Wrak rakiety znaleziony w kwietniu w polskim lesie został zidentyfikowany. Obiekt podkreśla niesamowite rzeczy.
Podczas swojej agresji przeciwko Ukrainie, która łamie prawo międzynarodowe, rosyjski dyktator Władimir Putin wielokrotnie bombarduje ukraińskie miasta, które nie są blisko linii frontu. Tak stało się w zeszłym tygodniu, kiedy rosyjskie rakiety wycelowały m.in. w stolicę Kijów. Celem rosyjskich ataków są także miasta na zachodzie kraju, takie jak Lwów. Metropolia znajduje się zaledwie 70 kilometrów od granicy z Polską.
Podczas takiego ataku rakieta spadłaby w polskim lesie, a więc na terytorium państwa NATO, w grudniu 2022 roku. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, obiektem byłby rosyjski pocisk CH-55 zaginiony. Sześciometrowy pocisk manewrujący najwyraźniej nie został zidentyfikowany przez ukraińską obronę. Polska natychmiast wszczęła śledztwo w sprawie rakiety, a także poprosiła o pomoc tajne służby USA.
Doniesienia gazety zostały teraz pośrednio potwierdzone przez stronę oficjalną, ponieważ według kancelarii prezydenta odkryto również związaną z nimi głowicę. „Jest dość wyjątkowy, bo wykonany z betonu” – powiedział w piątek Rmf.fm szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Szrot. I zaczął kpić: „Ten pocisk nie może latać bez ciężaru głowicy. Więc ktoś umieścił tam tę zaawansowaną rosyjską technologię”.
Ukraińska obrona przeciwlotnicza powinna być zdezorientowana
CH-55 to rosyjska konstrukcja z lat 70. Pocisk manewrujący powietrze-powierzchnia jest zwykle wystrzeliwany przez bombowce strategiczne i ma zasięg do 2500 kilometrów z prędkością do 0,8 Macha. Pociski CH-55 (kod NATO: AS-15 Kent) początkowo miały być wyposażone w głowice jądrowe.
Według rzecznika rządu odkryta w Polsce głowica nie zawierała żadnych materiałów wybuchowych. W rezultacie rosyjskie wojsko używa teraz tego starego typu pocisków z betonową głowicą, aby zdezorientować ukraińską obronę powietrzną.
Według doniesień mediów szczątki rakiety odkryto dopiero 24 kwietnia w lesie pod Zamościem, wsi niedaleko Bydgoszczy – setki kilometrów od granicy z Ukrainą i Białorusią. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak musiał przyznać, że wojskowy samolot, „prawdopodobnie pocisk”, wleciał 16 grudnia w polską przestrzeń powietrzną. Jednak kontrola przestrzeni powietrznej nie przekazała natychmiast tych informacji.
„Komunikator. Profesjonalny badacz kawy. Irytująco skromny fanatyk popkultury. Oddany student. Przyjazny ćpun mediów społecznościowych”.