Duża część Europy i jej politycy wciąż starają się przeanalizować tę wojnę jako racjonalną partię szachową. W nim każda postać chodzi tylko zgodnie z przeznaczeniem, a przeciwnicy reagują na swoje ruchy taktycznie, racjonalnie i nieszkodliwie.
Dla nich ta wojna w ogóle nie mogła nawet istnieć, bo jej koszty, z punktu widzenia przynajmniej trochę bardziej racjonalnego, są astronomiczne. Może nawet niepokojące. Zaskoczyły też metody Rosji, przesycone sadyzmem, pogardą dla życia i patologiczną nienawiścią.
Bywalcy nowego Pax Europaea, myślący w kategoriach handlu, dobrobytu i dyplomacji, zignorowali barbarzyństwo Rosji w trudnych okresach dojrzewania Europy, które opuściła.
Tak, były Bałkany, ale raczej nie była to norma New Age, ale koniec ostatniej wielonarodowej konwulsji kraju, kometa opuszczająca niebo współczesnego świata. Rosja, pomimo okresowych tików konfliktów z sąsiadami, musiała „pogodzić się” z resztą świata w zakresie handlu i technologii. W nim konflikt na dużą skalę zamienia się w cios głównie w siebie i dlatego pozostaje niekończącym się zagrożeniem.
I nagle, w drodze do tego „pojednania”, Władimir Putin ogłasza, że zamierza eksterminować nazistów na Ukrainie.
Może być postrzegany jako album propagandowy do konsumpcji domowej i ukrywania racjonalnych wniosków. W ten sposób niektórzy obserwatorzy i politycy, a także sojusznicy Rosji, starają się wszystko ocenić, niezdarnie wpychając tę wojnę w realistyczne ramy równowagi sił i sił.
Prawda jest inna: do Europy powróciła ideologiczna wojna nienawiści, ze zniszczeniem jako metodą samousprawiedliwienia.
Zarówno z jego własnego pseudohistorycznego pióra, jak iz publikacji w prasie rosyjskiej można zrozumieć, że zapowiadane Putinowi polowanie na nazistów wcale nie jest realistycznym celem tej wojny. Na Ukrainie Putin może faktycznie walczyć z nazistami, ponieważ sam określa, co oznacza ten termin.
W świecie „Special Ops” nazista to ktoś, kto wierzy, że Ukraińcy to prawdziwy naród odrębny od Rosjan, że Ukraina jest suwerennym państwem, a ich wybory to ich własny interes. Ukraiński nazizm nie musi nawet wierzyć, że Ukraińcy są wyższą rasą z prawem natury do rządzenia innymi. Dość powiedzieć, że Ukraińcy istnieją jako naród.
Ukraina po prostu pluje na mitologię Putina swoją obecnością i wyobrażeniami na swój temat. W nim inwazja na Ukrainę jest wojną domową niezbędną do odzyskania sztucznie oddzielonej części narodu rosyjskiego. Największym grzechem tego recydywy jest myślenie, że to oddzielenie nie jest szkodliwą iluzją, ale rzeczywistością lub, co gorsza, aspiracją.
Dla takiego tchórza i megalomana jak Putin jest to śmiertelna zniewaga. Przyzwyczajony do słuchania tylko pięknych i pozytywnych odpowiedzi od otoczenia, musi zniszczyć Ukrainę, która rzuciła rękawicę na swoje geopolityczne złudzenia. Każdy, kto nie chce odrzucić herezji ukraińskiej rzeczywistości, jest nie do zbawienia.
Kolejny element jest ważny w narracji walki z nazizmem. W mowie potocznej „nazista” jest często używany nie jako znaczenie historyczne czy polityczno-ideologiczne, ale jako zwykła, szybka i głośna zniewaga. W micie współczesnego narodu rosyjskiego oskarżenie to odgrywa wyjątkową rolę. Nazizm jest zaprzysięgłym wrogiem cywilizacji zrodzonej w Europie. Zwycięstwo nad nim potwierdza sprawiedliwość, potęgę i wyjątkową rolę Rosji w ratowaniu świata przed złem.
Wojna na Ukrainie jako podstawa walki z nazizmem pozwala Putinowi skonstruować pojedynczą narrację: II Świat jest niedokończony, trwa godzina rosyjskiej świetności. Naziści nie byli tylko przy drzwiach, nigdy ich nie opuścili, wszyscy jesteśmy bohaterami, których czciliśmy dorastając.
Taki mit zastępuje nieznośną i miażdżącą współczesną rzeczywistość Rosji. Zamiast introspektywnej analizy niepowodzeń Rosji, w umyśle przywódcy wciąż przed oczami pojawia się Wielka Wojna Ojczyźniana, wieczne i niekończące się zwycięstwo, godzina nieprzerwanej chwały. To ostatni moment, w którym świat naprawdę potrzebuje Rosji, a Putin jest gotów ją doić nawet po tym, jak ta ideologiczna krowa zaczęła się rozpadać.
Odwieczna walka Putina z duchami nazizmu nie tylko terroryzuje Ukraińców. Ze względu na swój charakter, który ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, konstrukcja ta jest nieskończenie elastyczna. Ukraińska diagnoza nazizmu nie wymaga praw dotyczących czystości rasowej, autokracji ani innych przejawów prawdziwego nazizmu. Wystarczy powiedzieć na przykład, że zawiera „prześladowany” język rosyjski bez nadawania mu statusu języka urzędowego, a skutki nazizmu są gwarantowane. Odmowa odegrania przypisanej Putinowi roli we własnym wyimaginowanym dramacie geopolitycznym, opartym na niekończącym się zadłużeniu Rosji, jest grzechem śmiertelnym.
Putin nie tylko dał Ukrainie rolę, na jaką zasługuje. Oskarżenie o niewybaczalny nazizm domagający się oczyszczenia można w każdej chwili postawić przeciwko każdemu krajowi: Litwie, Łotwie, Estonii, Polsce, Niemcom – wszystkim.
Celem tej wojny nie są racjonalne, lecz makabryczne cele ideologiczne. Dopóki w Rosji rządzi reżim, który je wdraża, nie będzie możliwa długofalowa architektura europejskiego bezpieczeństwa i pokoju. Zatrzymanie wojny na Ukrainie jest priorytetem, ale to tylko jedna faza większego kaktusa z rosyjskim faszyzmem. Zniesienie sankcji można rozważać nie po zatrzymaniu przez Rosję masakry na Ukrainie, ale dopiero po tym, jak sami Rosjanie zaczną zabijać prawdziwego wroga – putinizm i system, który mu służy.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.