Wybory w Polsce: populizm można pokonać

Piotr Buras jest szefem warszawskiego biura i starszym badaczem polityki w think tanku European Council on Foreign Relations.

Wydawało się to żałosne, niemal aroganckie z Polski Dwa tygodnie temu lider opozycji Donald Tusk określił szeroką mobilizację swoich zwolenników jako wyłaniającą się trzecią falę Solidarności. Ruch, który najpierw wstrząsnął komunizmem w 1980 r., a zakończył go w 1989 r. Przeciwnik Tuska, sprawujący władzę od 2015 r. Jarosław Kaczyński, nie jest komunistycznym dyktatorem. Kiedy jednak wstępne wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych przewidywały zwycięstwo trzech partii opozycji demokratycznej, z pewnością wydawał się to moment historyczny.

Podobnie jak w 1989 roku, Polscy Demokraci dokonali czegoś, czego nie udało się nikomu wcześniej – ani na Węgrzech, ani w Turcji, ani w Serbii. Po niesprawiedliwej walce pokonali przeważający rząd. W ostatnich latach zdobyli tak wiele przewagi, że wydawało się prawie niemożliwe, aby odnieść sukces przeciwko nim. To najważniejszy sygnał tych wyborów, który wykracza daleko poza granice Polski: wzrost prawicy i prawicy antyeuropejskiej. populizm, z którym żyjemy w całej Europie, można zatrzymać. Ten populizm nie jest prawem natury, ale zjawiskiem politycznym, które można pokonać ludzką siłą.

I tym razem ta moc była ogromna. Do urn poszło 73 proc. Polaków, co jest rekordem. Według wczesnych prognoz ponad 50 procent uprawnionych do głosowania (około 11 milionów wyborców) dało liberalnej Koalicji Obywatelskiej, liberalno-konserwatywnej Trzeciej Drogi i Lewicy silny mandat do przywrócenia praworządności i powrotu Polski do proeuropejskiego państwa ścieżka. Dla porównania: Prawo i Sprawiedliwość (PiS) Jarosława Kaczyńskiego doszło do władzy w 2015 roku przy poparciu 37,5 proc., czyli 5,7 mln obywateli (frekwencja wyniosła zaledwie 50 proc.) i rozpoczęło nieliberalną i niekonstytucyjną restrukturyzację państwa. Odniosła się oczywiście do tzw. woli ludu.

Wysiłek Demokratów

Mimo to kraj pozostaje podzielony. W tych wyborach na partie prawicowe i skrajnie prawicowe głosowało ponad 40 procent obywateli. TO PiS przegrana, ponieważ jej wizerunek jako partii dobrobytu i stabilności przygasł. Wielu wyborców, którzy głosowali na nią ze względów ekonomicznych, teraz się od niej odwróciło. Jednak większość głosów obywateli jest również, a nawet bardziej, skierowana przeciwko polaryzacji, nienawiści i nadużyciom władzy. W dalszej części kampanii wyborczej Kaczyński walczył w Berlinie z rzekomymi zdrajcami i wspólnikami, podczas gdy opozycja wyraźnie demonstrowała jedność i obiecywała przezwyciężenie podziałów społecznych. Mogło to mieć kluczowe znaczenie dla wyniku wyborów w kraju, w którym wyczerpanie konfliktem politycznym osiągnęło już poziom kliniczny. Zamiast politycznego rozczarowania i wycofania się do sfery prywatnej doprowadziło to do wysiłku demokratycznego. To prawdziwy cud tych wyborów, a zarazem ogromne zadanie dla nowego rządu, aby mimo koniecznego rozliczenia się z poprzednikami pozostać wiernym obietnicy powrotu do obywatelstwa.

Ale osiągnięcie tego jest zadaniem herkulesowym. Stary parlament zachowa pełną funkcjonalność aż do pierwszego posiedzenia nowego Sejmu. Ważną rolę w tworzeniu rządu odgrywa prezydent, wcześniej zwolennik PiS. Iluzją byłoby sądzić, że czują się w pełni związani z Konstytucją i praktykami demokratycznymi. Kaczyński mówił o „okresie walk i napięć”, jakiego Polska oczekiwała. Wydawało się to groźne, choć jakiekolwiek kwestionowanie wyników wyborów pozostaje mało prawdopodobne. Cokolwiek się stanie, partia PiS jeszcze długo będzie sprawować władzę. Kontroluje najważniejsze organy państwa, Trybunał Konstytucyjny, telewizję publiczną, prokuraturę, sądownictwo i Bank Narodowy. Wielu lojalnym urzędnikom przedłużono kadencje, co oznacza, że ​​nie można ich łatwo usunąć ze stanowiska. Będą wiedzieć, jak stawiać przeszkody na drodze nowego przywództwa. Prezydent może wykorzystać swoje weto, aby uniemożliwić jakąkolwiek propozycję legislacyjną: w nowym parlamencie nie będzie większości trzech piątych, która byłaby w stanie odrzucić jego weto. Nowy rząd dojdzie do władzy, nie mając możliwości korzystania z pełni swoich uprawnień. A przywrócenie porządku konstytucyjnego wymaga ram instytucjonalnych, które zostały zniszczone przez poprzedni rząd.

Konstruktywna Polska jest konieczna

Pokonanie nieliberalnego reżimu, który utrzymuje pozory legalności i demokracji, to niezbadane terytorium polityczne. Nowy polski rząd zasługuje na zaufanie Europejczyków, które będzie niezwykle istotne w realizacji tego zadania. Od trzech lat Polacy czekają na wypłatę 35 miliardów z unijnego funduszu odbudowy, słusznie zamrożonego przez Komisję ze względu na problemy z praworządnością. Byłby gorzkim paradoksem, gdyby uwolnienie pieniędzy trwało długo, a blokady wprowadzone przez PiS spowalniały niezbędne reformy pożądane przez nowy rząd. Wydaje się pewne, że nowy rząd zakończy dyskurs antyunijny i zdecydowanie będzie bronił polskich interesów, ale z poszanowaniem europejskich zasad i partnerów. W czasie wojny na Ukrainie i w Izraelu, zawirowań geopolitycznych oraz zbliżających się reform i rozszerzenia UE konstruktywna Polska jest bardziej potrzebna niż przez długi czas.

Podczas wieczoru wyborczego otrzymałem kilka wiadomości od przyjaciół i kolegów z różnych krajów. Wielu gratulowało, inni zadawali niemal z niedowierzaniem pytania o wiarygodność wstępnych wyników. Najszczęśliwszy wydawał się przyjaciel ze Słowacji, gdzie dwa tygodnie temu do władzy doszedł populista Robert Fico. Wasza radość jest uzasadniona i zrozumiała. Wybory w Polsce dają właściwie nadzieję, że w polityce wszystko jest możliwe. Nawet jeśli Erdoganie, Kaczyńscy czy Orbánowie tego świata chcą nas przekonać, że jest inaczej.

Bianca Robbins

„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *