Polska po wyborach: marnowanie czasu w Warszawie – Polityka

Donald Tusk poleciał w środę do Brukseli. Jest jeszcze tylko prezesem swojej partii, Platformy Obywatelskiej, ale trzy partie są gotowe wybrać go na nowego premiera Polski, gdy tylko na to pozwolą. Tusk spotkał się z przewodniczącą Komisji Ursulą von der Leyen, którą zna od czasów, gdy był szefem Europejskiej Partii Ludowej, i powiedział, że teraz chce zaoszczędzić pieniądze, do których należy się Polsce.

Najwyraźniej Bruksela już z niecierpliwością czeka na nowego partnera. Von der Leyen pochwaliła wysoką, prawie 75-procentową frekwencję, twierdząc, że pokazuje ona, „jak mocno Polacy są przywiązani do demokracji”. W Warszawie jednak prezydent nie wydaje się jeszcze gotowy, aby powierzyć Tuskowi zadanie utworzenia rządu.

We wtorek polski prezydent Andrzej Duda po raz pierwszy spotkał się z rządzącą od ośmiu lat partią PiS, która także uczyniła go wielkim i w którego interesie zawsze działał. PiS po raz kolejny stał się największą siłą w wyborach 15 października, stracił jednak większość i nie może znaleźć partnera koalicyjnego. Duda spotkał się następnie z koalicją wyborczą Tuska, Koalicją Obywatelską (KO), w skład której oprócz Platformy Obywatelskiej (PO) wchodzą także Zieloni i dwie inne małe partie. W środę Prezydent spotkał się z pozostałymi partiami wybranymi do Sejmu.

„Możliwych jest wiele koalicji” – mówi Morawiecki

„Jesteśmy gotowi” i „nie mamy czasu do stracenia” – mówią trzy partie opozycji, które chcą utworzyć rząd. Konserwatywno-liberalna Koalicja Obywatelska, centroprawicowy Sojusz Trzeciej Drogi i Lewica wydały we wtorek wspólny komunikat prasowy: prace rządu mogą rozpocząć się natychmiast. Wezwali Dudę do zwołania nowego Sejmu przed Świętem Niepodległości przypadającym na 11 listopada. Prezydent ma na to 30 dni od wyborów, następnie desygnowany na premiera otrzymuje zadanie sformowania rządu, na co ma dodatkowe 14 dni.

Ale PiS jeszcze się nie poddaje. Od kilku dni sprawia wrażenie, że mogłaby stworzyć koalicję z partią chłopską PSL. Należy do sojuszu wyborczego Trzeciej Drogi i kilkakrotnie publicznie odrzucał PiS. Ale prawicowi nacjonaliści najwyraźniej nie chcą tego słyszeć. „Możliwych jest wiele koalicji” – powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki. „Jesteśmy gotowi współpracować ze wszystkimi, którym zależy na dobru Polski”.

Po wyborach sytuacja w obozie PiS była początkowo bardzo spokojna. Dziś Morawiecki znów jest aktywny, komentuje planowanie budżetu, powraca do trybu kampanii wyborczej i podkreśla wielkie sukcesy PiS. Inni ponawiają zarzuty kampanii, że Tusk chce wpuścić do kraju nieograniczoną liczbę nielegalnych imigrantów. „Tusk nie jest w stanie reprezentować polskich interesów w Brukseli” – stwierdził w środę poseł PiS.

Zamówiono już kilkadziesiąt niszczarek dokumentów

To wszystko wydaje się trochę beznadziejne. Trzy partie opozycyjne mają łącznie 248 mandatów w Sejmie, a do uzyskania większości potrzeba 231 mandatów, co jest zatem dość wygodne. Większość PiS w Sejmie okazała się ostatnio bardzo uszczuplona po kilku odejściach z ugrupowania. Po wyborach do uzyskania większości brakuje obecnie 18 mandatów. Trudno sobie wyobrazić, aby PiS mógł pozyskać na swoją stronę tak wielu parlamentarzystów – chyba że byłoby to nieuczciwymi środkami.

Kraj wie, jak to może wyglądać, odkąd były szef agencji antykorupcyjnej CBA wyjaśnił w ten weekend w telewizji, że PiS mógł na krótko przed wyborami zlecić opozycji operację podsłuchu. Było to najwyraźniej skierowane przede wszystkim do ludzi z PSL. Być może po to, by zdobyć materiały, za pomocą których można ich szantażować i zachęcać do współpracy. Rząd już wcześniej szpiegował działaczy opozycji, korzystając z systemu podsłuchu Pegasus.

Gromadzenie kompromitujących dokumentów przeciwko innym i znikanie dokumentów dotyczących własnego mandatu w rządzie jest tym, czym obecnie zajmuje się PiS. Tuż po zwycięstwie wyborczym okazało się, że MSW zamówiło w ramach przetargu kilkadziesiąt niszczarek do dokumentów. . Ponadto różni politycy opozycji zarzucają rządowi PiS niszczenie akt, zwłaszcza w Ministerstwie Sprawiedliwości i organach śledczych.

Z tego też powodu ze wszystkich stron pada krytyka pod adresem Prezydenta Dudy: daje on PiS jedynie czas na uprzątnięcie i zatarcie śladów: czy to poprzez przypisywanie nie do końca zgodnych z prawem umów, czy poprzez zakup nieruchomości od Skarbu Państwa na cele ostatecznie związane z sektorem prywatnym lub z programami szpiegowskimi przeciwko członkom opozycji. Opozycja jest zdecydowana dokonać prawnego przeglądu ośmioletniej kadencji PiS i wszcząć śledztwa.

Obecnie zależy to od sygnalistów, jak opisuje kilku polskim mediom poseł Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba. „Otrzymujemy zgłoszenia o setkach worków ze zniszczonymi dokumentami wyniesionych w nocy”, o zniszczonych dyskach twardych, o zaginionych laptopach – pisze na X. Der Gazety Wyborczej Mówi, że są ludzie, którzy przechowują i digitalizują takie dokumenty. „Wszystko jest do uratowania”.

Bianca Robbins

„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *