Polska policja coraz częściej odgrywa rolę strażników moralnych, rygorystycznie monitorując niemal całkowity zakaz aborcji. Urzędnicy nie są ponad wszystko prawie – nawet szambo jest wypompowywane w poszukiwaniu płodu. Kobiety podejrzane o aborcję traktowane są jak przestępcy. Upokarzające operacje policji przeciwko „grzesznikom dokonującym aborcji” wywołują poruszenie w całym kraju. Efekt: coraz więcej kobiet w ciąży szuka lekarza w sąsiednich Czechach.
Ola z Warszawy ma 41 lat, jest mężatką i matką trzyletniego synka. Jej radość jest ogromna, gdy w końcu znowu zachodzi w ciążę. Desperacko pragnie drugiego dziecka, ale ma za sobą już dwa poronienia. Wydaje się, że tym razem wszystko idzie dobrze. Ale w 18. tygodniu ciąży nagle poczuła „nieopisany ból” w brzuchu. Ledwo dociera do toalety. „Tam mnie to naprawdę zdenerwowało” – powiedziała Ola magazynowi kobiecemu „Wysokie Obcasy”. Miska klozetowa jest pełna krwi – poronienie. Zostaje przewieziona do szpitala i operowana.
Poronienie czy potajemna aborcja?
Kiedy odzyskuje przytomność, dzwoni do męża, by powiedzieć mu, że najgorsze już za nią. Ale daleko od tego! Obok jej męża siedzi policjant, który zabiera mu telefon komórkowy i rozpoczyna przesłuchanie. Podobno ratownik medyczny zgłosił ją na policję – rzekomo dokonała nielegalnej aborcji przy użyciu leków. Policja pojawia się w szpitalu, pilnuje pokoju Oli, śledzi ją po całym oddziale i wymusza pobranie krwi.
Nieco później przed domem Oli pojawia się wóz asenizacyjny – prokurator nakazał przepompowanie szamba w poszukiwaniu martwego płodu. Najwyraźniej podejrzewa, że Ola nie poroniła, tylko dokonała nielegalnej aborcji. W domu zostawia patyki w kanałach – płód mógł utknąć gdzieś w rurach. Ale nic nie można znaleźć. Prokurator okręgowy nie chce się poddać i prosi załogę wozu asenizacyjnego o ponowne zbadanie zawartości szamba – i tym razem o przepompowanie jej przez sito! Ta jednak odmawia wykonania absurdalnego rozkazu. Jako dowód podpaski, legginsy i krew Oli są przyczepione do podłogi. Jednak pięć miesięcy później postępowanie zakończono bez rezultatu.
Aborcja jest w Polsce dozwolona tylko w dwóch przypadkach – gdy ciąża zagraża życiu kobiety oraz gdy ciąża jest wynikiem kazirodztwa lub gwałtu.
Do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 23 października 2020 r. aborcja była dozwolona także wtedy, gdy płód był nieodwracalnie uszkodzony lub dziecko donoszone do porodu cierpiało na poważną i nieuleczalną niepełnosprawność, np. zespół Downa. Zasada ta została jednak obalona przez sędziów konstytucyjnych. Do tego czasu była to zdecydowanie najczęstsza przyczyna aborcji w Polsce.
Kto bezprawnie dokonuje, pomaga lub nakłania kobietę ciężarną do przerwania ciąży, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 z art. 152 polskiego Kodeksu karnego. Sama ciężarna pozostaje bezkarna.
Lekarze mogą odmówić wykonania legalnie dozwolonej aborcji powołując się na tzw. klauzulę sumienia. Są one jednak wówczas zobowiązane do zaproponowania ciężarnej innej „realnej opcji” (gabinet lekarski lub przychodnia).Jednak zainteresowane kobiety często narzekają, że w praktyce nie otrzymują takiej informacji.
Adwokat Aleksandra Kosiorek, specjalizująca się w prawie medycznym, nie pochwala działań policji i prokuratury. Poronienie nie jest przestępstwem, więc cała akcja poszukiwawcza była bezpodstawna. Ale nawet jeśli istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa, przesłuchanie przez telefon w szpitalnym łóżku łamało zasady. Policja powinna była później wezwać Olę na przesłuchanie. Według Kosiorka nie było potrzeby pobierania krwi i opróżniania szamba – wystarczyło zajrzeć do kartoteki pacjenta Oli, by rozwiać podejrzenia.
Na słowo „aborcja” państwo polskie szaleje i bez wyraźnego powodu rozpoczyna chaotyczne procedury. To zmierza w niebezpiecznym kierunku. Policja złamała szereg przepisów.
Aleksandra Kosiorek, prawnik specjalizujący się w prawie medycznym
Minął rok od poronienia Oli. Jednak kobieta zabrała głos dopiero po tym, jak na jaw wyszedł inny, równie brutalny atak policji – sprawa Joanny z Krakowa. Kobieta od dłuższego czasu ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Jej stan pogarsza się w czasie ciąży. W ataku paniki bierze „tabletki aborcyjne”. Całkowicie zrozpaczona dzwoni do lekarza, który zgłasza ją na policję, również pod zarzutem, że jego pacjent ma myśli samobójcze, czemu Joanna zaprzecza.
Policja na usługach partii PiS
Prawa do wizerunku: IMAGO / NurPhoto
Następuje prawdziwe męczeństwo. Joanna trafia do szpitala pod eskortą policji. Na izbie przyjęć musi rozebrać się do bielizny, jest zmuszana do robienia przysiadów i kaszlu – pilnowana przez kilku policjantów, a dopiero później przez policjantki, które również próbują zastraszyć lekarzy i utrudnić im obsługę. Joanna. Kobieta jest przedstawiana jako przestępca, nawet w oczach i uszach innych pacjentów, którzy akurat są obecni. Bez pytania zabierają mu telefon komórkowy i laptopa. Następnie chcą wyszukać informacje, skąd Joanna wzięła „pigułkę aborcyjną”. Bo samodzielna aborcja farmakologiczna nie jest w Polsce karalna – ale pomocnictwo już tak.
Działania policji są nielegalne – tak stwierdził sąd po skardze Joanny. Ponieważ nie doszło do przestępstwa, nie było podstaw do konfiskaty ich nośników danych osobowych – stwierdzili sędziowie. Działaczka na rzecz praw kobiet i prawniczka Kamila Ferenc dodaje: Nawet gdyby istniało uzasadnione podejrzenie, sprawę można było rozwiązać inaczej – przesłuchaniem po zakończeniu, bez upokarzających scen na izbie przyjęć.
Urzędnicy chcą zademonstrować rządowi swoją gorliwość, chcą pokazać, że ścigają i zapobiegają aborcji.
Kamila Ferenc, adwokat
Joanna nie chce odpuścić. Przechodzi do ofensywy – relacjonuje swoje doświadczenia w mediach, pojawia się na protestach przeciwko surowemu prawu aborcyjnemu i chce ścigać sprawców nadużyć, gdy tylko policja przekaże dokumenty w tej sprawie. Jej lekarzowi grożą też konsekwencje – za naruszenie poufności.
Joanna i Ola nie są odosobnionymi przypadkami. Po jego rewelacjach zgłosiły się inne kobiety, które stały się celem aparatu państwowego, ponieważ były podejrzane o dokonanie aborcji. Znane są również przypadki kobiet, które zmarły na sepsę, ponieważ leczący je lekarze nie chcieli usunąć martwego płodu.
Kobiety w ciąży „uciekają” do Czech
„Psychoza aborcyjna” aparatu państwowego przyniosła nieoczekiwany skutek na pograniczu Czech: coraz więcej kobiet w ciąży „ucieka” z polskiej służby zdrowia i szuka lekarza w sąsiednim kraju – donosi „Gazeta Wyborcza” . Boją się, że w przypadku poronienia lub innych komplikacji zostaną potraktowani tak samo jak Ola i Joanna.
Prawa do wizerunku: IMAGO / Panthermedia
Ich obawy podsyca też obowiązkowa rejestracja ciąż w Polsce – od października 2022 r. polscy lekarze mają obowiązek rejestrowania ciąży w elektronicznej kartotece pacjenta. Rząd tłumaczy to dobrem kobiety w ciąży – rejestracja ma np. uchronić ją przed przepisaniem jej przez innego lekarza szkodliwych dla płodu leków.
Ale biorąc pod uwagę atmosferę panującą w kraju, wiele kobiet obawia się, że informacje te mogą w rzeczywistości zostać wykorzystane do kontroli i być może do celów egzekwowania prawa. Patrycja z Bielska-Białej też, która rozmawiała z „Gazetą Wyborczą”. „Wszyscy wiedzą, jak członkowie rządu zachowują się wobec kobiet w ciąży. Czytałem wystarczająco dużo horrorów o kobietach, które były nękane po poronieniach i traktowane jak mordercy. Bałem się naszych lekarzy.”
Dobre opinie innych Polek, które ciąże leczyły w Czechach, zachęciły ją do podjęcia decyzji o poszukaniu kliniki w sąsiednim kraju. I jest pełna podziwu. Czescy ginekolodzy potrzebują więcej czasu. Ani razu nie musiała długo czekać i zawsze po wizycie u lekarza czuła się wystarczająco poinformowana. Co więcej, kosztuje mniej niż porównywalna opieka jako prywatny pacjent w Polsce.
Klinika Pronatal w czeskiej Ostrawie potwierdza ten trend – i łączy go z obowiązkową rejestracją ciąży w Polsce. Od wejścia w życie w październiku 2022 r. co miesiąc przyjmowanych jest kilkudziesięciu nowych polskich pacjentów.
Opozycja chce zalegalizować aborcję
Jednak „ucieczka” do Czech nie jest opcją dla wszystkich Polaków, choćby ze względu na odległość. Ale jesienią odbędą się w Polsce nowe wybory. Dla wielu kwestia „aborcji” może odgrywać kluczową rolę. Wie o tym także lider największej siły opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Donald Tusk: pierwszego dnia po wygranych wyborach jego partia przedstawi w parlamencie projekt ustawy, który zalegalizuje aborcję do 12 tygodnia życia – zapowiedział kilka miesięcy temu . Wybory odbędą się 15 października 2023 r.
Ten temat w porządku obrad:AKTUALNOŚCI MDR | Dziś na Wschodzie – Blog Europy Wschodniej | 19 sierpnia 2023 | 7:17
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.