raport
Do: 07.02.2022 18:42
Strefa wykluczenia Polski z Białorusią od zeszłego lata aż roi się od personelu wojskowego. Turystom nie wpuszczono. Obszar jest teraz ponownie dostępny, ale hotelarze i restauratorzy są zaniepokojeni.
„Chcesz zapytać o pokoje? Byłoby wspaniale!” Tak Dorota wita turystów w ten słoneczny poranek w małej miejscowości Białowieża, w sercu jednego z najpiękniejszych parków narodowych w Polsce. Dorota czekała tu na pierwszych od dziesięciu miesięcy gości z noclegiem.
Od końca lata zeszłego roku nie było tu turystów ze wszystkich miejsc, w tym magicznym miejscu. Bo mały pensjonat Doroty o nazwie „Sunshine” znajduje się dokładnie w trzykilometrowym pasie, który został uznany za obszar zastrzeżony na granicy białoruskiej. Zamiast gości wszędzie roiło się od żołnierzy i policji.
„Czułem się prześladowany”
Dorota ma dziwne uczucie: jakoś czuje się wolna. Bo kiedy przyjechała do Białowieży z drugiego domu i nie widziała żadnej policji, powiedziała: „Mój Boże, to jest dobre!” Postrzega to jako wolność. „Nie jestem już tak ograniczony, nie jestem w klatce, a na ulicach nie widać policji ani wojska”.
Wcześniej za każdym razem musiała się zatrzymywać i przedstawiać. Wspomina, że jej kufer był poszukiwany w poszukiwaniu uchodźców. „To było bardzo trudne. Czułem się prześladowany”.
Wciąż wielu żołnierzy w regionie
Ale dla turystów, którym w tych dniach po raz pierwszy wpuszcza się do strefy zastrzeżonej, powstaje nieco inne wrażenie. Ponieważ do zobaczenia jest jeszcze wiele sił wojskowych i policyjnych. Pozdrawiam jednak serdecznie. Czy kiedyś, a może niedługo, w regionie znów zapanuje normalność?
– Chcę jej uwierzyć, ale mam wrażenie, że prawdopodobnie już nie wróci – mówi Dorota. Wszystko będzie miało kontynuację. Jest takie zamieszanie. „Dziś jestem szczęśliwa, oczekuję gości, bo mam już rezerwację. Pierwsza” – powiedziała. Do ostatniej chwili nie wiedziała, czy powinna ponownie otworzyć. „Teraz nikt nie wie, czy ta wolność da normalność, czy coś się powtórzy”.
Obawy w wypożyczalni rowerów
Zaledwie około dwa kilometry od małego pensjonatu Doroty Sławomir Dron prowadzi restaurację wraz z wypożyczalnią rowerów. On też czeka na gości ze zmartwioną miną. Nie sądzi, aby stalowe ogrodzenie graniczne o długości 17 stóp stało się nową atrakcją turystyczną. Polski nadawca TVP uczcił to w specjalnym wydaniu.
„Myślę, że wręcz przeciwnie. Znajdujemy się tutaj na Liście Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego UNESCO, który częściowo znajduje się po stronie białoruskiej i polskiej” – mówi. Odgrodzenie tego płotem nie przeszkodzi uchodźcom w przejściu, ale niestety będzie barierą dla zwierząt – rysi, wilków, jeleni i łosi.
„Po drugie, nie wiem, czy to dobry sygnał dla opozycji na Białorusi, że oddzielamy ją murem. Mieliśmy mur w Berlinie, ale nic dobrego nie przyniosło”.
Wielu cierpi na depresję
W porównaniu z latem ubiegłego roku liczba rezerwacji w hotelach i pensjonatach na dawnym obszarze zastrzeżonym wynosi 15%. Wiadomość o wypowiedzeniu musi najpierw rozejść się wszędzie. Firma restauracyjna i wypożyczalnia rowerów Slavomir Dron nie tylko patrzy w przyszłość, ale także na szkody, jakie sytuacja pozostawiła w duszach mieszkańców w ciągu ostatniego roku.
„Moja żona jest lekarzem pierwszego kontaktu w Białowieży i widzi, jak wiele osób cierpi z tego powodu na depresję. Są napiętnowani” – mówi. Kto teraz zajmie się tymi ludźmi? Kto się nią zaopiekuje? „To był bardzo trudny czas i na pewno będzie miał duży wpływ na zdrowie populacji”.
ogrodzenie graniczne o długości 187 km
Dramat zaczął się, gdy pod koniec lata 2021 nagle pojawiło się tu na pograniczu wielu ludzi z Bliskiego Wschodu, Afryki i innych kontynentów. Chcieli nielegalnie wjechać na terytorium Unii Europejskiej. Najwyraźniej stało się to za wyraźną aprobatą białoruskiego przywódcy Aleksandra Łukaszenki, który lubi działać jako przedłużenie prezydenta Rosji Władimira Putina.
Polska i Unia Europejska uznały to za prowokację. Na końcu powstało właśnie ukończone 187 km ogrodzenia granicznego. Teraz mieszkańcy muszą jakoś sobie z tym poradzić. Tak jak turyści.
Slavomir Dron widzi gości, którzy chcą przyjechać teraz z wyraźną przewagą: „Teraz jest świetny czas dla kogoś, kto chce przyjechać do Białowieży i nie chce, żeby było tu zbyt tłoczno.
„Wszystko było w porządku aż do pandemii”
Około godziny 10 sprzedawcy małych wypchanych żubrów wciąż są sami przed swoim towarem. Ale pierwsze zainteresowane strony przybyły około południa. Wzrósł też optymizm Roberta Latawca w sąsiednim biurze turystycznym.
„Zapewniamy przewodników po rezerwatach przyrody, którzy przechodzą przez w pełni chronioną część Puszczy Białowieskiej”. Ale jego biuro organizuje również wycieczki, podczas których można zobaczyć dziką przyrodę lub ptaki. – Bo wciąż mamy tu gatunki obce dla gości z Europy Zachodniej czy Środkowej.
Są już osoby zainteresowane, ale to nie było to, co było przed pandemią. „Ponieważ do pandemii wszystko szło bardzo dobrze, przybywało coraz więcej turystów, a teraz mamy nadzieję, że od 1 lipca będzie tak samo. Mam nadzieję, że nie będzie wolno, ale szybko”.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.