierunku centrum miasta, gdzie członkowie rządu Centralny port dzielnie wytrwali pod Mychajlo Hruschewskyj. Kilka dni wcześniej, 25 stycznia 1918 roku, Ukraińska Republika Ludowa została ogłoszona suwerennym i niepodległym państwem, wzbudzając tym samym wrogość bolszewików u władzy w Moskwie. W rzeczywistości duże obszary kraju zostały zajęte przez Czerwonogwardzistów kilka tygodni wcześniej, w tym miasto Charków, siedzibę kontrrządu ukraińsko-bolszewickiego. Ucieczka rządu Rady w ostatniej chwili z Kijowa była spowodowana przez Legion Galicyjsko-Ukraiński, siły złożone z żołnierzy austriackich narodowości ukraińskiej, którzy wcześniej uciekli z niewoli rosyjskiej.

Kiedy uchodźcy przybyli do Lwowa po pełnej przygód ucieczce, z PRL niewiele zostało. Marzenie o niepodległej Ukrainie po setkach lat carskich rządów miało obiecujący początek. Ludzie nie tylko wierzyli, że bolszewicy byli zdewastowani militarnie i gospodarczo po klęsce z mocarstwami centralnymi, ale cieszyli się poparciem i uznaniem zwłaszcza Wiednia, który dawał „Rusinom” nie tylko suwerenność, ale także tak długo, jak cukierek obiecał utworzenie korony ukraińskiej złożonej z terenów Bukowiny i Galicji Wschodniej.

Kampania kolejowa

Preferencja dla Ukraińców została również wyrażona w rozpoczętych na początku roku w Brześciu Litewskim negocjacjach pokojowych między Rosją a państwami centralnymi, gdzie Ukraina została uznana za odrębny naród i tym samym otrzymała specjalny traktat. ten ok było proste: na mocy artykułu VII Ukraina zobowiązała się m.in. do dostarczenia co najmniej miliona ton zboża, w zamian Berlin i Wiedeń przyznały PRL uznanie państwowe.

Bolszewicy, którzy widzieli Ukrainę jako część Rosji, nie chcieli się z tym w żaden sposób pogodzić – i doszło do rozłamu. W Brześciu sowiecki rosyjski delegat Lew Trocki wstał od stołu negocjacyjnego i pozostawił Niemców i Austriaków zakłopotanych komentarzem, że odtąd nie ma „ani wojny, ani pokoju”. Emisariusze nie mogli w to uwierzyć. „Delegacja rosyjska mówi do nas tak, jakby zwyciężyła w naszym kraju i mogła nam dyktować swoje warunki” – skarcił niemiecki pełnomocnik Max Hoffmann.

Delegacja radziecka z Leonem Trockim na stacji Brześć Litewski (7 stycznia 1918).  - © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Delegacja radziecka z Leonem Trockim na stacji Brześć Litewski (7 stycznia 1918).

– © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Generał przeoczył fakt, że bolszewicy prawdopodobnie zwyciężyli gdzie indziej. Armia Czerwona wkroczyła do Kijowa tego samego dnia, w którym Ukraińcy podpisali wstępny traktat – zwany „Pokój Chleba”. Amerykański historyk Timothy Snyder podsumował tę niedorzeczną sytuację: „Delegaci ukraińscy zdobyli międzynarodowe uznanie dla państwa, które nie potrafiło obronić się przed bolszewikami, których granice zraziłyby Polaków i które przeniknęło wewnętrzną ingerencję w sprawy Habsburgów”.

W Kancelarii Państwowej Berlina i Wiednia sprawa Kijowa wywołała grozę. Obawiali się nie tylko utraty użytecznego (i militarnego) sojusznika, ale także braku przewidzianych w traktacie dostaw zboża. Mieszkańcy Austro-Węgier, którzy od miesięcy zmagali się z zamieszkami żywnościowymi i strajkami, byli szczególnie zależni od tego zboża. Kiedy Ukraińcy wezwali państwa centralne do interwencji 16 lutego 1918 r., Niemcom, którzy już rozmieścili swoje dywizje w krajach bałtyckich i na Białorusi, nie trzeba było dwa razy o tym mówić i zajęli Kijów – prawie bez walki.

Generał Max Hoffmann (1914).  - © Bundesarchiv, Bild 146-2008-0278 / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE / https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/de/deed.en / przez Wikimedia Commons (Wyciąg)

Generał Max Hoffmann (1914).

– © Archiwa Federalne, Bild 146-2008-0278 / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE / https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/de/deed.en / przez Wikimedia Commons (fragment)

To, co wydarzyło się na Ukrainie pod koniec lutego, było w rzeczywistości „kampanią kolejową” (Herfried Münkler). Generał Hoffmann określił później inwazję jako „najzabawniejszą wojnę”, jaką kiedykolwiek widział. „Wsadzasz do pociągu garstkę piechoty z karabinami maszynowymi i armatą i idziesz na następną stację, bierzesz to, zatrzymujesz bolszewików, ciągniesz pociągami więcej żołnierzy i jedziesz dalej” – zauważył prawie rozbawiony. „W każdym razie proces ma atrakcyjność bycia nowym”.

Dziesięć dni później, 28 lutego, nowa armia austro-węgierska najechała Ukrainę i zajęła m.in. portowe miasto Odessę. Kaiser Karl jest osobiście odpowiedzialny za opóźnienie, odmówił rozkazu inwazji ze względów kontraktowych i ostatecznie zostaje postawiony przed faktem dokonanym przez swojego szefa sztabu Arthura Arza, który nie chce pozostawić Ukrainy Niemcom. Nawiasem mówiąc, bolszewicy wkrótce stanęli przed faktem dokonanym. Musieli podpisać twarde dyktando pokoju w Brześciu 3 marca 1918 r., akceptując utratę 26% terytorium, 27% gruntów ornych i 26% sieci kolejowej. Ukraina odpowiadała za większość utraconego terytorium i infrastruktury.

obszary okupacyjne

28 marca naczelne dowództwo niemieckie, cesarskie i królewskie zawarło „porozumienie w sprawie określenia stref wpływów” na Ukrainie. Podczas gdy gubernatorstwa Taury (Krym), Kijowa, Połtawy, Czernihowa, Charkowa i północno-wschodniego Wołynia znalazły się w rękach Rzeszy Niemieckiej, gubernatorstwa podolskie, jekaterynosławskie, chersońskie i południowo-zachodnie wołyńskie zostały oddane Austrii. Przewidywano wspólną administrację Nikołajewa, Mariupola i Rostowa, a Mariupol i Krym oficjalnie znajdowały się pod zwierzchnictwem Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Feldmarszałek Eduard von Böhm-Ermolli sprawował najwyższe dowództwo nad austro-węgierską armią okupacyjną do 16 maja 1918 r., po czym Alfred Krauss, generał piechoty, objął naczelne dowództwo na południowej Ukrainie w ciągłym upadku.

Lato 1918: Żołnierze armii austro-węgierskiej na plaży w Odessie.  - © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Lato 1918: Żołnierze armii austro-węgierskiej na plaży w Odessie.

– © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Mało znanym szczegółem jest to, że obok Niemiec i Austro-Węgier o kawałek ukraińskiego tortu rywalizowały także Bułgaria, Rumunia i sprzymierzone mocarstwa zachodnie. O ile Królestwo Rumunii, choć przegrywające w wojnie, otrzymało Besarabię, w tym ukraiński Budschak po pokoju w Bukareszcie w maju 1918, o tyle Wielka Brytania i Francja uzgodniły już 23 grudnia 1917 w tajnym traktacie o podziale południa Rosja. W nim Ukraina, Półwysep Krymski i Besarabia zostały uznane za francuskie strefy wpływów, a Donbas, Armenia, Gruzja i brytyjski Kurdystan. W grudniu 1918 r. w Odessie wylądował aliancki kontyngent, wspierany przez francuskie siły morskie, ale musiał się wycofać w kwietniu 1919 r.

Wiosną 1918 r. na Ukrainie znajdowało się aż milion żołnierzy z pięciu krajów, lwią część garnizonu niosło 500 tys. rekrutów niemieckich i 250 tys. austro-węgierskich. Po wypędzeniu bolszewików ich głównym zadaniem było zebranie obiecanych Ukrainie w traktacie brzeskim ilości zboża, ale wkrótce okupanci napotkali przeszkody nie do pokonania. Z jednej strony ukraińscy rolnicy nie mogli od razu zaspokoić zapotrzebowania na ziarno chlebowe, az drugiej brakowało możliwości przewozowych. W grudniu 1918 r. załadowano tylko 138 000 ton, z czego 129 000 przekroczyło granicę, a do miejsca przeznaczenia dotarło tylko około 49 000 ton.

Aby zwiększyć produkcję, Niemcy i Austriacy uciekali się do gwałtownych rekwizycji, co skłoniło rolników do ukrycia zboża, przyłączenia się do bolszewickich partyzantów i chwycenia za broń. Kiedy 31 maja habsburscy żołnierze zostali schwytani i rozstrzelani przez partyzantów w wiosce Hulai Pole, 49 osób zginęło w ramach kary. Nie wiadomo, czy mieli coś wspólnego z incydentem. W następnych latach Sowieci i naziści nie mieli postąpić inaczej.

Arcyksiążę Wilhelm

Aby nadać okupacji dodatkową legitymizację, mocarstwa centralne zainstalowały w Kijowie rząd marionetkowy na czele z Pawłem Skoropadskim, posługującym się średniowiecznym tytułem księcia. hetman założył i głowę państwa wasalnego ukraiński derzawa Sam Sojusznik Niemiec nie wierzy w plany rozwiązania austro-ukraińskiego, czyli ustanowienia królestwa z Habsburgiem na czele, o czym również mówiono w odniesieniu do Polski.

Austriacki arcyksiążę Wilhelm Franz (1895-1948), pretendent do nieistniejącego jeszcze tronu Ukrainy.  - © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Austriacki arcyksiążę Wilhelm Franz (1895-1948), pretendent do nieistniejącego jeszcze tronu Ukrainy.

– © Domena publiczna / przez Wikimedia Commons / Autor nieznany

Dyplomaci i urzędnicy wojskowi zauważyli, że „idea unii personalnej między Ukrainą a Austrią prześladuje różne umysły austriackie” i że monarchia austro-węgierska dąży do „dalekosiężnych celów” na południu Ukrainy. Na czele ruchu stał młody arcyksiążę Wilhelm z polskiej linii Habsburgów. Pod koniec marca 1918 wylądował w Odessie ze swoją „Grupą Bojową Arcyksięcia Wilhelma” i dołączył do nich z żołnierzami Legionu Ukraińskiego, którzy rzucili się na jego spotkanie.

Jednak różnobarwna ekipa intelektualistów, starszych mężczyzn i młodych ludzi okazała się zbyt słaba, by coś zmienić w kraju, który wyglądał jak ogromny obóz wojskowy. Choć arcyksiążę zdołał nawiązać kontakt z Kościołem prawosławnym i Kozakami, został odtrącony przez Skoropadskiego i władców niemieckich w Kijowie. Osobista wizyta u Kaisera Wilhelma w jego siedzibie w Spa w Belgii nie powinna tego zmienić.

Kiedy 9 października Wilhelm odwrócił się od Ukrainy, monarchia Kuk, a wraz z nią projekt ukraiński, były na skraju upadku. Po wycofaniu się mocarstw centralnych w Kijowie został obalony Skoropadskij i przywrócono PRL pod rządami Szymona Petlury.

Trwało to nieco ponad rok. W 1920 roku bolszewicy zdobyli całą Ukrainę i proklamowali Republikę Sowiecką. Prezydent Petlyura ustanowił rząd na uchodźstwie, który miał trwać 72 lata. W 1992 roku jej ostatni prezydent Mykula Plavjuk oficjalnie uznał nowo powstałą Ukrainę za prawnego następcę PRL.

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *