Dobra robota, kanclerzu! Czas podnieść lustro do Polski. I w tym nasi sąsiedzi teraz wyraźnie rozpoznają nacjonalistyczne oblicze partii PiS.
Ultrakonserwatywna partia rządząca PiS po raz kolejny domaga się reparacji za inwazję na Polskę w 1939 roku i niemiecki reżim okupacyjny podczas II wojny światowej. Ponad 75 lat po wojnie to nic innego jak polityczna propaganda. Wiecznie zielony przez polskich nacjonalistów. Próba stworzenia przez ekstremistów wspólnego wizerunku wroga dla wszystkich Polaków, aby odwrócić uwagę od własnych błędów. Ale kanclerz Scholz z przekonaniem pozwolił, by żądania PiS płynęły. I zamiast tego odniósł się do niemieckich funduszy unijnych, które trafiają do Polski przez Brukselę.
Po niedzielnym spotkaniu z premierem Polski Mateuszem Morawieckim Scholz powtórzył stanowisko Niemiec, że kwestia odszkodowań za szkody wyrządzone przez nazistowskie Niemcy w czasie II wojny światowej została prawnie uregulowana. Tak, zdaniem Scholza: Niemcy „nadal będą gotowe i chętne (…) do wnoszenia bardzo, bardzo znaczącego wkładu w finansowanie budżetu Unii Europejskiej”.
Czytaj też: Koalicja sygnalizacji świetlnej na pasku – Habeck 28, Lauterbach 11: kilku ministrów odnawia teraz swój personel
Ukłon w stronę Warszawy słupkiem ogrodzeniowym! W ten sposób Scholz dokonuje nowego, eleganckiego zwrotu w stosunkach polsko-niemieckich i zrzuca winę z powrotem na polskich narodowo-konserwatywnych polityków. Zgodnie z mottem:
„UE, którą oczerniałeś, jest twoim finansistą, twoje rolnictwo zależy od unijnej kroplówki – a my, Niemcy, utrzymujemy twoich rolników przy życiu”.
Po drugiej stronie Odry w rolnictwie pracuje 2,3 mln Polaków, czyli ponad 15% ludności czynnej zawodowo. W Niemczech jest to mniej niż 1,5%.
Naprawy dla Polski są kilkakrotnie umownie wyłączone
Od czasu wypowiedzi Scholza agitacja antyniemiecka w Polsce znów się nasiliła. Szczególnie politycy PiS próbują teraz ponownie dokonać porównań z nazistami. Na przykład wielka kampania plakatowa w Warszawie: niemieccy politycy ścierają się z Adolfem Hitlerem i ministrem propagandy nazistowskiej Josephem Goebbelsem. Oprócz logotypów krajowych prawicowych mediów na plakatach widnieje również znak Ministerstwa Kultury, na czele którego stoi minister PiS. Projekt został sfinansowany ze środków publicznych. W Polsce nazistowskie porównania wciąż wydają się aktualne: nawet podczas kryzysu finansowego 2007 roku Angela Merkel była często widywana w polskich tabloidach w brązowej koszuli, z ramieniem Sieg Heil i małą hitlerowską brodą.
Ale z prawnego punktu widzenia Polska nie jest już uprawniona do reparacji. NRD i Republika Federalna zakończyły płatności z aliantami w 1953 roku. Zrzeczenie się reparacji z 1953 r. zostało potwierdzone w Układzie Warszawskim z 1970 r., który kanclerz SPD Willy Brandt zawarł wówczas na rzecz Republiki Federalnej z Polską. W traktacie „dwa plus cztery” z 1990 r. między dwoma państwami niemieckimi a sojusznikami w sprawie konsekwencji zjednoczenia Niemiec w polityce zagranicznej nie było i nie ma już żadnej wzmianki o reparacjach.
Polska od lat sabotuje UE – kosztem Niemiec
Polski narodowo-konserwatywny rząd powinien poważnie potraktować odniesienie Olafa Scholza do funduszy unijnych. Bo darmowe pieniądze z Brukseli na rolnictwo i infrastrukturę docierają do Warszawy tylko wtedy, gdy przestrzega się zasad lokalnej społeczności. A rząd Morawieckiego nie dba o unijne przepisy. Dwa przykłady:
Polska od lat podważa swoje praworządność:
Tak zwana Polska Izba Dyscyplinarna wywiera nieustanną polityczną presję na sądy: sędziowie mogą zostać przeniesieni na wcześniejszą emeryturę, jeśli wydają wyroki, które im się nie podobają. A prokuratorów można również usunąć z powodów politycznych.
W październiku Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) nałożył karę miliona euro dziennie za kontrowersyjną reformę prawa PiS. Ale Polska nie chce za to płacić.
Polska sabotuje wspólną europejską ochronę klimatu:
Polska od dziesięcioleci opóźnia ekspansję energetyki odnawialnej. W 2020 r. prawie 95% zużycia energii pierwotnej w kraju było nadal pokrywane ze źródeł kopalnych, takich jak węgiel, ropa naftowa i gaz.
Już we wrześniu ETS nałożył karę dzienną w wysokości 500 tys. euro za dalsze nielegalne wydobycie węgla brunatnego w kopalni odkrywkowej Turów. Tutaj też Polska nie płaci złotówki.
Mimo to Polacy z roku na rok zbierają najwięcej pieniędzy we wspólnocie europejskiej:
W 2020 roku Bruksela przekazała Polakom więcej pieniędzy, ponad 13 mld euro, niż Polska wpłaciła do kasy wspólnoty. Czyni to Polskę zdecydowanie największym beneficjentem netto UE. Na drugim miejscu plasują się Grecy z prawie sześcioma miliardami euro. Z drugiej strony największym płatnikiem netto do UE są Niemcy z około 15 miliardami euro.
Sytuacja finansowa Polski może być teraz ciężka
Jeśli więc porównać tylko bilans płatniczy, Niemcy w pełni popierają swoich wschodnich sąsiadów w ramach UE.
Teraz te środki są zagrożone dla Polski. Jeśli kraj nie zapłaci grzywien, płatności z Brukseli zostaną odpowiednio zmniejszone.
Jak mówi stare powiedzenie, nie gryziesz ręki, która cię karmi.
„Bacon geek. Ogólny czytelnik. Miłośnik internetu. Introwertyk. Niezależny łobuz. Certyfikowany myśliciel”.