Oczernianie Niemiec staje się coraz częstszym tematem w Finlandii. Nie jest to zaskakujące: Finowie i Polacy dobrze znają i rozumieją rosyjski imperializm.
W 2021 r. Prezydent Federalny Steinmeier złożył jednodniową wizytę w Warszawie z okazji 30. rocznicy podpisania Niemiecko-Polskiego Traktatu Sąsiedztwa. Kością niezgody były wówczas reformy sądownictwa PiS, obecnie zarzucone; dziś dotyczy to głównie dostaw broni na Ukrainę. (Zdjęcie: dpa)
Reputacja Niemiec w Polsce jest zrujnowana. Przynajmniej tak ostatnio donosili „taz”. Artykuł lewicowego dziennika został w Polsce z uwagą odnotowany i relacjonowały go liczne polskie media. Zwykle bez komentarza, jakby artykuł w ogóle nie potrzebował komentarza, jakby był po prostu przyznaniem się do tego, co było już oczywiste. Artykuł z pewnością zasługuje jednak na kilka krytycznych komentarzy.
Konflikt czołgów to tylko wierzchołek góry lodowej
Na przykład pozostawia pewien nieprzyjemny posmak, gdy „tazowi” nagle zależy na reputacji Niemiec w Polsce. Taka sytuacja nie miała miejsca przez długi czas. Stosunki niemiecko-polskie już od lat cierpią, gdyż wielu Polaków postrzega Niemcy jako szefa UE, który do końca karze ich karami finansowymi lub poucza moralnie. Niestety widać, że w niektórych przypadkach stosunki niemiecko-polskie wykorzystywane są po prostu do wysuwania własnych żądań politycznych. Niemniej jednak debata, jaką obecnie wywołują takie artykuły, jest niezbędna. Niedawne kontrowersje dotyczące czołgu Leopard to tylko wierzchołek góry lodowej. Stwierdził to niedawno znany ekspert ds. polityki zagranicznej Jan Parys w wywiadzie dla popularnego konserwatywnego portalu internetowego. „wpolityce.pl” Wyraźnie.
„Polityka słabego wsparcia dla Ukrainy, polityka ciągłych ataków na Rzeczpospolitą” – krytykuje Parys – „nie są niczym innym jak efektem prorosyjskiego stanowiska dyplomacji niemieckiej”. I w przeciwieństwie do „taza”, Parys umieszcza trwałe zniszczenia niemieckiego wizerunku w Polsce znacznie wcześniej: „Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że niemiecki atak na Polskę rozpoczął się dwa tygodnie po wyborach w 2015 roku”. Niemcy byli wówczas zszokowani, „ponieważ Polacy zdecydowali inaczej, czego chciał Berlin”. W tym czasie do Polski drogą dyplomatyczną szybko dotarła wiadomość, że „na polecenie Kanclerza Federalnego w Berlinie odbywa się spotkanie kierownictwa Ministerstwa Finansów, na którym omawiano sposób wykorzystania wszystkich funduszy europejskich odebrano Polakom, bo nie głosowali tak, jak powinni, tego chcieli Niemcy”.
Ekspert polskiej polityki zagranicznej: Niemieckie media nawoływały do ataku na Polskę
Po tym, jak wyjaśnił były polityk polskiego rządu, szybko stało się jasne, że prawo nie pozwala na takie podejście, sprawa została skierowana do niemieckiego MSZ, a ostatecznie do mediów. „Od tego momentu” – podkreśla Parys – „w prasie niemieckiej rozpoczął się natychmiastowy atak na wszystko, co robi polski rząd, w tym na praworządność”. Dla Parysa, podobnie jak dla wielu innych Polaków, niemiecka polityka wobec Ukrainy jest przede wszystkim kontynuacją nieudanej polityki. Kiedy „Taz” pisze, że „jedynie rządząca narodowo-populistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS)” „przy każdej okazji” agitowała przeciwko Niemcom, sprowadza problemy stosunków niemiecko-polskich do problemów nie do przyjęcia. oraz w sposób podważający dokładne zrozumienie sytuacji.
Prawdą jest, że polskie środowiska liberalne mają o wiele bardziej pozytywny obraz Niemiec. W niektórych przypadkach idzie to nawet tak daleko, że opowiada się za hegemonią Niemiec w Europie. I jest równie prawdą, że ci polscy przyjaciele Niemiec są dziś rozczarowani postawą Niemiec w sprawie dostaw broni. Błędem jest jednak traktowanie samych nastrojów liberalnych Polaków jako jedynego wskaźnika zrujnowanej reputacji Niemiec w Polsce. Przecież za PiS stoi demokratycznie wykształcona większość. Ale poza tym rozczarowanie jest właściwie jedną z głównych przyczyn polskiego gniewu na niemiecką politykę, zarówno po stronie konserwatywnej, jak i liberalnej. Bo kiedy tuż po rosyjskim ataku na Ukrainę kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił „punkt zwrotny” w polityce obronnej i energetycznej, w politycznej Polsce pokładano duże nadzieje.
Polska liczy na niemiecki zwrot
Czy Niemcy sprawowałyby teraz rolę przywódczą, którą już pełnią, bardziej odpowiedzialnie w polskim znaczeniu tego słowa? Czy niemiecko-rosyjska polityka zmian, na którą liczyliśmy poprzez handel, zakończy się teraz? Czy to polityka ostro kontrastująca z rosyjską polityką Polski, która w roli samotnego głosu na pustyni często spotykała się z oskarżeniami o upartą „rusofobię”? Filozof Marek Cichocki, uważany za pioniera polityki polskiego rządu, dziennikarz Dariusz Karłowicz i historyk Dariusz Gawin także poruszyli tę tematykę w drugim odcinku swojego programu, regularnie emitowanego w publicznym kanale „TVP Kultura”. „Punkt Trzeciego Widzenia” (w języku niemieckim: „Trzeci punkt widzenia”) po rosyjskim ataku.
Już wtedy Karłowicza irytowały te głosy polskiej opinii publicznej, które teraz chciały „celebrować” oczekiwane ogłoszenie niemieckiego punktu zwrotnego i „nie mówić ani słowa” przeciwko Niemcom. Niemcy od lat są „całkowicie niewrażliwi na jakąkolwiek krytykę” – pamiętamy jedynie odważny śmiech polityków niemieckiego rządu na ostrzeżenie Trumpa o uzależnieniu od rosyjskiej energetyki – i nie byli uzależnieni jedynie w zakresie polityki energetycznej rządu Schrödera od Niemcy Merkel i UE. rozszerzony przez Rosję.
„Moralne samouwielbienie” niemieckich elit politycznych
„Przez lata nie interesowali się Gruzją, ani rosyjskimi zbrodniami wojennymi w Czeczenii, ani Donbasem i Krymem”. Nawet morderstwo przeciwnika Putina na ich ulicach nie przeszkodziło Niemcom w prowadzeniu „świetnych interesów z Rosjanami”. Niemieckie elity polityczne kierowały „mieszaniną chciwości i naiwności”, a one także działały w „dziwnym klimacie moralnego wywyższenia”. Karłowicz podsumował, że trudno sobie wyobrazić zasadniczą zmianę kursu w Niemczech, gdyż wymagałoby to równie zasadniczego zerwania z dotychczasową polityką niemiecką.
Gawin zgodził się ze swoim kolegą i nawiązał do głosów z polskiego krajobrazu politycznego, które oskarżały nawet sceptyków o „germanofobię” w stosunku do niemieckiego zwrotu. Zamiast tego, zdaniem Gawina, ważne jest, aby „powitać” rozwój niemieckiej polityki, zachowując „zdrowy sceptycyzm”. Zdrowy sceptycyzm Dawina potwierdza się, a ci, którzy ostrzegali przed „germanofobią” w Polsce, teraz milczą. I nie tylko w Polsce. Minna Ålander, wieloletnia pracownica Europejskiego Działu Fundacji Nauki i Polityki, relacjonuje zmieniający się wizerunek Niemiec w Finlandii.
Finlandia: od bezgranicznego podziwu do oczerniania Niemiec
„Próbowałem przestrzec przed dramatycznym pogorszeniem się wizerunku Niemiec w krajach nordyckich od czasu rosyjskiego ataku na Ukrainę” – napisał. Ålander na Twitterze. Niedowierzanie rośnie w obliczu zalewu wymówek napływających z Berlina w związku z niespełnieniem oczekiwań. „Na przykład w Finlandii dyskurs publiczny na temat Niemiec w ciągu kilku tygodni przeszedł od niemal bezgranicznego podziwu do oczerniania bardzo zbliżonego do polskiego” – kontynuuje naukowiec. W fińskich gazetach regularnie pojawiają się obecnie „dość paskudne karykatury Scholza”.
Ostatecznie należy zauważyć, że obecna polityka Niemiec wobec Ukrainy z pewnością wydaje się szkodzić wizerunkowi Niemiec w Europie Wschodniej i Północnej. Kwestie wizerunkowe są tutaj właściwie sprawą drugorzędną. Chodzi raczej o zrozumienie sytuacji. Na przykład Polska i Finlandia to kraje, które na przestrzeni wieków wielokrotnie bezpośrednio doświadczyły rosyjskiego imperializmu i którym pozwala się na to, zwłaszcza teraz, poprzez otwarte groźby. Dawniej pod sztandarem bolszewizmu, dziś pod pretekstem tzw. „denazyfikacji”. Polacy i Finowie wiedzą jednak, że nawet wtedy to nie negocjacje zachowały suwerenność terytorialną Europy, często pomimo przewagi militarnej Rosji.
„Dożywotni gracz. Fanatyk bekonu. Namiętny introwertyk. Totalny praktyk Internetu. Organizator”.