– Słyszałem Pana opinię, że to, co dzieje się obecnie na Litwie, bardzo przypomina to, co działo się w okresie międzywojennym: obecny rząd, korzystając ze stanu wyjątkowego, ogranicza konstytucyjne prawa obywateli, atakuje krytykujące go media itp.. – Vakaro žinios rozpoczął rozmowę z Algimantasem KASPARAVIČIUSEM.
– W okresie międzywojennym stan wojny nie był stanem wyjątkowym, ale reżimem jeszcze silniejszym. Został wprowadzony w 1919 roku. Na początku XIX wieku, kiedy rząd Mikołaja Sleževičiusa wycofał się z Wilna na rzecz tymczasowej stolicy – Kowna. I taki stan wojenny był praktycznie cały czas – był to tylko krótki czas w 1926 r. w połowie czerwca, kiedy rząd tworzyli chłopi, socjaldemokraci i mniejszości narodowe. Jednak rząd ten utrzymał się do 17 grudnia tego samego roku, kiedy to z dnia na dzień doszło do zamachu stanu. Następnego dnia generał Povilas Plechavičius zapowiedział ponowne wprowadzenie stanu wojennego. A potem obowiązywał na całej Litwie, z wyjątkiem regionu Kłajpedy (który był autonomiczny i kontrolowany przez państwa zachodnie) do 1936 roku.
– Pod jakim pretekstem?
– Wiele osób tłumaczy, że reżim autorytarny chciał ułatwić kontrolę nad społeczeństwem za pomocą stanu wojny, ponieważ było wiele zakazów i wiele ograniczonych praw obywatelskich. W powiatach i miastach byli dowódcy wojskowi, a wszystkie wydarzenia publiczne wymagały zgody dowódcy wojskowego.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że w latach demokracji parlamentarnej sytuacja nie była lepsza. Przed i po zamachu stanu formalny pretekst do wojny pozostał ten sam: stosunki z Polską. Wojna 1920 r. z Polską nie zakończyła się traktatem pokojowym. 1920 29 listopada W Kownie doszło tylko do tymczasowego zawieszenia broni. Jak Litwa podpisze traktat pokojowy, jeśli Polska pozbawi Wilna, Sejny, Druskienniki itd. – jedna trzecia Litwy? Żaden rząd nie chciał zawrzeć traktatu pokojowego. A taka sytuacja była pretekstem do utrzymania stanu wojennego.
Co ciekawe od 1923 roku. W marcu, kiedy dzięki zachodnim aliantom linia demarkacyjna z Polską została praktycznie przekształcona w granicę państwową, wojny praktycznie nie było. Jednak ówczesna chadecja nadal nie odwołała wojny, chociaż opozycja, a zwłaszcza nacjonaliści deklarowali, że należy prowadzić wojnę tylko na terenach położonych w pobliżu linii demarkacyjnej, a nie w całym kraju .
– A prawdziwy powód?
– Jak po zamachu stanu – Chrześcijańscy Demokraci wyszli z wojny, żeby łatwiej było rządzić. Instrument ten był używany do 1926 r. Wybory do Sejmu, które zostały „zrzucone”, z czasem uchwaliły nowelizacje innych ustaw, korzystając z ustawy o statusie wojskowym. Na przykład ustawa o zgromadzeniach została „zmieniona”, tak że zgromadzenia mogą odbywać się tylko w zamkniętych pomieszczeniach.
A jakie były wówczas duże zamknięte przestrzenie? Tylko szkoły i kościoły. Pamiętając jednak, że porządkiem w kościołach czuwali księża będący zwolennikami chadecji, a zdecydowana większość dyrektorów szkół była także zwolennikami, przeciwnikami, socjaldemokratami i nacjonalistami.
– A jak wyglądała sytuacja w mediach? O ile mi wiadomo, była ogromna cenzura w latach 20. i 1926. Wtedy nawet Antanas Smetona, który już zdążył zostać prezydentem Litwy, często podpisywał artykuły w gazetach pod pseudonimami, m.in. miało miejsce jego dzieciństwo.
– Swoje pseudonimy podpisali nie tylko A.Smetona, ale także Aleksandras Stulginskis, Kazys Grinius, Mykolas Krupavičius i inni. To było modne, ponieważ politycy uważali, że praca polityków to polityka, a nie dziennikarstwo. Nie oznaczało to jednak, że cenzura nie działała. Udało się nie tylko po zamachu, ale i przed. A nawet ten 1926. pół roku, po trzecich wyborach do Sejmu.
Cała prasa została ocenzurowana, ponieważ cenzorzy państwowi czytają prasę i mogą zostać ukarani grzywną za „nieodpowiedni” artykuł.
W tym okresie prasa nacjonalistyczna kilkakrotnie zmieniała nazwę. Głównym powodem zmian było to, że cenzor zalecił zamknięcie prasy krytycznej wobec rządu i zamknięcie dowódcy wojskowego.
Media zostały potraktowane tak samo jak obecny rząd. Późnym latem lub wczesną jesienią 1925 r. opozycja dowiedziała się, że chadecki rząd prowadzi z Polską negocjacje w sprawie uregulowania stosunków. Oczywiście MSZ i rząd wszystkiemu zaprzeczają. Jednak opozycja otrzymywała i publikowała informacje własnymi kanałami. Wszystko skończyło się karami nałożonymi przez władze na autorów artykułów. Ale to nie uchroniło rządu przed upadkiem.
Inny podobny przypadek pochodzi z 1923 roku. Augustin Voldemar pisze krytyczny artykuł o tajnych negocjacjach z Polakami w gazecie redagowanej przez A. Smetona. Redaktor cenzora A.Smeton zostaje ukarany grzywną w wysokości 500 LTL. Jednak kategorycznie odmawia zapłaty. Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem musiał w tym przypadku trafić na miesiąc do więzienia w Kownie, które niewiele się zmieniło od czasów caratu.
Sam Smetona napisał później, że nie było kanałów ani podobnych rzeczy. Ludzie siedzą na kilka chwil w celi, aw nocy każdy robi naturalne rzeczy we własnym wiadrze. Wyobraź sobie, jak wygląda poranek. A rano każdy więzień idzie ze swoim wiadrem i wsypuje jego zawartość do dołu. Wyobraź sobie A. Smetonasa, byłego prezydenta, byłego przewodniczącego Rady Państwowej Litwy, który o szóstej rano zabiera ze sobą „mienie” nocy do innych więźniów w więzieniu w Kownie. ”.
Autor artykułu, A. Voldemar, został wysłany na miesiąc do towarzystwa dyscyplinarnego za artykuł.
Krótko mówiąc, rząd rządził społeczeństwem poprzez cenzurę i wojnę oraz ograniczoną demokrację.
– Wspomniałeś, że widzisz linki do teraźniejszości.
– Są oczywiste. Obecny rząd posługuje się tymi samymi metodami, instrumentami ograniczania demokracji. Do czasu I. Šimonytė w poprzednich rządach Gabinetu Ministrów, w tym nawet w rządzie Andriusa Kubiliusa, nie zauważyłem tak niebezpiecznych przejawów. Z pewnością za panowania Saula Skvernelisa uchwalono pewne prawa mające przybliżyć obecną sytuację. A obecny rząd to wykorzystał. Oczywiście w pośpiechu, wprowadzając stan wyjątkowy. W końcu nawet Polska i inne kraje mające bezpośrednią granicę z Ukrainą nie ogłosiły stanu wyjątkowego. Zaostrzono jedynie kontrole graniczne.
Nie rozumiem formalnego znaczenia sytuacji awaryjnej. Tak, mamy granicę z Rosją, ale Kaliningrad jest cichy. Łotwa i Estonia, które mają bezpośrednią granicę z Rosją, nie wprowadziły stanu wyjątkowego. Wprowadzenie takiej sytuacji na Litwie z pewnością nie przyniosło większego bezpieczeństwa i nie przyczyniło się do dojrzałości i pewności siebie społeczeństwa obywatelskiego.
Wniosek jest prosty: jeśli rząd ucieka się do takich instrumentów, jego zaufanie do swojego narodu jest bardzo słabe. Albo uważa, że Litwini są tak nieświadomi politycznie, że mogą ich kontrolować jedynie stan wyjątkowy. A prawdziwym powodem jest to, że ścisła dieta pomaga kontrolować, a nawet śledzić publiczność. Niektórzy dziennikarze wspomnieli, że są nawet zobowiązani do pokazywania historii przed ich publikacją. Był to ostatni raz, kiedy taka praktyka miała miejsce podczas okupacji cesarskiej. Brzmi smutno, ale kiedy zaczniesz szukać wewnętrznych wrogów, możesz zajść bardzo daleko. Niestety żyjemy na takiej Litwie, jaką stworzyliśmy. Moc jest wysoka, a naród słaby. Tak zadecydował rząd.
– Gubernatorzy nałożyli dwa nowe ograniczenia po zaostrzeniu stanu wyjątkowego 10 marca. Na przykład placówka medialna może zostać zamknięta z powodu nieprzestrzegania art. 19 ust. 1 ustawy o informacji publicznej. Mówi, że poufne informacje to te, które rozpowszechniają dezinformację, propagandę wojenną, podżegają do wojny itp. Jednak dodano również paragraf 3, który stwierdza, że informacje wyśmiewane ze względu na orientację seksualną nie powinny być publikowane…
– Chyba tylko przywódcy potrafią wyjaśnić, co formalnie wiąże się z wojną na Ukrainie, która ogłosiła stan wyjątkowy.
A nieformalny powód jest oczywisty. Chciałbym jednak powtórzyć: w okresie międzywojennym koalicja „świerszczy” też zdecydowanie forsowała monopol prawdy, co doprowadziło Litwę do radykalnej lewicy latem 1926 roku. A później autorytarny reżim smetoniczny, który co ciekawe, okazały się bardziej akceptowalne dla społeczeństwa.
Nie daj Boże, bym tego dziś nie życzył na Litwie, ale takie doświadczenia ze społeczeństwem, kiedy stan wyjątkowy wprowadzany jest bez żadnych podstaw, pokazują, że rząd chce radykalnie kontrolować społeczeństwo. Ale z demokratycznymi instrumentami nie wie, jak to zrobić, więc podjął drastyczne środki. Oczywiście jest to również kwestia kompetencji. Dla mnie kwestia kompetencji obecnego rządu pojawiła się od pierwszego dnia, kiedy nazwiska ministrów stały się jasne. A im dalej posuwam się do przodu, tym bardziej jestem przekonany, że rząd stara się zrekompensować brak kompetencji ministerialnych poprzez ograniczanie pewnych swobód publicznych. To oczywiście bardzo smutne.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.