Weiterstadt (dpa) – Noce powoli stają się nieprzyjemnie zimne, ponieważ wraz z końcem dostaw oleju napędowego nie działa już ogrzewanie postojowe w kabinach strajkujących kierowców ciężarówek. Ich wola walki o sprawiedliwe płace i ich niewypłacone płace są nadal nienaruszone. „Atmosfera jest świetna”, mówi Rusłan, jeden z napastników. „Do tej pory wytrzymaliśmy, chcemy walczyć dalej”. I podkreśla coś jeszcze: „My się nie boimy. Nie damy się zastraszyć”.
Ponieważ około 50 długodystansowych kierowców polskiej firmy, którzy od końca marca strajkują w strefie serwisowej Gräfenhausen na autostradzie A5 pod Darmstadt, przeżyło burzliwe dni. Większość mężczyzn pochodzi z Gruzji i Uzbekistanu i według związku to fikcyjne samozatrudnienie dla polskiego spedytora. Kierowców, którzy twierdzą, że od miesięcy czekają na swoje pieniądze, w Wielki Piątek odwiedził nieproszony właściciel firmy transportowej – i nie przyjechał sam.
W trzech firmowych minibusach i dwóch pojazdach, które mogłyby zmieścić się w amerykańskim thrillerze kryminalnym, przyjechało 18 pracowników zatrudnionej przez spedytora firmy ochroniarskiej „Patrol Rutkowski”. Niektórzy z częściowo zamaskowanych, ubranych na czarno, barczystych mężczyzn, którzy ustawili się przed kierowcami ciężarówek, mieli zwisające odznaki przypominające gwiazdy szeryfa. Razem z nimi podróżowała polska ekipa filmowa, najwyraźniej determinację przedsiębiorcy trzeba było wykazać także lokalnej publiczności. Niemieccy związkowcy, którzy obserwowali incydent, mówili o paramilitarnych bandytach.
Film udostępniony w mediach społecznościowych pokazuje, jak ochroniarz wsiada do ciężarówki wbrew protestom kierowców i próbuje ją odstraszyć. Druga próba kończy się niepowodzeniem z powodu oporu kierowców otaczających pojazd. Załoga radiowozu stara się opanować sytuację do czasu przybycia posiłków. W tle słychać głos spedytora: „Wszyscy zostaniecie deportowani! “, grozi.
W rozmowie z polskim portalem internetowym Wirtualna Polska Krzysztof Rutkowski, ubrany na czarno szef sił bezpieczeństwa, wydaje się niegroźny i oskarża niemiecką policję: „To międzynarodowy skandal” – skarży się, twierdząc, że akcja miała miejsce na Dobrej Piątek został zgłoszony na policję. Właściciel firmy transportowej wynajął swoich ludzi do „negocjacji” ze strajkującymi: klienci, którzy czekali na towar, grozili mu ogromnymi karami. Kierowcy zaatakowali jego ludzi – twierdzi Rutkowski, który w swoim rodzinnym kraju jest barwną postacią.
„To, co wydarzyło się w piątek, nie może być tolerowane przez rządy prawa” – powiedział w niedzielę Günther Rudolph, przewodniczący grupy parlamentarnej SPD w Hesji. Spedytor i firma ochroniarska stanowili zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa w Hesji.„Na heskiej ziemi nie może być sprawiedliwości w samoobronie” – podkreśla Rodolphe, który w niedzielę odwiedza kierowców ciężarówek w strefie serwisowej.
Z wegańskim gulaszem z groszku i kiełbaskami halal kierowcy otrzymali w niedzielę solidarność od związkowców i polityków. „Dziękuję za solidarność” – mówi Rusłan. – To jest świetne, bardzo nam pomaga. Pomoc nie przychodzi tylko w postaci dodatkowego paliwa, które Tiny Hobbs ze związku Verdi dostarczył kierowcom, aby nie musieli zamarzać przez noc, ani jedzenia przynoszonego przez wolontariuszy. Kierowcy tankujący na parkingu, którzy słyszeli o strajku, również witają strajkujących klaksonami i kciukami w górę. Rodzina przynosi do strajkowej kuchni kilka kilogramów makaronu i paletę sosu pomidorowego – kierowcy wielokrotnie doświadczają spontanicznej solidarności.
Na plandekach ciężarówek wiszą flagi Verdiego na znak solidarności. Na miejscu są doradcy z sieci „Sprawiedliwa Mobilność”, zwracają też uwagę na protesty kierowców na portalach społecznościowych. W jednej z ciężarówek ustawiono tymczasową poczekalnię z ławkami i stolikami do piwa, gdzie strajkujący kierowcy mogą coś przekąsić lub po prostu usiąść, by zagrać w karty lub porozmawiać.
Jednym z uderzających kierowców jest Gruzin Kachaberi Maharadze, krępy mężczyzna o pomarszczonej twarzy i ciężkim życiu fizycznym. Mimo to w jego brązowych oczach pojawia się ciepły błysk, gdy mówi o swojej żonie, dzieciach i czwórce wnucząt, których nie widział od miesięcy. „Ostatni raz byłem w domu w Boże Narodzenie”, mówi, przesuwając kciukiem po zdjęciu córki i wnuczki. Wielu innych kierowców często przez wiele miesięcy przebywało z dala od swoich rodzin, mieszkając w swoich samochodach, mimo że obecne przepisy na to nie pozwalają.
Gruzin od półtora roku pracuje jako kierowca ciężarówki, mając nadzieję na lepszą przyszłość swojej rodziny dzięki pracy w Europie. Ale to marzenie zostało na razie zniszczone. Według kierowcy nie tylko nie otrzymał żadnych pieniędzy od lutego, ale także nie ma ubezpieczenia. „Jeszcze kilka miesięcy temu miałem ubezpieczenie zdrowotne, ale tylko na Polskę. A teraz stracił ważność.” Co więcej: po wypadku kierowca zostałby wezwany do zapłaty.
„Właściwie mam trzy prace” – powiedział Maharadze, umieszczając proporzec swojej gruzińskiej ojczyzny w kabinie kierowcy swojego samochodu. „Nie tylko siedzę za kierownicą, ale muszę też zajmować się załadunkiem i rozładunkiem oraz odpowiadam za bezpieczeństwo. A jednak, mimo całej tej pracy, od tygodni czekam na swoją pensję”.
„Bacon geek. Ogólny czytelnik. Miłośnik internetu. Introwertyk. Niezależny łobuz. Certyfikowany myśliciel”.