Brak projektów w Niemczech
Polska przygotowuje się do przyjęcia uchodźców z Ukrainy
Tomasz Dudek
16.02.2022, 17:39
W Polsce z niepokojem obserwuje się wydarzenia na Ukrainie, nie tylko ze względów bezpieczeństwa. W przypadku rosyjskiej inwazji kraj czeka na ukraińskich uchodźców wojennych.
Jeśli chodzi o przyjmowanie uchodźców z Syrii i innych krajów Bliskiego Wschodu w 2015 roku, Polska była jednym z najbardziej odpornych krajów UE. Narodowo-konserwatywny rząd w Warszawie oparł się nie tylko na rzekomej trosce o bezpieczeństwo polskich obywateli, ale także na wzmiance o milionie ukraińskich uchodźców, których Polska przyjęła od aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie w Warszawie. 2014.
Chociaż ta narracja częściowo przeskoczyła na Zachód, twierdzenie to było jawnym kłamstwem. Spośród 4860 Ukraińców, którzy ubiegali się o status uchodźcy w Polsce w 2014 i 2015 roku, ani jeden nie odniósł sukcesu. Zdecydowana większość Ukraińców mieszkających w Polsce, szacowana na 1,3 mln, to pracownicy migrujący. Od lat 90. kraj ten stał się atrakcyjnym celem podróży dla Ukraińców, a jego gospodarka rozwija się z roku na rok. Wielu z nich nie mieszka na stałe w Polsce. Po kilku miesiącach pracy często wracają do swoich rodzin z powrotem do domu.
Miliony ukraińskich uchodźców wojennych?
To może się zmienić w najbliższej przyszłości, przynajmniej z polskiego punktu widzenia. Ponieważ im głośniejsze są ostrzeżenia o możliwej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, tym bardziej ludzie martwią się napływem ukraińskich uchodźców wojennych między Odrą a Bugiem. „Nie wiemy, kiedy może nastąpić inwazja na Ukrainę. Ale jest to możliwe, więc musimy przygotować się na najgorszy scenariusz” – powiedział w niedzielę sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera. talk show.
Wielkie pytanie brzmi, ilu uchodźców mogłoby przybyć do kraju w przypadku wojny na Ukrainie? Podczas gdy lider grupy parlamentarnej PiS Ryszard Terlecki mówi o milionie możliwych uchodźców wojennych, inni nawet o kilku milionach, inni politycy są ostrożniejsi. „Nikt nie wie dokładnie, ilu uchodźców może przybyć, ale jeśli wybuchnie wojna i ludzie uciekną, będą musieli zostać przyjęci” – mówi Dera.
Gminy przygotowują wstęp
Błażej Poboży, sekretarz stanu w MSW, zdradził intensywność przygotowań. W efekcie od tygodni w resorcie obecny jest zespół kryzysowy kierowany przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego. Wojewodowie również biorą udział od siedmiu tygodni. Są oni porównywalni do prefektów we Francji i są przedstawicielami władz centralnych w województwach, 16 głównych regionach administracyjnych dzielących Polskę. W ciągu weekendu okazało się, że burmistrzowie miast muszą w ciągu 48 godzin zgłosić swoim gubernatorom, ile mają opcji zakwaterowania dla potencjalnych uchodźców wojennych. Akcja ta była z pewnością spowodowana ostatnimi ostrzeżeniami ze Stanów Zjednoczonych, że wojska rosyjskie zaatakują Ukrainę.
Chociaż w ostatnich latach doszło do prawdziwej wojny na małą skalę między narodowo-konserwatywnym rządem centralnym a większością liberalnych miast rządzonych przez opozycję, wszyscy są w tej kwestii zgodni. „Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji i jesteśmy gotowi do współpracy z rządem” – powiedział Krzysztof Kosiński, burmistrz Ciechanowa i członek zarządu Związku Miast Polskich. Polityk opozycyjnego PSL znalazł nawet słowa pochwały dla rządu. – Po raz pierwszy rząd PiS zachowuje się przyzwoicie w kwestii migracji – powiedział burmistrz.
Od tego czasu lokalne media donoszą o liczbie uchodźców, których poszczególne miasta mogły przyjąć. Znany nadbałtycki kurort Sopot zapowiedział na przykład, że może przyjąć uchodźców w dwunastu dwuosobowych pokojach. Z kolei pobliskie duże miasto Gdańsk zapowiedziało, że w razie sytuacji awaryjnej będzie w stanie zapewnić 664 miejsca noclegowe. W Krakowie spodziewanych jest 17 000 potencjalnych uchodźców, którzy mogliby zostać zakwaterowani w wielofunkcyjnej hali miejskiej. Ponadto minister rodziny i spraw społecznych Marlena Maląg powiedziała, że jej dom przygotowuje plany zabezpieczenia społecznego dla potencjalnych uchodźców wojennych.
Niemcy „nie mają dowodów na ruchy migracyjne”
Polska nie jest jedynym państwem sąsiadującym z Ukrainą, które przygotowuje się na tak najgorszy scenariusz. Podobne plany istnieją również na Słowacji, w Rumunii i na Węgrzech. Podobnie jak w trzech państwach bałtyckich: Litwie, Łotwie i Estonii, które nie mają granicy z Ukrainą. A Stany Zjednoczone również wspierają Polskę w ten weekend obiecał.
Tymczasem rząd federalny jest bardziej niż ostrożny w tym temacie. Zapytany przez ntv.de, czy w Niemczech są podobne plany, Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych stwierdziło, że w odniesieniu do obecnej sytuacji na Ukrainie „obecnie nie ma dowodów na ruchy migracyjne”. Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych obserwuje sytuację na Ukrainie i „ściśle koordynuje działania ze wszystkimi podmiotami rządu federalnego oraz z Komisją Europejską, w szczególności w zakresie postępowania w przypadku większych ruchów migracyjnych z Ukrainy”. W Berlinie jednak najwyraźniej nie ma powodu do konkretnych planów.
„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.