AKiedy występuje Stowarzyszenie Chińskich Gospodyń Domowych, ludzie w kostiumach w pierwszym rzędzie wyglądają na nieco zmęczonych. Wcześniej obejrzeli tańce ludowe, grupę dzieci i pokaz miecza. Od czasu do czasu przechodnie zatrzymują się przed improwizowaną sceną Europa-Center, starzejącym się centrum handlowym sąsiadującym z berlińskim zoo. W przeciwnym razie ta uroczystość będzie oznaczać pięćdziesiątą rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Niemcami a Chiny bez celebrytów. To dziwnie zaćmiona celebracja pomnika historycznego.
Smutne wydarzenie października pokazuje ambiwalencję Niemiec w relacjach z najważniejszym partnerem handlowym, Chinami, drugim najpotężniejszym krajem świata. Po pół wieku niemiecko-chińskiej dyplomacji nikt w Berlinie nie ma ochoty na imprezowanie. Na jubileuszowym koncercie w Ambasadzie Chińskiej w Berlinie najbardziej godnym uwagi gościem jest były kanclerz ze wszystkich ludzi Gerhard Schröder.
Dwanaście godzin w Pekinie
Jeśli kanclerz Olaf Scholz W piątek, jako pierwszy szef rządu z kraju G-7 od początku pandemii, który spotkał się w Pekinie z głową państwa i przywódcą partii Xi Jinpingiem, pojawia się duże pytanie: co myśli rząd? totalitarny rząd Chin, który otwarcie przeciwstawia się światowemu porządkowi opartemu na regułach, w którym niemieckie firmy sprzedały w zeszłym roku ponad sto miliardów euro?
Scholz będzie tam tylko dwanaście godzin Pekin być. Wraz z Xi spotyka się z premierem Li Keqiangiem, odwołanym z zakończonego właśnie zjazdu partii komunistycznej. Każde słowo i każdy gest Scholza będą uważnie śledzone: przez koalicjantów w Berlinie, którzy chcą pchnąć chińską politykę w nowym kierunku. Partnerzy z UE, których pogląd na Chiny znacznie się zachmurzył od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ze Stanów Zjednoczonych, gdzie Niemcy są postrzegane jako niewiarygodny partner w zakresie wspólnych działań przeciwko chińskiej polityce ekspansjonistycznej. I przez samych chińskich przywódców, którzy od dawna postrzegają Niemcy jako możliwe państwo osiowe w głównym konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi.
Przed wyjazdem kanclerza do Chin niemiecka polityka ukazywała obraz rozłamu. W sporze o wejście chińskiego państwowego Cosco do operatora terminalu Tollerort w hamburskim porcie Scholz zignorował ostrzeżenia sześciu federalnych ministerstw i służb wywiadowczych. „Rosja to burza, Chiny to zmiana klimatu” – ostrzegł prezes Urzędu Ochrony Konstytucji Thomas Haldenwang.
Zwolennicy umowy z Cosco myślą o miejscach pracy i ekonomicznej przyszłości najważniejszego portu w Niemczech. Krytycy ostrzegają, że w Chinach chodzi o „włożenie najpierw dużego palca u drzwi, potem stopy, a potem całego ciała”. Tak ujął to Johann Wadephul, wiceprzewodniczący frakcji unijnej i szef swojej partii China AG. Wielu Zielonych i Liberałów postrzega to w ten sam sposób. Nawet najstarszy Kanclerz Angela Merkel została oskarżona o ignorowanie kwestii geostrategicznych w kontaktach zarówno z Chinami, jak i Rosją. Czy Scholz wpada teraz w tę samą pułapkę?
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.