Witam ze Skopje,
„O emeryturę przed chorobą zwyrodnieniową!” – skandował tłum w Paryżu 19 stycznia podczas wielkiej demonstracji przeciwko planowi prezydenta Macrona dotyczącemu podniesienia wieku emerytalnego. Przypomniało mi to o ogromnej (potencjalnej) mocy i sile, jaką pracownicy – czyli my wszyscy – możemy rozwinąć, kiedy wspólnie walczymy za sprawę lub przeciwko niej.
Mówimy o „dialogu partnerów społecznych”, kiedy rządy, pracodawcy i pracownicy siadają i omawiają swoje interesy w polityce gospodarczej i społecznej. Ale co się dzieje, gdy żądania pracowników nadal nie docierają do uszu i czują się źle reprezentowani lub wcale nie reprezentowani?
Strajki i ciężko wywalczone prawo do organizowania się i wychodzenia na ulice są ważną częścią europejskiej kultury pracy. Istnieją jednak części Europy, w których związki zawodowe nadal stanowią wyjątek, aw wielu firmach są nawet zakazane.
Tej zimy będzie więcej protestów we Francji, Wielkiej Brytanii i całej Europie. Między innymi pracownicy sprzeciwiają się prawom egzekwowanym przez ich rządy, które nie tylko ograniczają ich prawa pracownicze, ale także, w niektórych przypadkach, ograniczają prawo do strajku.
Sinisa Jakov Marusic, redaktor tego tygodnia
protest zima
W niektórych krajach europejskich podejmowane są próby stłumienia sprzeciwu. Tymczasem nasza zbiorowa świadomość jako kontynentu jest wciąż słaba. Początki rządów Giorgii Meloni we Włoszech są niepokojące. 31 października tysiącom ludzi pozwolono zgromadzić się, aby uczcić setną rocznicę „Marszu na Rzym” Mussoliniego w jego rodzinnym mieście Predappio. W tym samym czasie policja pobiła studentów demonstrujących na Uniwersytecie La Sapienza w Rzymie przeciwko imprezie, w której uczestniczyli członkowie partii Meloniego.
Wiał zły wiatr. Innym przykładem jest tak zwany „dekret rave”. Po tym, jak policja usunęła rave w Modenie, skrajnie prawicowy rząd Meloniego przedstawił projekt ustawy, który zakazałby zgromadzeń powyżej 50 osób, jeśli „zajmują miejsca i zagrażają porządkowi publicznemu”. Debata nasiliła się. Konserwatywna koalicjantka Forza Italia ostatecznie zdołała złagodzić dekret.
Tłumienie odmiennych opinii jest problemem nie tylko we Włoszech. W lutym 2022 r. węgierski premier Viktor Orbán (stary znajomy z włoskiej prawicy) uchwalił ustawę ograniczającą prawo do strajku. Chociaż strajki nie są formalnie zakazane, dekret miał wymierny wpływ na nauczycieli, którzy demonstrowali za lepszym systemem edukacji i podwyżkami płac. „Jeśli chcę strajkować, nadal muszę uczyć co najmniej połowę moich zajęć lub wszystkie zajęcia dla seniorów” – powiedziała nauczycielka Bea Bercie. Domani. Niektórzy koledzy, jak Katalin Törley z Budapesztu, stracili nawet pracę.
Podczas gdy protesty pracownicze nasilają się, rządy spieszą się z uchwaleniem przepisów antystrajkowych. Na przykład konserwatywny rząd w Wielkiej Brytanii wprowadził przepisy mające na celu „gwarantowanie minimalnej obsługi”. Strajki byłyby zatem ograniczane pośrednio.
W związku z protestami przeciwko reformie emerytalnej rząd francuski poczynił podobne refleksje: minister transportu Clément Beaune chce też zagwarantować „minimalną obsługę” na wypadek strajku. Jak na ironię, we Francji nazywa się to „modelem włoskim”.
Francesca De Benedetti zajmuje się polityką europejską i wiadomościami międzynarodowymi dla rzymskiej gazety Domani.
Bojowe brytyjskie związki zawodowe
Brytyjski premier Rishi Sunak naśladuje Margaret Thatcher: chce walczyć z masowymi strajkami w kraju, a nawet wprowadza ustawę antystrajkową, która wymagałaby „usług minimalnych” w sektorach takich jak zdrowie, edukacja, usługi, straż pożarna i ratownictwo oraz transport do określić czas strajku. Prawo pozwoliłoby również szefom sektora prywatnego i publicznego na zwalnianie strajkujących.
Ale pomimo tych gróźb związki i ich członkowie nie dają żadnych sygnałów, że ulegną presji rządu. Wręcz przeciwnie, naleganie konserwatystów na powtórzenie polityki oszczędnościowej po 2010 roku prawdopodobnie da robotnikom jeszcze więcej powodów do strajku – zwłaszcza że nierówności w kraju są niezwykle wysokie.
Na szczycie zima niezadowolenia – długa seria strajków w 1978 i 1979 r., które doprowadziły do upadku ówczesnego laburzystowskiego rządu – związki zawodowe zostały oczerniane jako „wróg wewnętrzny” przez nową przywódczynię konserwatystów Margaret Thatcher. Ta etykieta wraca do mody ze względu na obecną falę strajków.
Związki zawodowe odegrały kluczową rolę w rozwoju społeczeństwa w Wielkiej Brytanii. Założyli Partię Pracy wraz z socjalistycznymi intelektualistami w 1900 roku i pomogli w utworzeniu rządu Partii Pracy pod przywództwem Clementa Atlee w 1945 roku, który stworzył NHS. Członkostwo w związku wzrosło do 9,5 miliona osób w 1950 roku, czyli prawie 20% populacji.
Obecna masowa fala protestów ma wiele przyczyn: obecny kryzys kosztów utrzymania, skutki społeczne trwającej ponad 12 lat konserwatywnej polityki oszczędnościowej, rosnąca inflacja oraz pilna potrzeba podwyższenia płac i poprawy warunków pracy.
1 lutego strajkowali nauczyciele, urzędnicy, profesorowie uniwersytetów, pracownicy ochrony, maszyniści pociągów i autobusów. Prawie pół miliona osób zrezygnowało z pracy. To prawdopodobnie największy strajk w kraju od dziesięciu lat. Dowodzi to, że brytyjskie związki zawodowe pozostają wojownicze wbrew wszelkim przeciwnościom.
Angelo Boccato jest niezależnym dziennikarzem mieszkającym w Londynie. Pisze między innymi dla Columbia Journalism Review, The Independent i Open Democracy.
Nie ma to jak wyjechać z Francji
„Uciekłem z Francji w 2005 roku: za dużo związków zawodowych, za dużo strajków, za dużo skarg, za dużo ochrony pracowników”. – Gregorie Nitot, założyciel i CEO Sii, firmy IT z siedzibą w Polsce.
W listopadzie zeszłego roku Nitot skierował te słowa w mailu do jednego ze swoich pracowników, Krystiana Kosowskiego, który chciał założyć związek zawodowy w Sii. Z punktu widzenia dyrektora generalnego ta obawa była „atakiem na Sii” i „wezwaniem kolegów do walki również z Sii”. Ostatecznie firma komputerowa zwolniła Kosowskiego.
W Polsce poziom uzwiązkowienia jest niski: tylko 12,9% pracowników jest uzwiązkowionych. Kraj ma długą tradycję związkową. W latach 80. do opozycji należało ponad dziesięć milionów obywateli Solidarnośćruch, który znacząco przyczynił się do zamachu stanu w 1989 r. Jednak koniec realnego socjalizmu i późniejszy upadek wielu przedsiębiorstw państwowych doprowadził również do upadku związków zawodowych. W Polsce, gdzie obecnie jest niewiele lub nie ma zorganizowanych związków zawodowych, obrona praw pracowniczych zaczyna się od zera.
Michał Kokot pracuje w dziale spraw zagranicznych Gazety Wyborczej, gdzie zajmuje się polityką i społeczeństwem Europy Środkowej.
Numer tygodnia: 132
W Kosowie we wrześniu ubiegłego roku nauczyciele szkół podstawowych i średnich strajkowali łącznie przez 132 godziny (czyli 22 dni dydaktyczne). Poprosili o podwyżkę.
Ci nauczyciele walczyli z wysoce upolitycznionym systemem edukacji w kraju, który ledwo rozwija kulturę obywatelskiego i związkowego protestu. W końcu nauczyciele nie dostali podwyżki – i teraz muszą pracować w weekendy, aby nadrobić stracone dni. Ale przynajmniej odważyli się walczyć po raz pierwszy.
Xhorxhina Bami jest kosowską korespondentką Balkan Insight.
Zapomniana władza mas
W Niemczech strajki prawie nie są postrzegane jako narzędzie polityczne. Rzeczywiście, strajki polityczne są de facto zabronione. Wycofanie się ma na celu jedynie zapewnienie środków do rokowań zbiorowych, ale nie w żadnym innym celu. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że strajk rzeczywiście wywarł duży wpływ na niemiecką politykę: w marcu 1920 r. prodemokratyczny strajk na pełną skalę udaremnił ustanowienie skrajnej prawicy – przynajmniej na następne 13 lat.
O tzw. puczu Kappa i ruchu oporu dowiedziałem się z autobiograficznych zapisków mojego pradziadka, który w czasie I wojny światowej był burmistrzem miasta w północnych Niemczech. Podobno był jednym ze współzałożycieli miejscowej skrajnie prawicowej partii Niemieckiej Partii Ojczyzny.
Na mocy traktatu wersalskiego Niemcy są zobowiązane do znacznej redukcji armii. Jednak niektóre antydemokratyczne siły zbrojne odmówiły rozwiązania swoich wojsk iw marcu 1920 r. zaatakowały nowo wybrany rząd. Doszło do puczu Kappa. Jako antydemokrata mój pradziadek otwarcie poparł tę próbę zamachu stanu. Zamach nie powiódł się – i stracił pracę.
Ale dlaczego ten atak na młodą demokrację nie powiódł się? Z jednej strony pucziści najwyraźniej nie mieli jednolitej i przemyślanej strategii. Co ważniejsze, 12 milionów robotników strajkowało przez kilka dni, demonstrując, że infrastruktura i środki produkcji są w rękach ludzi. I że ludzie nie poparli zamachu stanu. Bez sprawnych autobusów, pociągów, gazet, telefonów czy poczty (aw Berlinie bez wody i elektryczności) rząd puczu nie mógł utrzymać się przy władzy.
Swoim tekstem mój pradziadek chciał przekazać swoim potomkom wiadomości, które dziś wydają mi się absolutnie przerażające. Ale tak naprawdę nauczyłem się z tego czegoś zupełnie innego: chociaż jestem raczej ostrożny wobec idei kolektywnej niemieckiej „woli ludu”, był oczywiście moment, kiedy można było przeprowadzić potężną kampanię prodemokratyczną na podstawie tej woli.
Teresa Roelcke jest dziennikarką Tagesspiegel w Berlinie.
Dziękujemy za przeczytanie 17. edycji European Focus.
Czy ostatnio (lub kiedykolwiek) strajkowałeś? Jaka była Twoja motywacja? Domagałeś się lepszych płac, protestowałeś przeciwko planowanym cięciom socjalnym, a może nawet walczyłeś o prawo do strajku? Czy czujesz się słuchany?
Chcielibyśmy, abyś podzielił się z nami swoimi przemyśleniami i komentarzami. Po prostu napisz do nas na adres info@europeanfocus.eu
Do przyszłego tygodnia!
Sinisa Jakov Marusic
Biuletyn European Focus jest finansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są wyłącznie poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Kreatywnej Europy. Ani UE, ani organ wydający nie mogą ponosić za to odpowiedzialności.
Skontaktuj się z nami tutaj do biuletynu European Focus.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.