Jacek Dehnel: Chcemy wrócić, ale do lepszej Polski | europejski | DW

DW: Jacek Dehnel, wyjechałeś z Polski czy uciekłeś?

Jacek Dehnel: Pojechałem z mężem do Berlina na stypendium DAAD, ale to nie był przypadek. Do 2015 roku nigdy nie starałam się o tak długi roczny pobyt. Już pakując torby, wiedzieliśmy, że szanse na powrót wynoszą około 50%.

Po tym, co wydarzyło się podczas kampanii prezydenckiej, zdaliśmy sobie sprawę, że Polska nie jest bezpiecznym miejscem dla osób LGBT.

Czy masz na myśli słowa głowy polskiego państwa Andrzeja Dudy?

Nie tylko. Myślę o całej kampanii PiS-Kościół razem, która wywarła zauważalny wpływ na życie naszych znajomych. Zdaliśmy sobie sprawę, że pobyt jest niebezpieczny. Nie widzę potrzeby czekania, aż ktoś złamie mi rękę lub nos albo dźgnie nożem. Wolę być sprytny, jeśli chodzi o szkody. Do tego dochodziło to, co robiła większość społeczeństwa.

Wiedzieć?

Wybrała człowieka, który wykorzystywał nienawiść jako główne narzędzie kampanii. Mogłem sobie wyobrazić życie w kraju ze strasznym reżimem i walkę z tym reżimem z innymi. To jest doświadczenie wielu ludzi w różnych krajach, w tym w Polsce do 1989 roku. Albo źli, albo my! Ale jeśli większość społeczeństwa zaakceptuje tego „Jaruzelskiego” (gen. Wojciech Jaruzelski, głowa państwa polskiego 1985-1990, ustanowił stan wojenny, by zdławić ruch demokratyczny i wolny związek zawodowy Solidarność – przyp. red.). głosujcie demokratycznie, przepraszam, ale wtedy mówię: nie. Jeśli większość moich współobywateli uważa, że ​​moje prawa człowieka mogą mi zostać odebrane, pakuję walizki i wyjeżdżam.

Czy Twoi znajomi też się przeprowadzili?

Dużo dużo.

Z podobnych powodów?

TAk. Albo przygotowują się do wyjazdu z kraju, albo już to zrobili, niektórzy jeszcze przed kampanią prezydencką, bo to, co się dzieje w Polsce, nie jest nowe. Gwałtowna homofobia rządzącej partii PiS i Kościoła trwa od kilku lat. Teraz jest po prostu bardziej intensywny.

Jacek Dehnel (po prawej) w rozmowie z DW i WP

Berlin – azyl, więc… Czy to prawda, że ​​ludzie LGBT mają tu lepsze życie?

Przede wszystkim jesteśmy tu małżeństwem, więc nasza sytuacja prawna też jest inna, na przykład w zakresie podatków. Spacerując po Berlinie, zobaczysz wiele tęczowych flag. Niektóre z nich są małe i przyczepiają się do okien, inne są ogromne i wiszą przed budynkami rządowymi. Wszystko w duchu serdeczności, niezwiązanej z walką o nic. Jeśli ktoś macha tęczową flagą w Polsce, to dlatego, że walczy.

A może trzymamy się za ręce?

W Polsce osoby LGBT na ogół nie okazują uczuć publicznie. A jednak jest to zupełnie normalna potrzeba fizjologiczna i kulturowa, coś, co towarzyszy prostej socjalizacji. Jednak każdy, kto nie jest hetero, bardzo szybko dowiaduje się, że może zagrozić tej niewinnej działalności. Nie znaczy to, że nikt tego nie robi, ponieważ zauważyłem zmianę na lepsze, ale nawet my, którzy czasami okazywaliśmy nasze uczucia publicznie, odczuwaliśmy potrzebę zachowania czujności, kiedy tak postanowiliśmy.

A mimo to to zrobiłeś?

Czasami ten prosty, pełen miłości gest natychmiast zamienia się w walkę w całym kontekście. Nie możesz po prostu kogoś pogłaskać lub pocałować, chociaż nie ma nic bardziej naturalnego niż fizyczna bliskość między kochającymi się ludźmi. To wchodzenie w przestrzeń publiczną z czymś, co jest traktowane jako obraźliwe, nawet jeśli tak nie jest. Natomiast w Berlinie, jak chcę się całować, przytulać czy trzymać za rękę męża, w ogóle o tym nie myślę.

Czy nie było ani jednej reakcji homofobicznej?

Żaden kraj nie jest wolny od homofobii czy rasizmu. Ale moje doświadczenie w Berlinie różni się radykalnie od mojego pobytu na przykład w Paryżu, gdzie w ciągu tygodnia doznaliśmy kilku obelg homofobicznych. Zdarzyło nam się to tylko raz w Berlinie. To polscy robotnicy na budowie spojrzeli na nas i powiedzieli sobie: „Patrzcie, geje”. To nie było konfrontacyjne, nawet nie wiedzieli, że możemy ich zrozumieć, ale tak się stało.

LGBT Polska demonstracja na rzecz równości w Płocku

„Marsz Równości” w Płocku (08.10.2019)

Jesteś pisarzem, Twoim materiałem do pracy jest język. Czy widzisz różnice w światopoglądzie opartym na języku polskim i niemieckim? Ludwig Wittgenstein, który studiował tu, w Berlinie sto lat temu, powiedział później: „Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”.

Myląca niemiecka gramatyka zmusza cię do czekania na koniec zdania, jeśli chcesz zrozumieć, co mówi druga osoba. A to wpływa na kulturę dyskusji. Jeśli mówimy po polsku, możesz mi przerwać, zanim skończę zdanie, bo wiesz już, co powiem.

Poza językiem, co cię denerwuje w Niemcach?

Na przykład ich stosunek do pokoju. Niemcy nie umieją poruszać się komunikacją miejską, jeżdżą jak czołgi. Myślałem, że to Polacy są niegrzeczni, ale to, jak tu stoisz, czy siedzisz… Nawet dla kogoś słabego na nogach z wielką paczką: jak Niemiec ma tam nogę, to jej nie rusza. Zaskakuje mnie też, jak zacofany jest ten kraj pod względem technologicznym. Często problemem jest płatność kartą. I wszystkie problemy biurokratyczne – na przykład fakt, że infolinie nie są w języku angielskim. W Polsce dzwonią na infolinię i zawsze jest to „naciśnij 2 po angielsku”. Nie istnieje tutaj. Obsesja na punkcie ochrony danych też jest fajna, mimo że na dzwonkach widnieją nazwiska. Przy domofonie znajduje się z. B. nr 6, ale „Pani Müller”. To kompletnie nielogiczne!

Mówiąc o języku polskim i niemieckim, jak oceniasz stosunki polsko-niemieckie?

Zachodzą zmiany biologiczne. Odchodzą od nas starsze pokolenia. Prawdziwe cierpienie II wojny światowej, które pozostaje najgłębszym problemem w stosunkach polsko-niemieckich, nie jest moim osobistym cierpieniem ani cierpieniem moich rodziców. To ból moich dziadków, którzy już nie żyją, ale oczywiście pozostają w języku i kulturze.

Jak konkretne?

Kiedy po raz pierwszy byłem w Berlinie i miałem bilet wielokrotnego wstępu do muzeum, który był ważny tylko z jednym dokumentem, pan przy wejściu powiedział „proszę o dowód tożsamości”. A potem dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie, chociaż te słowa nie odnosiły się do moich doświadczeń ani do doświadczeń moich rodziców. Nie jestem też fanem filmów wojennych. To po prostu coś, co odziedziczyłem, co zniknie w następnych pokoleniach. Będziemy się kojarzyć z zupełnie innymi rzeczami.

Powszechnie wiadomo, że z daleka widzimy rzeczy lepiej. Patrząc teraz na Polskę, jesteś smutny, zły czy niecierpliwy…?

Chcę. Ale kiedy przyjeżdżam do Polski, od razu zauważam rzeczy, które dręczą mnie od dziesięcioleci.

A jakie są rzeczy, które powstrzymują cię przed powrotem? A może wcale tego nie chcesz?

Chcemy wrócić, ale do lepszej Polski.

Jacek Dehnel (41) jest polskim pisarzem, tłumaczem i malarzem. Od 2020 roku mieszka z mężem w Berlinie. Para pobrała się w Londynie w 2018 roku.

Wywiad przeprowadzili Magdalena Gwozdz-Pallokat (DW) i Łukasz Dynowski (WP). Wywiad jest skróconym tłumaczeniem rozmowy z cyklu „DIALOG. Rozmowy niemiecko-polskie” (https://p.dw.com/p/3ux8O), projektu DW Polska i polskiego portalu internetowego „Wirtualna Polska” .

Howell Nelson

„Typowy komunikator. Irytująco skromny fan Twittera. Miłośnik zombie. Subtelnie czarujący fanatyk sieci. Gracz. Profesjonalny entuzjasta piwa”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *