Isabel Pancake
O godzinie 17:05 pociąg Eurocity z Przemyśla (Polska) wjeżdża na główny dworzec kolejowy w Berlinie. Wychodzi też matka z dwójką dzieci. Właśnie uciekłeś przed wojną na Ukrainie.
„Czasami przyjeżdża pociąg z 50 uchodźcami, czasem tylko z dwoma. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, ale dobrze jest tam być”, mówi Ben Clifford (43 l.). Jest jednym z 40 wolontariuszy z „Berlin Arrival Support” (BAS), którzy nadal regularnie pomagają na Dworcu Centralnym rok po rozpoczęciu wojna.
Codziennie na Dworzec Główny przyjeżdża nawet 150 Ukraińców – początkowo było ich 15 000. Mają mnóstwo walizek, nie wiedzą, gdzie się udać, mają problemy z kontem bankowym lub są chorzy.
Wsparcie w kasach oszczędnościowych, urzędach i szpitalach
„W zeszłym roku byłem na stacji prawie codziennie. Między pracą a tutaj nie robiłem nic innego. Teraz jestem tu dwa dni w tygodniu” – mówi Clifford. Jako programista komputerowy często pracuje z ludźmi w różnych stref czasowych, więc jest elastyczny czasowo.
Jako koordynator Clifford nosi szarą kamizelkę, pozostali asystenci noszą zieloną. Jest też pomoc organizowana przez państwo – pomocnicy noszą żółte kamizelki. Dbają głównie o to, by uchodźcy dotarli do autobusu Tegel, ale nie mogą opuszczać terenu dworca. BAS, z drugiej strony, jest tam dla bardziej indywidualnych problemów i towarzyszy im uchodźcy czasami w kasie oszczędnościowej, w biurze lub w szpitalu.
Wolontariusze nie mogą korzystać z toalet
„Bez społeczeństwa obywatelskiego nie odnieślibyśmy sukcesu na początku wojny. Uzupełniamy luki w systemie” – mówi wolontariuszka Inna T. (33 l.). Chciałaby więcej współpracy na poziomie oczu z administracją – która obecnie jest ledwo widoczna.
Niewiarygodne: pomocnikom nie wolno nawet korzystać z toalet na stacji! „Musimy zapłacić lub zapytać w pobliskich restauracjach, czy możemy tam skorzystać z łazienki” – mówi Inna T.
Komunikacja telegramem
Tego wieczoru w pociągu jest tylko kilku uchodźców. Asystent jest na Ostbahnhof, aby odesłać Ukraińców, którzy złapali pociąg w złym kierunku. Ostrzega Clifforda telegramem: „Tylne drzwi EC56 269, kobieta z dwójką dzieci i wózkiem. Inna T. i inny pomocnik przechwytują rodzinę bezpośrednio na przystani. Chce dziś pojechać dalej.
Nieco później wahadłowiec Tegela dociera na Washingtonplatz – to tam obecnie kwaterowani są nowi przybysze. Siergiej (62 l.) z Mariupola wysiada z autobusu. „Pochodzi z Tegel i wie, że tutaj może znaleźć pomoc. Potrzebuje zdjęć paszportowych do dowodu osobistego” – wyjaśnia Clifford. Potem znika z Ukraińcem w Rossmannie. Od początku wojny pomógł tysiącom uchodźców.
„Czasami wieczorem wracam do domu i płaczę. To bardzo emocjonalna praca” – mówi Clifford. Dziś chce tu zostać do 22:00. Wtedy przyjeżdża ostatni pociąg z Polski.
„Bacon geek. Ogólny czytelnik. Miłośnik internetu. Introwertyk. Niezależny łobuz. Certyfikowany myśliciel”.