Rybacy obwiniają władze
U ujścia Odry wybucha złość na toksyczną wodę w Polsce
czwartek 18.08.2022 | 14:51
Tajemnicza śmierć ryb w Odrze trzyma teraz w napięciu także Zalew Szczeciński. Po stronie niemieckiej nie stwierdzono martwych ryb. Ale szkody są już znaczne. Gniew poszkodowanych skierowany jest przede wszystkim przeciwko Polsce.
Kiedy Hartmut Dieckmann wpada do wąskiego portu rybackiego Ueckermünde swoją małą motorówką, jest to jeden z nielicznych ruchów w basenie portowym w słoneczny późny letni poranek. Na mężczyznę z siwym wąsem i twardą skórą czeka już na molo pięć osób: czterech Ukraińców i miłośnik kotów, który chce szczupaka, okonia, ciężarka i płoci do własnego stołu lub na karmę dla zwierząt.
Ekscytujące, ale teraz nie ma czasu?
Kiedy Dieckmann zacumował swoją łódź, wszystkie koje są ponownie zajęte. Bo nikt inny od piątku nie łowi na północ Zalewu Szczecińskiego w kierunku Uznam. Z powodu tajemniczej śmierci ryb w Odrze, która wpada do zalewu około trzydziestu kilometrów na południowy wschód po polskiej stronie.
Spółdzielnia rybacka na Zalewie od piątku nie przyjmuje już ryb
Prawie jak latarnia morska Torsten Freimuth spogląda 200 metrów dalej na południe w kierunku portu Ueckermünde. Jego dom jest około dziesięciu metrów wyższy na wzgórzu z piasku, który został utworzony przez lodowiec podczas ostatniej epoki lodowcowej, podobnie jak sama laguna.
• Przeczytaj również: Co wiemy o ogromnych śmiertelnikach ryb na Odrze?
Jest teraz 29 stopni – a spojrzenie Freimutha jest ogniste. Ponieważ jako szef „Spółdzielni Rybackiej Haffkueste” zadekretował w piątek, że od tej pory 14 głównych rybaków i 10 rybaków tej spółdzielni nie będzie już więcej ryb przyjmować ani sprzedawać. Zgrzyta zębami, dodaje. „Nie widzieliśmy ani jednej martwej ryby w lagunie” – powiedział 53-latek, który przejął zawód rybaka swojego ojca na przełomie wieków.
Niemieccy rybacy na Zalewie Szczecińskim wkurzeni na polskie władze
W piątek minister środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego Til Backhaus (SPD) wydał ostrzeżenie dotyczące połowów w lagunie, ale nie zakazu. „Możemy nadal łowić, gdybyśmy chcieli. Ale my nie. Ponieważ gdyby coś się wtedy wydarzyło, jakkolwiek wydaje nam się to mało prawdopodobne obecnie, ponosilibyśmy odpowiedzialność za szkody” – mówi Fischer Freimuth.
To, co denerwuje jasnowłosego, niebieskookiego giganta z północnych Niemiec, którego flota rybacka jest teraz skazana na nicnierobienie w dającej się przewidzieć przyszłości, to zachowanie jego polskich sąsiadów w aferze ekologicznej. „Nie do wiary, że władze tak późno zgłosiły katastrofę Niemcom”. 28 lipca, 400 kilometrów na południe od Wrocławia, w Odrze widziano pierwsze martwe ryby. Podobno z rzeki w Polsce wydobyto ponad 100 ton tusz rybnych.
Hafffischer martwi się niedoborem, jeśli ostrzeżenie będzie się powtarzać
53-letni zawodowy rybak nie wierzy, że afera zatrucia, która rozpoczęła się 500 kilometrów dalej na dalekim południu Polski w okolicach Opola nad Odrą, mogła mieć jakikolwiek wpływ na jakość ryb z Zalewu Szczecińskiego . „Kiedy podczas powodzi Odry 20 lat temu do rzeki wlewały się ogromne ilości ropy, tutaj na zalewie też tego nie czuliśmy. Wszystko było tak rozrzedzone, że w zalewie niczego nie znaleźliśmy.
Może to jednak stać się krytyczne, jeśli ostrzeżenie Ministerstwa Środowiska w Schwerinie będzie się utrzymywało przez dłuższy czas. „Jeśli po dwóch tygodniach wszystko będzie tak samo, ujdzie nam to z podbitym okiem. Ale jeśli ostrzeżenie będzie obowiązywać dłużej, nasi rybacy nie będą w stanie związać końca z końcem bez odszkodowania” – obawia się Freimuth. „A kto to zrobi zrekompensować nam polskie brudy? To może być bardzo długa walka.
Opuszczone plaże, prawie nikt w wodzie: „Sezon turystyczny jest całkowicie zrujnowany”
Jednak szkody w turystyce są już nieodwracalne, mówi Freimuth, wskazując na bezpłatne miejsca parkingowe tuż obok portu rybackiego Ueckermünde. „Plaża Ueckermünde jest tuż za. Zwykle do połowy sierpnia nie ma tu ani jednego wolnego miejsca parkingowego, a leżą na plaży jak sardynki. Ale spójrz na to: wszystko jasne, wszystko puste. Sezon jest całkowicie w wiadrze. W sobotę wczasowicze z poprzednich tygodni wrócili do domu, ale nie pojawili się nowi wczasowicze.
• Może Cię również zainteresować: Chore psy i strach przed rybami: tak Polacy przeżywają katastrofę Odry
A 53-latek obawia się, że nic się nie zmieni, jeśli da zielone światło. „Sezon trwa tutaj zwykle do połowy września. jeśli pogoda ale za tydzień lub dwa robi się źle, to tyle z latem nad Zalewem Szczecińskim – powiedział ze złością Freimuth.
„Dopóki trucizna nie zostanie udowodniona”: rybak lagunowy chce dalej łowić
Tymczasem Hartmut Dieckmann jest jedynym Hafffischerem w Ueckermünde, który we wtorkowe popołudnie zaopatruje swoich pięciu klientów w szczupaki, okonie i sielawę. I nie chce niepokoić się złymi wiadomościami o możliwym skażeniu ryb w Zalewie Szczecińskim. Laguna jest duża, ma prawie 900 kilometrów kwadratowych i do dziesięciu metrów głębokości. To aż nadto, jak sądzi Dieckmann, aby zatruć ryby w Zalewie Szczecińskim 500 kilometrów od rzekomego źródła katastrofy ekologicznej w południowej Polsce.
Z jednej strony coraz niższe kwoty połowów śledzia i dorsza w UE, az drugiej konkurencja ze strony drapieżników zwierzęcych przyprawiały go o ból głowy. Foki coraz częściej zjadają swoje ofiary w sieciach skrzelowych rybaków dorszów i śledzi. A w lagunie kormorany komplikują nam życie.
Zapytany, czy sam nadal będzie jadł ryby z laguny, sześćdziesięciolatek odpowiada krótko: „Tak. Dopóki władze środowiskowe nie udowodnią, że jest tam coś toksycznego”. Mówi to, podnosi z ziemi wiadro z trzema szczupakami i pięcioma dużymi okoniami i znika w małej drewnianej chatce na swojej posesji tuż obok portu rybackiego.
Chemik uważa, że możliwe jest „celowe wprowadzenie” rtęci
Może Cię również zainteresować:
„Bacon geek. Ogólny czytelnik. Miłośnik internetu. Introwertyk. Niezależny łobuz. Certyfikowany myśliciel”.