Narodziny Syna Bożego
Do listu do redakcji „Jezus, Dzieciątko Jezus?” (FAZ z 16 grudnia): To idzie za daleko dla mnie. Możesz myśleć, co chcesz o „kulturze bożonarodzeniowej” naszych czasów. Ale twierdzenie, że tzw. „Dzieciątko Jezus” – podobnie jak Święty Mikołaj (!) – „jest fikcyjną postacią wymyśloną przez ludzi, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością Jezusa i święta Bożego Narodzenia”, jest dla mnie niepomierną przesadą. Bo jeśli Jezus Chrystus był człowiekiem – a Nowy Testament nie pozostawia co do tego wątpliwości – to nie spadł z nieba, ale też się narodził i też był małym dzieckiem („dzieckiem Chrystus”)). I świętujemy te narodziny i to małe dziecko w Boże Narodzenie. Wiele istotnych treści znajduje się już w Nowym Testamencie, w pierwszych dwóch rozdziałach Ewangelii Łukasza. Fakt, że wielu urosło na przestrzeni wieków, nie może być czymś złym, ale pokazuje, że to narodziny Syna Bożego dotarły do ludzi. Z pewnych rzeczy możemy się cieszyć, a z pewnych żałować, ale nie tylko śmierć i zmartwychwstanie przynależą do postaci Jezusa Chrystusa (a notabene także do teologii chrześcijańskiej), ale także do Jego wcielenia (wcielenia), a to ma miejsce w Boże Narodzenie w różnych mniej lub bardziej udane sposoby. Ojciec dr Klaus Obermeier, Monachium
Sto miliardów metrów kwadratowych
W swoim kompetentnym wyliczeniu faktów, z których wynika, że roszczenie Polski o 1300 miliardów euro reparacji wojennych jest bezpodstawne w świetle prawa międzynarodowego, dr. Christiana Wagnera w jego List do redakcji (FAZ, 16 grudnia) słusznie także do włączenia do państwa polskiego byłych wschodnioniemieckich prowincji Śląska, Pomorza i południowych Prus Wschodnich (należy dodać Wschodnią Brandenburgię). Ignoruje polityczno-historyczny argument zwykle wysuwany przez stronę polską, że Polska musiała oddać swoje „tereny wschodnie” na zachodniej Ukrainie i dzisiejszej Białorusi z obszarem nawet większym niż prawie 100 000 kilometrów kwadratowych wschodnich prowincji niemieckich – że tak powiem „przeniósł się na zachód”. Jednak ta polska argumentacja jest politycznie i historycznie tak samo nie do utrzymania jak rzekome roszczenia prawne: ponieważ te rzekome ziemie wschodnie zostały zaanektowane przez Polskę w ramach dynastycznych podbojów królestwa polskiego i po raz ostatni w 1920 r. powstał Związek Sowiecki – 1920 rok, kiedy to Związek Sowiecki nie mógł się obronić z powodu wojny domowej między czerwonymi a białymi. Kolejny argument przeciwko nieuzasadnionemu porównywaniu z terenami byłej NRD: około dwóch trzecich ziem, które wycofały się w 1945 roku na Ukrainę i Białoruś, zamieszkiwali odpowiednio Ukraińcy i Białorusini – ich powrót był nie tylko historyczną korektą, ale i satysfakcją . prawo narodu do samostanowienia. Jeśli chodzi o wartość byłych wschodnioniemieckich prowincji: wspomniane przez Wagnera „prawie 100 000 kilometrów kwadratowych” – to prawie 100 miliardów metrów kwadratowych. Pomnożenie tego przez nierealistyczną średnią wartość 10 euro za metr kwadratowy dałoby w sumie 1 000 miliardów euro; Co więcej, wartość przedsiębiorstw przemysłowych i rolniczych, surowców mineralnych, budynków mieszkalnych i zamków oraz całej infrastruktury miejskiej i wiejskiej z łatwością doprowadziłaby – mimo ogromnych zniszczeń wojennych 1945 r. – do rzekomych 1,3 bln obliczonych przez Polskę. Szkody niematerialne nie będą brane pod uwagę. Gerharda Grassla z Pforzheim
Grzimek by wiedział
Jak dostać się do lamparta, kuny, geparda i lisa na pumie w naszym czołgowym zoo? Jak nazywa się najdroższy i najbardziej skomplikowany komputer gąsienicowy wybrany na czołówkę NATO? Gdyby Christine Lambrecht zdobyła fachową informację na temat tego wielkiego kota, który cierpiał przez lata po dokonaniu złego wyboru kariery, nie musiałaby dzisiaj badać przyczyn tego totalnego niepowodzenia. Bo wtedy wiedziałaby, że puma „ogólnie nie jest bardzo agresywna”, „ucieka przed wszystkim, co ją atakuje” i „dość szybka na krótki dystans, ale po stu metrach jest zbyt wyczerpana” , tak jak on Bernharda Grzimka opisać. I oszczędzono by nam „hańby dla Niemiec”, jakże Berthold Kohler to katastrofa czołgu w FAZ z 20 grudnia doprowadza do sedna. Claus Worner, Tybinga
Zróżnicowany obraz Bismarcka
w biurze „W długim cieniu Bismarcka – dlaczego Zieloni mają trudności z„ żelaznym kanclerzem ”Thomasa Jansena (FAZ z 16 grudnia): Współcześni, historycy i politycy dyskutują o „swoim” Bismarcku od 175 lat, o wyborze Otto von Bismarcka do parlamentu Stanów Zjednoczonych w 1847 r. Przez dziesięciolecia był narodowym „bohaterem”, który stworzył niemieckie państwo narodowe, do którego wielu aspirowało. Dla innych był „demonem Niemców” tamtych czasów, odpowiedzialnym za wszystkie katastrofy niemieckiej historii: trzy wojny jednoczące, dwie wojny światowe, wrogość do demokracji, antysemityzm, rasizm i zbrodnie kolonialne. Każdy, kto uważał w szkole, oglądał jeden z wielu telewizyjnych filmów dokumentalnych lub sztuk teatralnych o Bismarcku, może nawet przeczytał jedną z wielkich biografii „Bismarcka”, poczynając od przełomowej książki Lothara Galla, czy przeczytał przemówienia Prezydenta Federalnego w 2015 Joachima Gaucka i przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schäuble słuchali z okazji 200. urodzin Bismarcka, powinien mieć inny i zróżnicowany wizerunek. Powinien znać wzloty i upadki, ale także wiedzieć, dlaczego warto i sensownie zajmować się Bismarckiem. Ale powinien również wiedzieć, że wiele badań, badań i debat publicznych na temat tej ważnej postaci w historii Niemiec, na które się narzeka, czasami z wątpliwym moralnym wydźwiękiem, trwa od dawna lub jest „w drodze”. Koło badań Bismarcka nie musi być codziennie wymyślane na nowo. Federalna Fundacja im. Ottona von Bismarcka ze swoimi dobrze ugruntowanymi wydaniami, monografiami i wystawami oraz znaczącym wkładem w jej ofertę edukacyjną od 1996 roku. Jest to tym bardziej prawdziwe, że ktoś po raz kolejny chce wymazać imię Otto von Bismarcka z znaki drogowe i pomieszczenia powyżej lub chce obalić swoje pomniki, postępuje ahistorycznie. Ale przede wszystkim ci, którzy to czynią, wyrządzają szkodę rozwojowi świadomości historycznej, nad którą słusznie ubolewamy każdego dnia. Rozważając, oznaczałoby to również usunięcie wszystkich nazwisk z przestrzeni publicznej, ponieważ prawie we wszystkich można znaleźć ciemną plamę. Zamiast tego, czy nie powinniśmy spróbować zrozumieć, jak powiedział kiedyś Martin Sabrow, że niestety nie ma „czystych bohaterów” i że w tym względzie dyskusje o odpowiednim imienniku promują krytyczną świadomość historyczną zamiast promować legendy. Że niektóre imiona nie „idą” za pewnik; Pomimo jakiejkolwiek bezpośredniej lub pośredniej odpowiedzialności za pewne zmiany, Bismarck nie jest ich częścią. Jak zauważył kiedyś Lothar Gall, przyczynił się również znacząco do nadejścia tego, co nazywamy „nowoczesnym światem”, z którego, pomimo wszystkich krzywd i objazdów, cieszymy się każdego dnia, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie. Pod tym względem artykuł Thomasa Jansena, z jego ironicznym wydźwiękiem, był korzystnym przyczynkiem do niepotrzebnie gorącej debaty. Profesor Michael Epkenhans, Bardowick
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.