Może minąć trochę czasu, zanim będzie mógł ponownie objąć to stanowisko. Zgodnie z konstytucją powołany przez Dudę Morawiecki ma 14 dni na poddanie swojego gabinetu pod głosowanie w parlamencie. Ten plan najprawdopodobniej przyniesie mu miażdżącą porażkę. Bo poza posłami PiS żadna inna frakcja, nawet skrajnie prawicowa Konfederacja, nie chce na niego głosować. Kiedy w poniedziałek Morawiecki wezwał do utworzenia w parlamencie „koalicji w sprawach polskich”, powitano go głośnymi wybuchami śmiechu.
Sprzeciw: mający jedynie na celu opóźnienie zmiany władzy
Prezydent Duda, sam wywodzący się z szeregów PiS, swoją decyzję na korzyść Morawieckiego uzasadniał stwierdzeniem, że tradycją parlamentarną w Polsce jest powierzanie tego zadania w pierwszej kolejności przedstawicielowi najsilniejszej frakcji. Opozycja zarzuca mu, że chce za pomocą tego manewru opóźnić zmianę władzy i dać PiS kilka tygodni u władzy.
Dopiero w przypadku niepowodzenia próby utworzenia rządu Morawieckiego przyjdzie kolej na parlament. Może utworzyć wśród swoich członków trójstronny rząd koalicyjny pod przewodnictwem Tuska.
Nowy rząd będzie jednak musiał zaakceptować swoje plany reform z prezydentem Dudą, którego druga kadencja potrwa kolejne półtora roku. W swoim przemówieniu w Sejmie Duda podkreślił, że uważa się za „strażnika dorobku ostatnich ośmiu lat”, czyli czasów rządu PiS. Prezydent dał jasno do zrozumienia, że w przyszłości będzie nadal korzystał z prawa weta, jeśli uzna, że interesy kraju są zagrożone.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.