Agencja Associated Press (AP) zwolniła dziennikarza, który napisał cieszący się uznaniem raport o wpływie pocisków rakietowych na Polskę – i który na podstawie obecnego stanu wiedzy błędnie przypisał pochodzenie pocisków. Informuje o tym amerykański portal „The Daily Beast”.
Reporter zacytował anonimowego wysokiego rangą urzędnika wywiadu USA, który powiedział, że rosyjskie pociski wylądowały w Polsce. Tuż po wybuchu w polskim mieście Przewodów w pobliżu granicy z Ukrainą wieczorem 15 listopada AP przesłała najświeższe informacje.
Powiedział: „Wysoki rangą urzędnik wywiadu USA powiedział, że rosyjskie pociski trafiły do Polski będącej członkiem NATO, zabijając dwie osoby”.
Ten raport okazał się później nie do utrzymania. Po zbadaniu incydentu urzędnicy z kilku rządów stwierdzili, że uważa się, że pocisk jest ukraińskim pociskiem przeciwlotniczym wyprodukowanym w Rosji. Minąłby swój cel, rosyjski pocisk, i wylądowałby na terytorium Polski.
Wiele mediów – w tym „Süddeutsche Zeitung”, ZDF i wiele mediów zagranicznych – podchwyciło najnowsze wiadomości z AP i początkowo uzupełniło je licznymi wypowiedziami polityków i ekspertów, z których wszystkie zakładały, że broń Rosjan mogła uderzyć w Polskę.
BILD również początkowo polegał na informacjach AP tego wieczoru i przez kilka minut donosił, że „rosyjskie pociski” uderzyły w Polskę. W komentarzu wspomniano o możliwości, że broń może być ukraińska, ale uznano to za mało prawdopodobne.
AP później wycofał fałszywy raport.
„Miłośnik internetu. Dumny ewangelista popkultury. Znawca Twittera. Przyjaciel zwierząt na całym świecie. Zły komunikator”.