Głównym beneficjentem budowy kanału będzie port w Elblągu. Według szefa portu Arkadiusza Zglińskiego wielkość przeładunków może się czterokrotnie, a nawet pięciokrotnie. Elbing mógłby stać się portem zawinięcia tak zwanych statków dowozowych. Ułatwiają one załadunek i rozładunek ogromnych zamorskich statków towarowych, które ze względu na swoje rozmiary mogą zawijać tylko do większych portów, takich jak Gdańsk oddalony o 50 kilometrów w linii prostej. Twój ładunek kontenerowy jest dystrybuowany za pomocą statków dostawczych do średniej wielkości portów, takich jak Elbing, skąd dalszy transport odbywa się drogą lądową. W drodze powrotnej statki zaopatrzeniowe odbierają świeży ładunek dla liniowców. Doskonały podział pracy z punktu widzenia Elbingera.
Świetlana przyszłość dla portu w Elblągu?
W przyszłości port w Elblągu mógłby przyjmować statki o zanurzeniu do 4,5 metra i nośności 5 tys. ton – informuje Zgliński. 1000 ton to obecnie limit. To jednak na razie tylko wizja, bo jest wąskie gardło – kanał i wejście do portu są zbyt płytkie dla tak dużych statków. Choć nowym kanałem mogliby wejść do Zalewu Wiślanego, osiadłyby na mieliźnie na krótko przed Elbingiem.
Ale to państwo jest odpowiedzialne za zbudowanie głębszego kanału między kanałem a portem – mówi szef portu Zgliński. Prace już trwają, ale według Urzędu Morskiego w Gdyni potrwają cały rok – a według sceptyków znacznie dłużej. Na razie port nie będzie w stanie w pełni wykorzystać potencjału nowej inwestycji – ubolewa szef portu Zgliński, który uważa, że odpowiedzialny jest tu urząd morski.
Ale odpowiada: Sam port też nie odrobił całej swojej pracy domowej, bo tam trzeba stworzyć nowy punkt zwrotny dla większych statków. „W międzyczasie minęło sześć lat, a operator portu wciąż przygotowuje się do tego, gdzie był w 2016 r., kiedy ogłoszono start tego wieloletniego projektu budowlanego” – powiedział szef Urzędu Morskiego w Gdyni Wiesław Piotrzkowski. Szef portu Zgliński nie chce jednak odpuścić oskarżenia: przez długi czas, mimo licznych deklaracji woli rządu, nie było pewności, czy kanał rzeczywiście zostanie zbudowany – zainwestowanie w takie duże sumy pieniędzy byłoby marnotrawstwem. sytuacja.
Ale nie tylko w Elbingu, ale także w mniejszych nadmorskich miejscowościach Wybrzeża Zatoki, oczekiwania wobec nowego kanału są wysokie. Wiele z tych miast posiada własne małe porty dla łodzi rybackich i białej floty. Po otwarciu kanału powinny one rozkwitnąć w eleganckie mariny i przyciągnąć zamożnych żeglarzy z Niemiec i Skandynawii swoimi drogimi jachtami. Jednym z takich miast jest Frombork, który uważany jest za perłę turystyczną regionu. W miejscowej katedrze pochowany jest światowej sławy astronom Mikołaj Kopernik. Jest nadzieja, że wraz ze wznowieniem żeglugi przybędzie jeszcze więcej turystów, a przede wszystkim zostanie na dłużej, bo do tej pory Frombork przyciągał prawie wyłącznie jednodniowych wycieczkowiczów. Port jest obecnie odnawiany na koszt państwa, choć prace potrwają do przyszłego lata.
Wejścia portowe na Zalew Wiślany są zbyt płytkie
Ale inne miasteczka na Zalewie Wiślanym są na razie z pustymi rękami. Tam też konieczne są inwestycje, aby móc wykorzystać potencjał nowego kanału. Czego brakuje widać w Nowej Pasłęce. Miejsce tuż przy granicy z Rosją, 90 minut jazdy samochodem od Gdańska. Plażę zamieszkuje tylko kilka ptaków – aż trudno uwierzyć, że już za kilka dni do tutejszej mariny mogły wpłynąć pierwsze bałtyckie jachty. Nie będą też – mówi kapitan portu Ryszard Doda, bo dwa wejścia do portu są po prostu zbyt płytkie, od 0,5 do 1,2 metra. Ile razy musiał wspinać się do wody, aby uwolnić unieruchomione łodzie i poprowadzić je na molo!
Port mógł pomieścić do 100 statków o zanurzeniu do 2,2 metra. Kiedy dziewięć lat temu odnawiano tutejszą przystań, plan był dalekowzroczny. Jedynie wejście do portu pozostaje wąskim gardłem, tak jak w Elbingu. I w tym przypadku to nie operator portu jest odpowiedzialny, ale państwo. Doda walczy z władzami o jej pogłębienie i poszerzenie – na razie bezskutecznie. Obawia się zakłopotania, które trwale zaszkodzi reputacji lokalnych portów: „Przypłyną tu łodzie pod obcą banderą. A potem zatrzymają się sto metrów przed wejściem do portu i wpadną na mieliznę. Czy naprawdę wierzysz, że kiedykolwiek wrócą? ?”
Według jego szacunków koszty byłyby do opanowania – dla wszystkich małych marin w polskiej części Zalewu Wiślanego maksymalnie pięć milionów złotych (równowartość dobrego miliona euro). Wobec tych dwóch miliardów złotych, które pochłonęły budowę kanału, to z jego punktu widzenia drobiazg. Ale to nie jest łatwe zadanie dla Urzędu Morskiego: „Te prace budowlane możemy wykonać tylko w ramach naszego budżetu” – odpowiada szef Urzędu Morskiego, odnosząc się do portu we Fromborku, który jest obecnie remontowany na koszt publiczny. . Nie ma sobie nic do zarzucenia: „Jesteśmy gotowi i stosunkowo skutecznie rewitalizujemy porty.
Podczas gdy aktorzy obwiniają się nawzajem, jedno wydaje się jasne: jeśli kanał otwiera się teraz z wielką pompą, jego użyteczność pozostaje na razie ograniczona. „Ostrzelanie” przez polską marynarkę wojenną na Rosję grozi pozbawieniem startu – kosztowną atrakcją turystyczną, przydatną tylko nielicznym żeglarzom rekreacyjnym. Ryszard Doda, kapitan portu Nowej Pasłęki, i tak ma inne spojrzenie na ukochaną lagunę. Dzięki płytkiej i ciepłej wodzie może stać się rajem dla kitesurferów. Ten sport dosłownie kwitnie w Polsce. Obecna mekka kitesurfingu na Półwyspie Helskim jest pełna. „Bardzo bym tego chciał. Kitesurferzy mieliby tu nowe możliwości – bez nagród księżycowych jak gdzie indziej. A kolorowe latawce kaskaderskie byłyby nową atrakcją turystyczną laguny.”
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.