Jest to wstępna kulminacja imponującego rozdziału europejskiego orzecznictwa. Cztery lata temu Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) zaczął opracowywać narzędzia prawne do obrony praworządności poprzez dość twórczą, ale wiarygodną i coraz pilniejszą interpretację traktatów europejskich. Wyrok za wyrokiem, Trybunał Sprawiedliwości z rozwagą i zapałem działał przeciwko likwidacji polskiego praworządności. Zganił obniżenie wieku emerytalnego wymierzone w sędziów, których nie lubił, miał do czynienia z Krajową Radą Sądownictwa, niedawno zdelegalizował Izbę Dyscyplinarną, która stoi na sercu podważania niezależności polskiego sądownictwa. Teraz zwiększa presję: milion euro grzywny za każdy dzień, w którym izba powołana do zastraszania sędziów może dalej działać.
To logiczne, że Komisja Europejska, która zażądała zapłaty kary pieniężnej, i ETS chcą teraz zagarnąć polski rząd z pieniędzmi. UE nie może pozwolić, aby sądownictwo kraju podlegało arbitralności rządu. Fakt, że prawo i praca sądownicza są podstawą wzajemnego zaufania – a więc europejskiego minimum w Unii, która oddala się i stopniowo traci to, co łączy.
Jednocześnie nałożenie grzywny jest niemal desperacką próbą wyjścia z kryzysu, który osiągnął niebezpieczny poziom eskalacji. Rząd w Warszawie pozostaje zdeterminowany, by zniszczyć wymiar sprawiedliwości, a polski „sąd konstytucyjny”, którego nie powinno się już tak nazywać, wyzywająco zaprzecza fundamentalnemu porozumieniu o supremacji prawa europejskiego. Z pewnością można zwiększyć presję finansową. Ale staje się coraz bardziej niepewne, czy to faktycznie przybliża konflikt do rozwiązania.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.