Piłkarz przekazuje datki na front: „Mogę tylko podziękować chłopakom za solidarność”

Piłkarz przekazuje datki na front

„Mogę tylko podziękować chłopcom za ich solidarność”


Zdjęcie: Prywatny

Evgeni Lozynskyy, 26 lat, studiuje na Freie Universität. Potem wybuchła wojna na Ukrainie. Łożyński organizuje transporty pomocy i goni je – prosto na front. Wspiera go jego berliński klub piłkarski Concordia Britz.

rbb|24: Panie Lozynskyy, zbiera pan datki dla Ukrainy i przekazuje je przyjaciołom. Gdzie obecnie przebywasz?

Ewegni Łożyński: Właśnie wróciłem do Niemiec. Kupiłem samochód z czterema przyjaciółmi w Lubece. Dziś wieczorem wracamy do Dniepru we wschodniej Ukrainie. Jesteśmy tam od wybuchu wojny, około siedmiu tygodni.

Jak opisałbyś sytuację w Dnieprze?

Ciągle słyszysz alarm przeciwlotniczy, musisz co dwie, trzy godziny chodzić do schronu przeciwlotniczego. Kiedy byliśmy w Dnieprze, po drugiej stronie rzeki nastąpił atak, rakieta uderzyła w fabrykę ropy. Wieczorem jest strasznie, od ósmej prawie nikogo na ulicach, a od dziewiątej obowiązuje godzina policyjna. Jest również ściśle kontrolowany, z surowymi karami.

Z kim masz do czynienia lokalnie?

Zwłaszcza z żołnierzami, których wspieramy. Ale także z wolontariuszami, którzy ewakuowali dzieci z Mariupola. Spotykam lekarzy, którzy wykonują niezwykle ważną pracę i ratują życie tysiącom ludzi. Spotykam zwykłych ludzi, którzy chcą przyczynić się do obrony kraju przed rosyjskim atakiem, na przykład szyjąc siatki maskujące lub gotując dla żołnierzy.

„Muszę teraz pomóc” – brzmiała krótka wiadomość tekstowa, którą wysłałeś do swojej drużyny piłkarskiej Concordia Britz siedem tygodni temu. Wygląda na to, że bardzo się śpieszyłeś. Jakie były okoliczności?

Kiedy wybuchła wojna, byłem w Dnieprze. Było dla mnie jasne, że nie mogę śledzić wojny informacyjnej z domu. Pierwszą rzeczą było zapewnienie bezpieczeństwa moim ukraińskim rodzicom. Ponieważ mam niemiecki paszport, mogę wyjechać i ponownie wjechać do kraju. Obywatelom Ukrainy w wieku od 18 do 60 lat nie wolno tego robić. Niektórzy z moich krewnych przebywają teraz w Niemczech, niektórzy są teraz w Mołdawii, inni nadal mieszkają na Ukrainie.

Jak wspierają Cię Twoi koledzy z klubu Concordia?

Chłopcy rozpoczęli niezwykłą akcję zbiórki pieniędzy, zbierając dary rzeczowe, takie jak karimaty, śpiwory, ale także środki przeciwbólowe i opatrunki hemostatyczne. Zebrano też środki, które następnie zainwestowaliśmy w leki i sprzęt ochronny. Ekipa wynajęła też furgonetkę, którą następnie kilkakrotnie jeździli ze służbami ratunkowymi do mojego domu na granicy z Ukrainą. Łącznie wszystkie towary wynosiły około 20 000 euro.

Skąd ty i zespół wiecie, co jest teraz potrzebne?

Informacje otrzymuję bezpośrednio z frontu lub ze szpitali. Chłopcy odpowiednio się tym zajęli.

Concordia Britz zbiera fundusze dla Ukrainy

W jaki sposób dostawy pomocy docierają tam, gdzie są potrzebne?

Zajmę się granicą ukraińsko-polską. Większość z nich trafiła wówczas do Dniepru dzięki moim osobistym kontaktom. Części również trafiły do ​​Chirnihiwu. Miasto jest już wyzwolone, ale przez tygodnie było otoczone, a dostęp kontrolowali Rosjanie. W zawadiackiej akcji ochotnicy przeprowadzili ratowników przez las, na skraju lasu znajomi mojego kuzyna, którzy tam walczyli, odebrali przedmioty wraz z plecakami i przewieźli je po mieście. Był to częściowo towar firmy Concordia Britz.

Czy duch zespołowy w Concordia Britz był kiedykolwiek lepszy niż dzisiaj?

Concordia zawsze wyróżniała się duchem zespołowym. Zawsze graliśmy jako zespół i dobrze się dogadujemy poza boiskiem. Niemniej jednak mogę tylko podziękować chłopakom za ich solidarność i chęć pomocy, co wiele dla mnie znaczy.

Po masakrze w Buczy są ślady innych masowych grobów. Moskwa stosuje bombardowanie cywilów. Wydaje się, że nikt nie może czuć się bezpiecznie. Jak sobie z tym radzisz osobiście?

Niebezpieczeństwo nadal istnieje, zwłaszcza na wschodzie kraju. Ale nawet jak byliśmy we Lwowie, kilka kilometrów od nas była rakieta – była piąta rano i obudził nas głośny huk, ściany wibrowały. Na szczęście nie braliśmy udziału w walce wręcz. Dbamy o najbezpieczniejsze trasy. Ale nigdzie na Ukrainie nie jest w 100% bezpieczne.

Co pomaga Ci poradzić sobie z tą brutalną, wyjątkową sytuacją?

Pomaga mi wsparcie przyjaciół i rodziny, ale przede wszystkim duch, który w tej chwili panuje na Ukrainie. Ludzie przenieśli się razem, wszyscy starają się dać z siebie wszystko, by odeprzeć atak. Po prostu czuję się zmuszony dać tyle, ile mogę.

W Berlinie zazwyczaj studiujesz nauki polityczne. Kiedy powinniśmy wrócić do normalności?

Muszę powoli wracać, bo nie mogę odpuścić studiów, muszę np. oddać pracę domową. Ale moja uczelnia jak dotąd reagowała ze zrozumieniem i przesuwała terminy.

Wywiad przeprowadziła Shea Westhoff

Audycja: rbb|24 Inforadio, 13 kwietnia 2022, godz.

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *