Polska, Czechy i Słowacja dostarczają broń ciężką

Wiedeń Niemcy od dawna sprzeciwiają się ciężkiej broni dla Ukrainy, ale teraz Bundestag zatwierdził wniosek rządu ds. sygnalizacji świetlnej i Unii o ciężką broń. Aktywniejsze wsparcie dla Ukrainy w ostatnim czasie nadeszło bardziej ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii – oraz ze wschodu UE: broń dostarczają nie tylko Polacy i Bałtowie, którzy od lat reprezentują zdecydowaną linię wobec Rosji, ale także przez Czechy i Słowację.

W piątek urzędnicy polskiego rządu ogłosili, że dostarczą na Ukrainę ponad 200 sowieckich czołgów T-72. Większość pojazdów przekroczyła już granicę i znajduje się na terytorium Ukrainy. Praga wywołała poruszenie na początku kwietnia, kiedy do Kijowa dostarczono kilkadziesiąt czołgów T-72. Wkrótce Słowacja przekazała sąsiedniemu krajowi system przeciwlotniczy S-300, który otrzymał baterię Patriot eksploatowaną przez wojska amerykańskie dla własnej obrony.

W swoich publicznych wystąpieniach politycy rządowi z krajów Europy Wschodniej dawali jasno do zrozumienia, że ​​widzą pomoc dla Ukrainy jako wkład we wzmacnianie własnego bezpieczeństwa. „Jeśli Ukraina upadnie, Putin będzie kontynuował” – powiedział czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavsky w wywiadzie dla CNN.

„Rosja okupowała nas w 1968 roku. Nie chcemy, żeby to się powtórzyło. Oba kraje dzielą obawę przed efektem domina z wieloma innymi byłymi członkami bloku wschodniego, którzy teraz znajdują się na linii frontu NATO.

Najlepsze prace dnia

Znajdź najlepszą pracę teraz i
zostać powiadomiony e-mailem.

Jednak przykład Czech i Słowacji pokazuje również, że trzeba było całej brutalności totalnej inwazji, aby przekuć obawy w zdecydowaną politykę. Polska już wyciągnęła wniosek z wojny w Gruzji w 2008 roku i aneksji Krymu sześć lat później, że Rosja musi zostać powstrzymana militarnie. Węgry nadal dzisiaj postrzegają sprawy inaczej, a od 2014 roku nawet zwiększyły swoją zależność od Moskwy, zwłaszcza w sektorze energetycznym.

Jan Lipawski

„Jeśli Ukraina upadnie, Putin będzie kontynuował” – powiedział czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavsky.

(zdjęcie: IMAGO/CTK zdjęcie)

Czechy i Słowacja zareagowały wówczas inaczej. W Pradze zawsze byli kluczowi politycy zagraniczni, którzy postrzegali Ukrainę jako najważniejszego partnera w Europie Wschodniej. Obejmowało to dostawy broni na wczesnym etapie.

Jednocześnie Milos Zeman jest człowiekiem prezydenta, który nie krył podziwu dla prezydenta Rosji Władimira Putina. Zależne od niego słabe rządy wielokrotnie lawirowały między zaangażowaniem na Zachodzie a przyjaznymi gestami na Wschodzie.

Punktem zwrotnym były rewelacje o rosyjskich działaniach dywersyjnych i szpiegowskich w Czechach, które doprowadziły do ​​zwycięstwa zdecydowanie prozachodniej koalicji w 2021 roku. Zeman też jest w złym stanie i zdyskredytowany przez rosyjską inwazję. „Putin jest szaleńcem” – powiedział w lutym prezydent, mówiąc, że mylił się w swojej sprawie.

Punkt zwrotny w czeskiej polityce zagranicznej

Punkt zwrotny w czeskiej polityce zagranicznej oznacza, że ​​kraj od zeszłego tygodnia negocjuje nawet porozumienie obronne ze Stanami Zjednoczonymi, co może doprowadzić do stacjonowania obcych wojsk. W przeciwieństwie do 24 krajów NATO, Praga wcześniej odmówiła podjęcia takiego kroku.

Jednym z głównych powodów jest to, że Czesi, podobnie jak Słowacy, należą do najbardziej sceptycznych Europejczyków wobec NATO. Ratyfikacji podobnego porozumienia obronnego przez rząd w Bratysławie na początku tego roku towarzyszyły protesty i zaciekłe dyskusje w parlamencie.

Liderem ruchu oporu jest Robert Fico, który nawet będąc premierem sprzeciwiał się zachodnim sankcjom wobec Rosji. Podobnie jak premier Węgier Viktor Orban, przedstawia się jako polityk pacyfistyczny i określa pomoc wojskową dla Ukrainy jako nieodpowiedzialną ingerencję w konflikt zewnętrzny.

Twarda linia Słowacji wobec Rosji wydaje się krucha

Słowacki jednolity front za twardą linią w kierunku Rosji jest tym bardziej kruchy. Jej najważniejszym bohaterem jest premier Eduard Heger, który w zeszłym roku objął urząd prowizorycznie.

To prawda, że ​​Heger cieszy się najwyższym zaufaniem wśród polityków w kraju ze względu na jego stosunek do wojny na Ukrainie. Jednak jego populistyczna partia Olano jest trudna do umiejscowienia ideologicznie, a koalicja rządząca jest słaba i niejednorodna.

W końcu łączy ich walka z Fico i jego sojusznikami, która toczy się przy twardych bębnach. Nie jest jasne, jaką rolę odgrywa w tym obszarze wymiar sprawiedliwości: w zeszłym tygodniu za zdyskredytowanie dygnitarzy aresztowano powierników byłego szefa rządu. Fico nadal chroni swój immunitet parlamentarny. Rząd zakazał także wielu kanałów medialnych sklasyfikowanych jako prorosyjskie.

>> Przeczytaj także: Niespokojne pytanie niemieckich czołgów: czy dostawy broni mogą decydować o wojnach?

Partie opozycyjne wciąż prowadzą w sondażach. Jeśli rząd upadnie, zdecydowanie prozachodnia ścieżka również może być do zgarnięcia. W każdym razie istnieje potencjał konfliktu, także na poziomie ekonomicznym.

Inflacja w marcu była dwucyfrowa, najwyższa od przełomu tysiącleci. Słowacja pozostaje również silnie uzależniona od rosyjskiego gazu i ropy. Ponadto do kraju napłynęło dotychczas ponad 350 000 ukraińskich uchodźców, których integracja wymaga znacznych środków.

Pragmatyzm kontra neoidealizm

Węgierski oportunizm w rosyjskiej polityce, który jest kształtowany przez interesy gospodarcze, pozostaje zatem realistyczną alternatywą, przynajmniej dla Słowacji, dla nowego „neoidealizmu geopolitycznego”, którego wzrost widzą obserwatorzy w Europie Środkowej i Wschodniej.

Napięcia między tymi dwoma podejściami stoją też za odwołaniem spotkania Grupy Wyszehradzkiej pod koniec marca: Orbán musiał wówczas słuchać ostrej krytyki nie tylko z Czech, ale także z Polski, gdzie rząd politycznie bliski mu jest u władzy.

Słowacy natomiast zachowali milczenie – kolejna wskazówka, że ​​mieszkańcy Bratysławy nie do końca czują się we własnej skórze. Jeśli kraj chce pozostać na kursie, potrzebuje zachęty gospodarczej i militarnej ze strony głównych graczy zachodnich.

Po: Komentarz: Eksport wycofanych czołgów do Kijowa to za mało

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *