Granica polsko-białoruska: powrót do strefy buforowej

Ponieważ na granicy Polski i Białorusi odnotowuje się coraz więcej nielegalnych przekroczeń granicy, rząd Donalda Tuska wzmocnił ochronę granicy i ponownie wprowadził strefę wykluczenia. To wynalazek poprzedniego rządu PiS, który nie został dobrze przyjęty przez mieszkańców pogranicza. Czy nowa strefa buforowa będzie inna i czy naprawdę jest to konieczne?

Aleksandra Syty, Warszawa

Od miesięcy narasta napięcie na granicy polsko-białoruskiej. Polska oskarża sąsiadujący kraj o celowe przemycanie przez granicę osób z regionów objętych kryzysem. Oprócz wzrostu liczby nielegalnych przekroczeń granic, w niedawnej przeszłości częściej zdarzały się incydenty z użyciem przemocy. Smutnym wydarzeniem była śmierć młodego żołnierza: pod koniec maja na granicy został zaatakowany nożem przez migranta i zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

Atak ten wywołał wielkie oburzenie w Polsce i doprowadził do wprowadzenia zakazu pobytu na obszarze przygranicznym, obowiązującego od 13 czerwca przez 90 dni. Ta „strefa buforowa” rozciąga się na długości 60 kilometrów wzdłuż granicy z Białorusią i stanowi obszar zamknięty dla zdecydowanej większości ludności cywilnej. W przeciwieństwie do rządu PiS, wjazd mają pracownicy organizacji humanitarnych i mediów. Nie jest to jednak takie proste, jak twierdzą władze.

Granica między Polską a Białorusią zostanie znacząco poszerzona
Źródło zdjęcia: IMAGO/Zuma Press Wire

Jednak po konsultacjach z lokalnymi przedsiębiorcami i urzędnikami miejskimi strefę wykluczenia zmniejszono do niezbędnego minimum, aby zminimalizować jej wpływ na mieszkańców, przedsiębiorców i turystów. Nie dotyczy to także terenów mieszkalnych i szlaków turystycznych. Wynik: strefa wykluczenia ma tylko około 200 metrów szerokości i około 44 kilometrów długości. Natomiast w miejscu przecięcia rezerwatów przyrody jest szersza o prawie dwa kilometry.

Zwiększone siły w pasie granicznym

Strefa buforowa to nie jedyne działanie podjęte przez rząd w celu wzmocnienia ochrony granicy z Białorusią. Pierwszym krokiem jest zwiększenie tej liczby: obecnie w regionie przygranicznym rozmieszczonych jest około 2 000 funkcjonariuszy straży granicznej, 6 000 żołnierzy i 400 dodatkowych funkcjonariuszy policji. Rząd planuje wysłać na granicę większą liczbę funkcjonariuszy policji z jednostek prewencyjnych, aby wzmocnić mieszany system patroli. Powinni być też lepiej wyposażeni w gaz łzawiący, armatki wodne i kamizelki kuloodporne. Planowane jest także przeszkolenie armii do zwalczania zamieszek, za co właściwie odpowiada policja. Kilka tygodni temu straż graniczna otrzymała broń strzelającą gumowymi kulami.

Według MSW wzmocnione zostanie także ogrodzenie zbudowane przez poprzedni rząd, na co trafi dodatkowe 1,5 miliarda złotych (prawie 350 milionów euro). Na początku przyszłego roku powinien być gotowy system monitoringu rzek w strefie przygranicznej. Będzie obejmował około 1800 masztów kamer oraz 4500 kamer dzień/noc i termowizyjnych, a także specjalne czujniki do wykrywania różnych cech fizycznych. obiektów.

Polski premier Donald Tusk również opowiada się obecnie za twardym podejściem do granicy, co rozczarowało niektórych Polaków.
Prawa do obrazu: Drut do prasowania IMAGO / ZUMA

Rząd wprowadził także w drodze procesu parlamentarnego zmianę prawa, które będzie regulować użycie broni palnej przez wojsko. Jednak po masowych protestach prawników i obrońców praw człowieka debata ta została opóźniona.

Lokalna gorycz

Nastroje wśród mieszkańców pogranicznego Podlasia są obecnie raczej melancholijne. Mieszkańcy tego regionu, znanego przede wszystkim z atrakcji turystycznych, pragną po prostu żyć, pracować i prowadzić swoje interesy w całkowitym spokoju i ciszy. Dotkliwie dotknęła ich już pandemia Covida, a później pierwsza strefa wykluczenia narzucona przez rząd PiS w 2021 roku. Obecnie nie widać oznak poprawy sytuacji gospodarczej – wręcz przeciwnie, narastająca wojownicza retoryka w rzeczywistości szkodzi biznesowi .

Sławomir Dron, białowieski przedsiębiorca turystyczny, nie kryje rozgoryczenia. Jego ocena sytuacji na miejscu różni się zasadniczo od oceny rządu: „W przygranicznych miastach jest tyle samo uchodźców, co wcześniej. Widzimy je tylko w pasie granicznym. I raczej nie stanowią zagrożenia” – twierdzi. . Przez „sianie paniki” liczba rezerwacji w jego firmie spadła o dwie trzecie, więc na pewno w tym sezonie nie zarobi. Jednocześnie obietnice rządu dotyczące zrekompensowania strat branży turystycznej są na tyle niejasne, że nadal nie wie, na jaką pomoc może liczyć.

To nie jest zagrożenie – prawda? Syryjczyk na granicy Polski i Białorusi, w Puszczy Białowieskiej.
Źródło zdjęcia: IMAGO/Zuma Press Wire

„Z jednej strony podsycacie strach i histerię, ciągle mówiąc o rosnącym zagrożeniu, z drugiej strony nie jesteście w stanie zaoferować przedsiębiorcom konkretnej pomocy” – skarży się Dron, właściciel restauracji. oraz wypożyczalnia rowerów. To „zniszczy całe Podlasie” – ostrzega przedsiębiorca.

W Białowieży życie toczy się normalnie, a szlaki turystyczne są otwarte. Obecnie nie planuje się prac, które wskazywałyby na rozbudowę infrastruktury, takiej jak mieszkania dla wojska czy przebudowa płotu granicznego. Jedyna zmiana dotyczy znaków ostrzegawczych wzdłuż nowego terenu – paradoksalnie tylko w języku polskim. Rząd wysyła teraz SMS-y w języku angielskim, w których podkreśla zakaz przebywania w strefie buforowej oraz użycie przez żołnierzy broni palnej. To by tylko przestraszyło turystów, uważa Dron, który już tego doświadczył ze swoimi klientami.

Obrońcy praw człowieka rozczarowani

Jeszcze większe rozczarowanie jest wśród wolontariuszy, którzy od trzech lat opiekują się uchodźcami na granicy, oraz wśród działaczy na rzecz praw człowieka. „Mieliśmy nadzieję, że wraz ze zmianą rządu zmieni się także polityka na granicy polsko-białoruskiej, jednak pierwsze stwierdzenia o bardziej humanitarnym traktowaniu osób próbujących przedostać się do Polski okazały się nieprawdziwe” – powiedziała Aleksandra Chrzanowska z Agencji. „Stowarzyszenie Interwencji Prawnej” dla tygodnika „Polityka”. Zamiast tego aktywiści twierdzą, że rząd Donalda Tuska idzie w ślady PiS. W tym roku osoby pracujące na obszarze przygranicznym odnotowały już ponad 4000 wezwań nielegalnych w świetle prawa europejskiego.

Na początku czerwca działacze protestowali w Warszawie przeciwko polityce rządu Tuska na granicy białorusko-polskiej.
Prawa do zdjęć: Obrazy IMAGO / SOPA

Tymczasem z badań wynika, że ​​zmienia się nastawienie Polaków do twardego podejścia do granicy z Białorusią: o ile jesienią 2022 roku nielegalne wypychania za akceptowalne uznawało 52 proc. respondentów, dziś odsetek ten wynosi już 67 proc. 85,7 proc. Polaków uważa użycie broni palnej przez żołnierzy w przypadku brutalnego przekraczania granicy przez migrantów za uzasadnione.

Oferta

Ten temat w programie:AKTUALNY MDR | Dziś na Wschodzie | 15 czerwca 2024 | 11:17

Bianca Robbins

„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *