Niemieckie dzieło zniszczenia: widok na Warszawę. listopad 1944
Obraz: dpa
Warszawa to nie przede wszystkim około 1,3 biliona euro. Celem negocjacji są ustępstwa na lekcjach języka polskiego i przedstawianie zbrodni niemieckich w podręcznikach historii.
Polen domaga się reparacji”, tak brzmiało wezwanie od 1 września, w rocznicę niemieckiego ataku Polska. Rządzące Polską narodowo-konserwatywne PiS przygotowywało na ten dzień społeczeństwo od pięciu lat. Pierwszym aktem było przedstawienie dwujęzycznego raportu o zniszczeniach wojennych i okupacyjnych wyrządzonych Polsce (straty-wojenne.pl). Polska, mierzona wielkością kraju, poniosła największe „straty osobiste i materialne” ze wszystkich państw. Szkody i utrata zarobków stanowią równowartość około 1300 miliardów euro.
Drugim aktem miała być dostawa biletu do Berlina. Wybrano na to 3 października, dzień jedności Niemiec. Tego dnia był sekretarzem stanu Annalena Barbock zaproszony do Warszawy. Jego kolega Zbigniew Rau nie przekazał mu osobiście notatki. Ale oczywiście ministrowie rozmawiali o tym również za zamkniętymi drzwiami. Następnie znawcy ujawnili, że Rau przypominał Baerbockowi, poza wojną światową, o niedawnych „błędach” niemieckich polityków o poważnych konsekwencjach (np. w polityce wschodniej i energetycznej). Minister z kolei zapytał Rau, czy otwarcie kont z czasów wojny światowej było „naprawdę najlepszą drogą”.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.