Zazwyczaj partie polskiego rządu i opozycji stosują prawie wszystkie środki retoryczne do walki ze sobą. Żadne oskarżenie nie jest zbyt absurdalne, żaden atak nie jest zbyt silny. Ale teraz w Warszawie jest porozumienie w jednej sprawie: żądania odszkodowań od Niemiec. Dopiero w tym tygodniu Rada Miasta Warszawy jednogłośnie zadeklarowała poparcie dla projektu – Koalicja Obywatelska, zdeklarowana przeciwniczka populistycznej prawicy rządzącej PiS, ma tam zdecydowaną większość.
1 września miał rząd złożył pełny raport, który oszacował niemiecki dług reparacyjny wobec Polski za szkody wyrządzone w czasie II wojny światowej na 6,2 biliona złotych, czyli około 1,3 biliona euro. Minister spraw zagranicznych Polski Zbigniew Rau przedstawił niedawno w Berlinie odpowiednią notę dyplomatyczną.
Teraz arcybiskup katowicki Wiktor Skworc apeluje do polityków o złagodzenie tonu. Nie jest dobrze „obwiniać dzisiejszych Niemców za grzechy przodków”. Takie „mądre medialne i politycznie atrakcyjne uogólnienie jest poważnym naruszeniem prawdy i politycznym błędem, który blokuje drogę do współpracy i zrozumienia” – powiedział polskiej agencji prasowej KAI.
Kilku polityków opozycji początkowo oskarżało PiS o prowadzenie jedynie kampanii z powodu antyniemieckiej resentymentu. Prawie 70% uczestników też to widziało w ankiecie następnie. Jednocześnie respondenci uznali postulaty za uzasadnione. Głosowało też 418 z 460 posłów na Sejm RP o rezolucję, który domaga się tych odszkodowań. Twierdzi, że Polska „nigdy” nie otrzymała odszkodowania za straty ludzkie i materialne oraz „nigdy” nie otrzymała reparacji.
Nieprawda, mówi historyk Krzysztof Ruchniewicz. Jest profesorem w Willy Brandt Center na Uniwersytecie Wrocławskim i od wielu lat wykłada w Niemczech. Nie uznaje metod ani naukowców, którzy napisali raport. „Zasługą byłoby zbadanie, ile Związek Radziecki faktycznie zapłacił Polsce”.
Społeczeństwo obywatelskie zrobiło bardzo dużo
Bo to prawda, że Polska, jako kraj, który być może najbardziej ucierpiała w wyniku II wojny światowej, nigdy nie była przy stole reparacji wojennych. Ani pod koniec II wojny światowej, ani w rozmowach Two Plus Four.
Najbardziej denerwuje Ruchniewicza, że raport nie przyznaje się do niczego, co zostało zrobione w ciągu ostatnich dziesięcioleci w zakresie pojednania i zrozumienia – zwłaszcza przez społeczeństwo obywatelskie i Kościół, na przykład przez Akcję Pojednania czy Zakłady Maksa Kolbego. Do tego dochodzą działania państwowe, takie jak szkolna komisja podręcznikowa, praca z młodzieżą, fundacja współpracy polsko-niemieckiej. Jest poczucie odpowiedzialności i chęć wzajemnego zrozumienia. – Udało się – mówi Ruchniewicz – i to jest wielkie osiągnięcie.
„To pojednanie”, że jego Kościół chce „nadal służyć dzisiaj z pełną odpowiedzialnością i niezależnością” – powiedział biskup Skworc. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, wcześniej opowiadał się za „naprawą niesprawiedliwości”. Skworc mówi teraz, że arcybiskupi niemieccy i polscy powinni znaleźć wspólne stanowisko w tej sprawie. W żadnym wypadku nie wolno wypowiadać się „w samobójczym języku, który wywołuje negatywne emocje i wywołuje poczucie wrogości wobec autora”.
Na terenach przygranicznych ludzie wolą oglądać dobrą współpracę. Podczas spotkania pod koniec września z burmistrzami miast Śląska większość z nich nie wydawała się być pod wrażeniem niezgody między Warszawą a Berlinem. – Nikt nie wątpi w zbrodnie nazistów, ale PiS je wykorzystuje – powiedział podczas wrocławskich rozmów prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
– Przykro nam, że tak wyglądają relacje rządowe – dodaje jego kolega Tomasz Kiliński z Nowej Rudy. „Ale pracujemy przeciwko temu na naszym poziomie”. Na przykład w przypadku partnerstwa miast relacje osobiste są ważniejsze niż wielka polityka.
„Nie można wymienić na gotówkę”
Największa polska gazeta codzienna Gazeta Wyborcza reagował dość zaniepokojony na żądania polskiego rządu, mówił o m.in „wojna urojona polsko-niemiecka” przez lidera partii Jarosława Kaczyńskiego, który prawdopodobnie liczy na zmierzenie się z „głęboko zakorzenioną nienawiścią” do Niemców, zwłaszcza wśród starszego pokolenia. „Panie Kaczyński, wojna toczy się za granicą wschodnią, a nie zachodnią”.
Podobne oświadczenie wygłosiła europejska polityk Róża Thun, należąca do lewicowo-liberalnej partii Polska 2050. W każdym razie zbrodnie „w ogóle nie mogą być zrekompensowane pieniędzmi”, powiedziała. w tym tygodniu na Deutschlandfunk. Ważniejsze jest wydawanie pieniędzy na uzbrojenie Ukrainy. „To oznacza tworzenie bezpieczeństwa, pokoju w naszym regionie dzisiaj, ale nie napięć między Polską a Niemcami”.
PiS uważa jednak, że to dobry moment, by zwracać się do Niemców o tak duże sumy. Rząd na szczycie mówi, że gdyby Niemcy zapłaciły za swoje zbrodnie, to znacznie poprawiłoby to stosunki między oboma krajami.
Historyk Ruchniewicz opowiada się za „rozwiązaniem pragmatycznym”. Na przykład wsparcie byłych robotników przymusowych lub ocalałych z Holokaustu. – Czy to lekarstwo, czy miejsce w domu opieki – mówi Ruchniewicz. Ważne byłoby, aby wiedzieć, które ofiary otrzymały niewielkie lub żadne odszkodowanie. Podręczniki, które były wspólnie tworzone przez długi czas, powinny być teraz również używane – ostrzega Ruchniewicz i również przy pracy nad Miejsce pamięci i spotkań upamiętniające zbrodnie niemieckie w Polsce musi iść do przodu. Historyk ma inną konkretną sugestię: „Niemieccy politycy powinni nie tylko wygłaszać niedzielne przemówienia w Polsce, ale także w Niemczech i tam szukać zrozumienia”.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.