Napięcia na granicy polsko-białoruskiej szaleją od miesięcy, a tysiące migrantów próbuje przedostać się do Polski będącej członkiem UE. Za ten kryzys Zachód i białoruski reżim obwiniają się wzajemnie.
Białoruska Służba Graniczna poinformowała, że polski żołnierz został zatrzymany przez swoich ochroniarzy i „zwrócił się o azyl polityczny w kraju”. Powiedziała, że żołnierz – Emil Czeczko – został aresztowany w czwartek na posterunku granicznym w Tuszemli. Kontrolowane przez reżim media wyemitowały później wywiad z żołnierzem, który powiedział, że „opuścił armię z powodu drutu kolczastego”. „Zdjąłem mundur, byłem nagi i pobiegłem na Białoruś” – powiedział, jego słowa przetłumaczono na rosyjski.
Żołnierz powiedział, że „nie można milczeć o tym, co dzieje się na terenie Polski”. Białoruska straż graniczna stwierdziła, że nie popiera twardego antymigracyjnego stanowiska Polski.
Białoruska telewizja państwowa jest ściśle kontrolowana przez państwo.
Na początku tego roku wyemitowano wywiad z Romanem Protasewiczem, działaczem antyrządowym na Białorusi, który został zmuszony do lądowania w Mińsku pilotowanym przez siebie samolotem. Jego rodzina i aktywiści powiedzieli, że został zmuszony do mówienia o tym, co jest potrzebne.
Wojsko polskie wydało wówczas oświadczenie potwierdzające istnienie „haniebnej i punktualnej dezercji”. „Przekroczył granicę białoruską i obraził polską armię” – mówili.
Minister obrony narodowej RP Mariusz Błaszczak powiedział, że żołnierz „miał poważne problemy z prawem i złożył rezygnację”. „Nigdy nie powinien był zostać przydzielony do Straży Granicznej. Domagałem się wyjaśnienia, kto jest za to odpowiedzialny” – napisał na Twitterze.
Armia ogłosiła wówczas zwolnienie trzech przywódców.
Od lata Polska wysłała tysiące żołnierzy na granicę, aby zapobiec przedostawaniu się dużej liczby migrantów na Białoruś. Międzynarodowe organizacje prawnicze skrytykowały Polskę za traktowanie migrantów i kontrowersyjne tworzenie przygranicznej strefy zagrożenia.
Polski wywiad nazywa zbiegłego białoruskiego żołnierza zakładnikiem i namawia go, by nie wierzył
Polskie służby specjalne uważają żołnierza, który uciekł z kraju, za zakładnika białoruskich służb specjalnych, w którego zeznaniach nie można uwierzyć. Poinformował o tym w piątek Polskiej Agencji Prasowej attaché prasowy ministra, koordynujący prace polskich służb specjalnych, Stanisław Żaryn.
„Tezy propagandowe, oparte na opowieściach i pozycji ustępującego żołnierza, który zwrócił się do wroga, nie budzą zaufania. „Status prawny uchodźcy czyni go zakładnikiem władz białoruskich – uciekł przed agresorem, gdy agresor zaatakował jego ojczyznę – powiedział Żarynas.
Według niego uchodźca będzie teraz próbował podjąć kroki w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej. „Żołnierz miał w przeszłości problemy z prawem, w tym z napaściami, i szykował się do opuszczenia wojska. Jego sytuację pogarsza obecnie fakt, że jego działania to pustynnienie, zagrożone karą 10 lat więzienia” – oświadczył. .
Według Žarynasa uchodźcy nakazano współpracę z władzami białoruskimi, więc wszystkie jego wypowiedzi i działania, które Mińsk wyda w najbliższych dniach „należy uznać za całkowicie niewiarygodne”.
W rozmowie z białoruskimi mediami uciekinier skrytykował polskie władze. W szczególności oświadczył Białorusi-1, że dwóch żołnierzy zostało zabitych przez żołnierzy na granicy przed nim.
Polskie Siły Zbrojne potwierdziły w piątek, że ich żołnierze zniknęli na wschodniej granicy kraju. Generał Tomasz Pietrowski, dowódca operacyjny Polskich Sił Zbrojnych, powiedział, że Warszawa będzie dążyć do postawienia przed sądem żołnierza, który uciekł na Białoruś.
Żadna część tej publikacji nie może być powielana bez pisemnej zgody firmy ELTA.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.