Dniejasny przyszedł, gdy było ciemno. We Frankfurcie nad Odrą poziom wody w rzece nagle się podniósł. Woda pokryła odsłonięte przez suszę ostrogi po polskiej stronie, wypełniła płytkie, piaszczyste zatoki wyspy Ziegenwerder naprzeciw aglomeracji Frankfurtu. Poziom wzrósł do następnej nocy; o 3 nad ranem 7 sierpnia, w niedzielę, osiągnął 120 centymetrów, niezwykle dużą wysokość około 30 centymetrów w krótkim czasie. Mieszkańcy byli zaskoczeni, że w ogóle nie padało. Woda pozostała 24 godziny, po czym zaczęła znikać.
W następny poniedziałek rybacy zauważyli zapach. Odra tak naprawdę nie śmierdzi. Słyszeliśmy też, że rzeka jest bardziej brązowa. We wtorek zgłoszono pojedyncze przypadki martwych ryb powyżej miasteczka. Był 9 sierpnia, poinformowali rybacy w mieście. „Z perspektywy czasu był to rodzaj szumu w tle”, mówi burmistrz Frankfurtu René Wilke (Die Linke). „Sytuacja była niejasna, rozproszona”. Następnego dnia zwłoki pojawiły się masowo na brzegach. Jagody na wyspie Ziegenwerder były pełne ryb i pachniały zgnilizną.
Łatwo jest umieszczać linki tam, gdzie chcesz je zobaczyć. Czy woda, która nagle się pojawiła, była próbą rozcieńczenia przez polską firmę dodawanej wcześniej do Odry trucizny, aby utrudnić laboratoriom poszukiwanie zanieczyszczenia? Czy ta trucizna zabiła rybę, czy był to głupi zbieg okoliczności, kombinacja czynników? Czy jest sens wprowadzać do wody truciznę, aby celowo niszczyć ekosystem, gdyż ułatwiłoby to rozwój Odry po polskiej stronie? Nie minęło dużo czasu, zanim takie plotki zaczęły krążyć po mieście.
Mieszkańcy, ekolodzy i pomocnicy są nieufni
Z około 60 000 mieszkańców Frankfurt nad Odrą jest wystarczająco duży, aby mieć McDonalda, a na ulicy przed nim stoją rozgniecione kawałki kurczaka. Miasteczko jest na tyle małe, że przechodnie podają sobie ręce na ulicy. Wielu narzeka na katastrofę Odry. „Wszystko to jest bardzo wątpliwe” – mówi emeryt, który spaceruje wzdłuż Odry. Krytycy są również skierowani do rządu stanowego. Jak zginęła ryba? Dlaczego analiza wody i ryb zajmuje tak dużo czasu? Chcesz coś zakryć? Zastanawia się nie tylko gadatliwy kierowca autobusu, ale także rybacy, ekolodzy i wolontariusze.
Dla tych, którzy nie znają Odry, wydaje się to całkiem normalne już kilka dni po wypadku, przynajmniej ze spaceru. „Wciąż jest kilka ryb” – powiedział kelner greckiej restauracji na wodzie. Zawsze daje jej chleb. „Przez kilka dni w wodzie w ogóle nie było”. Na brzegu wyspy Ziegenwerder brzęczą ważki, powierzchnia wody czasem bulgocze, jakby coś żywego znów wirowało pod nią, i rzeczywiście, od czasu do czasu do wody wpadają małe rybki. Ale co kilka metrów spotykamy też późno wyrzucone tusze, duże ryby i małże z martwym mięsem pływające w wodzie. W zależności od tego, jak wieje wiatr, silnie pachnie.
Mieszkańcy Frankfurtu nie są jedynymi, którzy mają do czynienia z martwymi rybami. Katastrofa ekologiczna rozciąga się na ponad 500 kilometrów. Tylko około 15 kilometrów rzeki znajduje się w obszarze odpowiedzialności Frankfurtu. W sąsiedniej dzielnicy Märkisch-Oderland jest to 80 kilometrów. Jednak miasto jako pierwsze w regionie sprzeciwiło się zaleceniom kraju i samodzielnie podjęło działania w sprawie martwych ryb.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.