Wojna na Ukrainie: polscy pracownicy pomocy uchodźcom przed wyczerpaniem

Na dworcu wrocławskim obowiązuje obecnie stan wyjątkowy. Regularni podróżnicy mieszają się z pomocnikami i tłumaczami oraz setkami uchodźców z Ukrainy. Wśród nich szwaczka Lena z Kijowa i jej 11-letni syn Vlad. Mówi, że bilety kolejowe do Polski nie są już dostępne na Ukrainie, a gaz też się kończy, bo tak wielu ludzi ucieka przed wojną. Ty sam wsiadłeś do samochodu ze znajomymi.

Polscy asystenci otworzyli swoje stoliki w przejściu za ladami. Tam oferowane są darmowe podróże, organizowane są miejsca pracy, wydawane są karty SIM do telefonów komórkowych. Obok znajduje się tablica, na której opiekunowie napisali, jakie darowizny są potrzebne: obecnie głównie żywność dla niemowląt. Pomocnicy są w ciągłym ruchu, przynosząc napoje i produkty higieniczne oraz zapewniając tłumaczenia. Do tłumacza przychodzą dwie Ukrainki i pytają, jak kupić bilety do Czech. Mężczyzna nie skończył rozmawiać, gdy pojawia się inna kobieta i pyta, gdzie mogę spędzić noc w mieście.

Wolontariusze, prywatna koordynacja

Asystenci zorganizowali się w trzy zespoły, każdy po 3 godziny i składający się z 60 osób, wszyscy wolontariusze. Michał Gałuszka zwykle pracuje jako kierownik projektu w firmie informatycznej we Wrocławiu. Dziś jest rzecznikiem wolontariuszy i mówi, że na początku wszystko było bardzo spontaniczne: „Wszystko, co tu widzicie, zrobiliśmy to sami. Po dwóch tygodniach wszystko idzie całkiem nieźle, ale byłoby lepiej, gdyby państwo przysłało nam profesjonalną ekipę. koordynować wszystko”.

Ale to nie wygląda na to: województwo ma też stoisko na wrocławskim dworcu, gdzie organizowane są noclegi, ale nie koordynuje pomocy. 60 wolontariuszy jest samotnych. Społeczność, która rozbiła namioty przed stacją, rozdaje żywność, a za pomoc medyczną odpowiadają inni pomocnicy. „Czasami też zaskakuje nas specjalny pociąg z setkami uchodźców, a nikt nie poinformował nas o jego przyjeździe, więc naprawdę mamy pełne ręce roboty” – mówi Gałuszka. Uważa jednak, że na tle innych miast współpraca z państwem we Wrocławiu „nadal układa się dobrze”.

Solidarność aż do wypalenia

Obecnie przez Polskę przetacza się fala solidarności, jakiej kraj nie znał od zjednoczenia. Według najnowszych sondaży 86% Polaków popiera pomoc humanitarną dla Ukrainy, a 75% chce, aby Polska przyjmowała uchodźców. W internecie roi się od reklam Polaków chętnych do oddania jedzenia, ubrań i pieniędzy. Wielu oferuje ukraińskim uchodźcom tymczasowe zakwaterowanie we własnych domach.

Ale w międzyczasie entuzjazm dla uchodźców wzrósł tak bardzo, że media coraz częściej ostrzegają, że pomoc się kończy – i doradzają, jak jej uniknąć. Bo wojna na Ukrainie najprawdopodobniej będzie trwała, a „pomoc uchodźcom to nie sprint, to maraton”.

Kto komu pomaga?

Obrończyni praw człowieka i europosłanka Janina Ochojska również ma mieszane uczucia co do solidarności swoich rodaków – bo wie, komu jest ona odmawiana. Bo w rzeczywistości pomoc jest „przeznaczona tylko dla niektórych uchodźców”, krytykuje. „Chodzi o tych, którzy są sobie bliżsi kulturowo, którzy mówią podobnym językiem” – mówi Ochojska. Dopiero niedawno rząd zbudował ogrodzenie na granicy z Białorusią, aby powstrzymać uchodźców z innych części świata.

W obecnym kryzysie pomoc w Warszawie osiągnęła już granicę swojej odporności. Bo w stolicy państwo w ogóle nie pomaga, poza tym, że zapewniło budynek, w którym uchodźcy mogą przenocować. Kiedy lokalna koordynatorka wolontariuszy skarżyła się w mediach na brak wsparcia państwa, województwo próbowało ją zwolnić. „To trochę zabawne, bo zrobiłam sobie koordynatora, nie biorę za to pieniędzy – więc nikt nie może mnie zwolnić. Planuję kontynuować” – powiedziała Gazecie Wyborczej.

Duże miasta są przeciążone

W szczególności lokalni politycy wzywają państwo do większej pomocy uchodźcom. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwrócił uwagę, że w ciągu dwóch tygodni do stolicy przybyło ok. 320 tys. ukraińskich uchodźców, z czego ok. 2/3 pozostało w mieście. Brakuje jednak mieszkań: miasto nie jest już w stanie przyjąć jednego na trzech uchodźców. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach, takich jak Kraków, gdzie tysiące uchodźców muszą spać na ziemi na dworcu kolejowym.

Rzecznik wolontariuszy Wrocławia Gałuszka powiedział, że duże miasta, takie jak Warszawa, Wrocław, Kraków i Gdańsk, mają szczególną atrakcję dla Ukraińców. Z jednej strony dlatego, że jest tam już diaspora ukraińska, az drugiej dlatego, że wielu uważa, że ​​tam łatwiej jest znaleźć pracę. W rzeczywistości przed wojną z Rosją w liczącym 630 000 mieszkańców Wrocławiu mieszkało już 80 000. Według prezydenta Jacka Sutryka w ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyło kolejnych 100 000 ukraińskich uchodźców. Po prostu nie da się zapewnić tak dużej ilości mieszkań w tak krótkim czasie. Dlatego uchodźcy powinni być rozmieszczeni w innych częściach regionu.

Kontynuuj Zachód

ONZ spodziewa się około 4 mln uchodźców wojennych, którzy mogą przybyć do Polski. Nikt nie wie, ilu z nich pozostanie w kraju. Bo jeśli chcesz, możesz też jechać dalej na zachód. W miniony weekend Polskie Koleje dostarczyły dodatkowe pociągi z Wrocławia i Warszawy do Berlina. Krawcowa Lena również chce kontynuować pracę z synem, ponieważ uważa, że ​​we Wrocławiu jest już zbyt wielu jej rodaków. Chce pojechać do Niemiec, może najpierw do Berlina, a potem do Stuttgartu, bo jej dziewczyna już tam jest. „Powiedziała, że ​​to zupełnie inny świat niż Ukraina. Ale ja się nie boję, w końcu nie wyląduję tam na Marsie. Tak czy inaczej, przebrnę przez to” – powiedziała.

Bianca Robbins

„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *