Nie, nic nie wymyśliłem. Tylko chory by to zrobił. Artykuł w „Ukraińskiej Prawdzie” był haniebny, płatna intryga. Moi przeciwnicy polityczni potrzebowali powodu, aby uzasadnić moje zwolnienie. Tak, byłem przesłuchiwany, ale jako świadek. Śledczy z Biura Prokuratora Generalnego przesłuchiwali mnie 30 maja. Oddałem swoje akta i zebrane przez nas pudła. Potem już nigdy od nich nie słyszałem. Nie ma przeciwko mnie śledztwa, żadnych dalszych przesłuchań.
Ale Parlament wyrzucił cię dzień później.
Było to motywowane politycznie, jak wyjaśniłem wcześniej.
Sonya Łukaszowa, która badała artykuł, ujawniła również, że jej informacje pochodzą głównie od jej córki. Pracowała na infolinii oferującej pomoc psychologiczną ofiarom. Łukaszowa pisze, że podczas przesłuchania przyznałeś się do poznawania nowych przypadków „przy herbacie”.
Zgadza się, moje informacje pochodziły od pracowników infolinii, w tym mojej córki. Oczywiście jako ombudsman sam nie rozmawiałem przez telefon. Przedmiotowa infolinia była również pod egidą UNICEF, która odpowiada za:
personel był odpowiedzialny i zapewniał wsparcie techniczne. Biuro Rzecznika posiadało osobną infolinię.
Znana ukraińska strona internetowa, która podobno ma kontakty w ukraińskich kręgach bezpieczeństwa, zniesławiła Łukaszową jako rosyjskiego agenta. Dziennikarz otrzymał nawet groźby śmierci.
Nie mam z tym nic wspólnego. Jestem w branży od dawna i szczepiłem się przeciwko takim politycznym atakom. Nie znam tej osoby i też się ze mną nie kontaktowali.
Krytyka infolinii UNICEF wynikała również z braku dokumentacji: nie było jasne, kto dzwonił, co dokładnie, do jakiego lekarza skierowano zainteresowaną osobę, czy wezwano policję.
Wielu dzwoniących chciało pozostać anonimowych. Udokumentowano przypadki, które można było udokumentować. Jeśli zainteresowane osoby chciały skontaktować się z policją, oczywiście otrzymywały pomoc.
Liczba telefonów jest już tajemnicza: oficjalnie było 1040, z czego połowa dotyczyła wykorzystywania seksualnego. Ale kiedy policja sprawdziła rejestry telefonów, znaleźli tylko 92.
Nie wiem, jak policja znalazła ten numer. Infolinia zatrudniała kilku pracowników. Od 1 kwietnia do 15 maja było ponad 1000 telefonów, w tym od osób, które chciały się zabić. Mówimy o blisko 400 osobach dotkniętych chorobą, w tym 100 dzieciach.
Znowu nie wszyscy chcieli zgłosić przestępstwo lub udokumentować sprawę. Wiele osób dzwoniło, ponieważ potrzebowały pomocy psychologicznej. Inni chcieli, aby ich historie zostały opowiedziane, aby Rosja została ukarana. To był cel. Dlatego mówiłem o tym publicznie. Czy rozumiesz?
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.