Ukraińcy na polskim rynku pracy: taksówka zamiast stetoskopu

Stan na: 3 marca 2024 r., godzina 3:50

Większość osób, które uciekły z Ukrainy w celu emigracji, pracuje w Polsce, ale nie wszyscy na poziomie swoich obecnych kwalifikacji. Czym różni się Polska od Niemiec?

W jaskrawych czerwonych okularach i różowym pluszowym płaszczyku Irina Lisowska nie pasuje do typowego wizerunku warszawskiej taksówkarza. Jego historia nie jest jednak niczym niezwykłym w tej grupie zawodowej. Irina wraz z rodziną uciekła z Ukrainy do Polski w sierpniu 2022 r. Jej mąż pracuje w Warszawie jako programista w ukraińskiej firmie. I jeździ taksówką. 49-latek jest lekarzem i pracował jako pediatra na Ukrainie. I tego właśnie chce tu, w Polsce, gdzie lekarze są potrzebni. Na uznanie jego dyplomu potrzeba jednak jeszcze dużo czasu.

Ale nie da się w ogóle nie pracować, bo czynsz, mieszkanie w Warszawie jest za drogie, a wsparcie finansowe ze strony państwa za słabe. Na dwójkę dzieci w wieku 13 i 15 lat otrzymuje miesięcznie równowartość 372 euro zasiłku rodzinnego. Ukraińcy w Polsce mają bezpłatny dostęp do systemu opieki zdrowotnej. Ale poza tym praktycznie nie ma pomocy.

Mówi, że wszyscy ukraińscy znajomi Iriny w Polsce pracują. To jest całkowicie normalne. W Polsce na wniosek można wypłacać jednorazową wypłatę w wysokości równowartości 66 euro oraz zasiłek rodzinny w wysokości 185 euro miesięcznie; Poza tym nie ma już pomocy społecznej.

Prawie brak wsparcia rządu w Polsce

Niskie wsparcie finansowe ze strony państwa to jeden z powodów, dla których wskaźnik zatrudnienia Ukraińców w Polsce jest najwyższy w UE i wynosi 65 proc. – mówi Łukasz Błaszczak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W porównaniu z Niemcami, gdzie odsetek ten wynosi obecnie 20 procent, jest to liczba ogromna. „Muszą iść do pracy”. Czynsze w głównych miastach poszybowały w górę, częściowo ze względu na duży popyt ze strony Ukraińców, odkąd Rosja zaczęła atakować ich kraj. Dotacje państwowe nie wystarczą.

Ale Błaszczak widzi także inne przyczyny wysokiego odsetka ukraińskich pracowników w Polsce. Kraj ten jest bezpośrednim sąsiadem Ukrainy i szybko zmierza w stronę integracji. Było to możliwe w szczególności dlatego, że pewna liczba Ukraińców znalazła pracę w Polsce już przed wojną. Ukraińscy pracownicy na polskim rynku pracy po prostu nie byli nowi. „Jeśli trafisz do miejsca, w którym masz już kontakty, które mogą Ci pomóc i które znają się na swojej pracy, łatwiej jest Ci poruszać się po rynku pracy.”

Poza tym bariera językowa jest niższa niż na przykład w Niemczech. Ukraiński i polski są podobne. „W badaniach widzimy, jaką rolę odgrywa język. Wśród Ukraińców, którzy mówią po polsku, pracuje 80 proc., a wśród niewładających nim tylko 50 proc.” – wyjaśnia Łukasz Błaszczak.

Polska gospodarka rośnie

Ponadto wiele sektorów potrzebuje pracowników. W odróżnieniu od Niemiec, polska gospodarka rośnie szybciej niż średnia w UE. Oczekuje się, że w tym roku wzrost PKB wyniesie 2,7 procent, w porównaniu do zaledwie 0,2 procent w Niemczech.

Jednak badanie przeprowadzone przez Fundację LEF, organizację umieszczającą ukraińskich pracowników na polskim rynku pracy, wykazało, że zaledwie 35 proc. Ukraińców w Polsce znalazło się na stanowisku odpowiadającym ich kwalifikacjom, przy czym ponownie istnieje duża różnica między migrantami przed i po wojnie . . Wśród tych, którzy przebywali w Polsce przed wojną, 42 proc. deklarowało, że pracuje zgodnie ze swoimi umiejętnościami, w porównaniu z zaledwie 23 proc. migrantów, którzy przybyli po rozpoczęciu wojny. Wiele jest do nadrobienia w zakresie uznawania kwalifikacji zagranicznych, aby można było lepiej wykorzystać potencjał często dobrze wyszkolonej siły roboczej.

Irina Lisowska z Czerniowiec na Ukrainie też chce wreszcie znów pracować jako lekarz. Twoje szanse są duże, nawet jeśli procedura jest długa. Mówi, że nie wstydzi się jeździć taksówką. Kontaktuje się z ludźmi i doskonali swój język polski.

Nie chce jechać do Niemiec, bo tu, w Warszawie, ma więzy rodzinne. Nie tylko postrzega znacznie lepsze wsparcie finansowe jako coś pozytywnego: „Uważam, że wyższe dotacje rządowe w krajach takich jak Norwegia czy Niemcy powodują, że ludzie odmawiają pracy”. Nie chce być nikomu nic winna. Chce utrzymać siebie i swoją rodzinę, czy to jako lekarz, czy taksówkarz. Nie chce wracać na Ukrainę.

Więcej informacji na ten temat już dziś o 18:00 w relacji z Berlina w First.

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *